Luke siedział na łóżku i rysował. Ashton od tamtej nocy był dla niego bardzo miły nawet jedli razem. Bestia stała się bardziej... delikatna, słodka przy Luke'u. To było mile, że próbował kontrolować swoje problemy ze złością, tylko po to, by chłopak był szczęśliwy - nie był już tak smutny siedzeniem tutaj, tęsknił za Benem, oczywiście, ale Ashton nie był aktualnie taki zły.
Na zewnątrz był śnieg, zima tutaj była na tyle zimna, że padał śnieg. Szafa nadal spała i chrapała, co jakiś czas mówiąc przez sen, ale poza tym było dobrze. Blond włosy chłopak uśmiechnął się kiedy wymamrotała kilka słów (coś o sukience), lubił wiedzieć o czym śni szafa - fakt, że zdał sobie sprawę z tego, że rozmawia z szafą, sprawił, że czuł się trochę szalony.
Luke odłożył swoje rzeczy za siebie i wtulił się w ciepłe koce. Na zewnątrz padł śnieg, miał nadzieję, że będzie mógł trochę pozwiedzać, kiedy pogoda się poprawi.
Ktoś zapukał do drzwi, a blondyn powiedział, żeby wszedł. Drzwi otworzyły się z dziwnym dźwiękiem, który przyprawił Luke'a o gęsią skórkę, a Michel wszedł do środka z dużym uśmiechem. Zegar podszedł do łóżka i zatrzymał się, kiedy był dwie stopy przed nim. Wyglądał tak, jakby próbował okazać czemuś szacunek albo się bał. Luke zachichotał.
- Przyszedłem, żeby spytać, czy chcesz śniadanie. Ashton zaprosił cię na obiad z nim. - powiedział zegar. - Chcesz?
- Tak, byłoby miło. - przytaknął Luke. Zegar uśmiechnął się szeroko. - Mogę zejść na dół czy muszę zostać tutaj?
- Nie, nie! Możesz zejść na dół, jeśli chcesz. Chcemy, żebyś czuł się komfortowo.
- Ashton też tam będzie? Nie chce powodować żadnych problemów, czuję jakby mnie w pewnym sensie nienawidził. - blondyn spuścił wzrok, był odrobinę smutny bez powodu.
Michael przytulił się do jego nogi, by go pocieszyć, sprawiając, że Luke się uśmiechnął.
- Nie nienawidzi cię. Po prostu ciężko przebywać mu wśród ludzi, już trochę żadnego nie widzieliśmy.
Luke uśmiechnął się, a Michael wyszedł z sypialni, mówiąc mu, żeby założył coś wygodnego na śniadanie, które będzie za kilka minut. Wstał i kilka razy powoli stuknął szafę, zaczarowany mebel jęknął i otworzył swoje oczy. Spuściła swój wzrok i wpatrywała się w Luke'a, który uśmiechał się do niej, czekając na coś.
- Cześć. - odezwała się. - Potrzebujesz czegoś?
- Um, tak, potrzebuję ciuchów, które mógłbym założyć na śniadanie, a mam tylko to. - wskazał na ubrania po drugiej stronie pokoju. - Miałem nadzieję, że mogłabyś dać mi jakieś rzeczy na dzisiaj?
Nagle wyglądało to jak, jakby weszła w nią nowa energia. Szafa ruszyła się z miejsca, otwierając drzwi i wyjmując pierwszy lepszy niebieski sweter i czarne dżinsy. Luke miał swoją kurtkę i czapkę, więc naprawdę nie potrzebował dużo.
- Wyglądasz jak model!
Spuścił wzrok i zarumienił się.
- Dziękuję. Myślisz, że powinienem iść już na dół?
- Tak, tak! Jestem pewna, że Ashtonowi spodoba się to, jak wyglądasz. - powiedziała szafa ciepło, a Luke przytulił jeden z jej boków, mówiąc w ten sposób 'dziękuję'.
Wyszedł z pokoju i szedł korytarzem. Luke zastanawiał się, czy jest tu więcej żywych przedmiotów niż tylko te, które widział. Były jakieś specjalne rzeczy? Jak żywe jedzenie? Miał nadzieję, że nie, bo to na zawsze odebrałoby mu apetyt, prawdopodobnie nigdy więcej by nie zjadł. Doszedł do schodów i westchnął, czy był gotowy na miły posiłek ze swoim porywaczem? Może. Zaczął schodzić na dół i rozglądać się.
Technicznie, Ashton nie był porywaczem. Luke zaproponował, że zostanie zamiast jego brata, a Ben stąd odejdzie. Nie żałował tego, ale w tym samym czasie chciał, by był sposób, by on i Ben uciekli razem.
Podszedł tam, gdzie zapamiętał, że była jadalnia i otworzył drzwi, które wytworzyły bolesny dźwięk. Wychylił się zza drzwi tylko po to, by zobaczyć, czy ktoś tam był - i tak, Ashton już siedział po drugiej stronie wielkiego stołu. Bestia założyła dzisiaj zwykłe ciuchy, nie porwane kawałki z wcześniejszych. Oczy Ashtona lekko rozbłysły, kiedy zobaczył Luke'a i wstał ze swojego miejsca - jednak pozostał na miejscu.
- Cześć, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym zjadł z tobą śniadanie. - odezwała się bestia, a Luke uśmiechnął się, podchodząc do stołu i siadając.
- W porządku. To i tak twój dom, więc nie mam nic przeciwko. Ty jesteś tu szefem. - oboje się zaśmiali. - Masz jakieś plany na dzisiaj?
Ashton potrząsnął głową.
- Właściwie nie, nie ma tu zbyt wiele rzeczy, które mógłbym robić.
- Dlaczego nie wyjdziesz na zewnątrz?
Bestia uderzyła swoimi dłońmi w stół, a Luke przeskoczył, bał się, że może coś zrobić - myślał, że stał się milszy, ale jego problemy ze złością nadal są obecne. Ashton otworzył swoje oczy, a jego rysy twarzy złagodniały, gdy zobaczył przestraszonego Luke'a, szybko schował dłonie pod stół i spuścił wzrok ze wstydu.
- P-przepraszam... - westchnął. - Nie jestem przyzwyczajony do wychodzenia z zamku, nie chcę, żeby ludzie zobaczyli bestię i biegali po okolicy, mówiąc, że widzieli potwora.
Na kilka minut zapadła cisza. Luke nie był peny, co powiedzieć - co jeśli to rozzłości Ashtona? Co jeśli będzie musiał wyjść z pomieszczenia? Miał (o dziwo) spędzić dzisiaj z Ashtonem trochę czasu, chłopak zawsze myślał, że nawet najgorsza osoba może mieć w sobie coś dobrego, a Ashton zaczął je odkrywać.
- Może chcesz dzisiaj wyjść? Jest piękny dzień, moglibyśmy powygłupiać się w śniegu.
Ashton uniósł głowę, a jego twarz pokazywała podekscytowanie. Przytaknął milion razy, na co Luke uśmiechnął się czule, to było urocze.
- Chciałbym. - powiedział, a przedmioty zaczęły kłaść jedzenie na stół, patrząc na nich z lekkimi uśmiechami. - Zjedzmy, przed nami wielki dzień!
Przedmioty zeszły ze stołu, pani Wilson była ostatnia. Mały czajniczek odszedł z myślami o pięknej przyjaźni, która mogłaby doprowadzić do czegoś więcej, niewinnego i szczerego.
CZYTASZ
beauty and the beast • lashton
Fanfiction"Ma czas do swoich 21 urodzin, by znaleźć prawdziwą miłość. Jeśli tego nie zrobi, cóż- jeśli nie znajdzie prawdziwej miłości, będziemy przeklęci na wieki. Czas ucieka." gdzie luke ratuje brata przed bestią, która mieszka w zaczarowanym zamku Orygina...