Cutie 2/2

817 73 20
                                    

Mijały dni, ząbki Jungkooka rosły, a co za tym idzie Jin w końcu uświadomił Tae, że po seplenieniu jego brata niedługo pozostanie tylko wspomnienie. Chłopiec nie mógł się z tym pogodzić, przecież Kookie brzmiał tak uroczo bez tych głupich narostów kostnych! Próbował pisać list do zębowej wróżki i jakoś dogadać się z nią, żeby te stałe zęby też mu zabrała. I co? Zabrała pieniądze z koperty, a zęby zostały i ciągle rosły! Tae postanowił, że ostatni raz był miły dla dziewczyny! Stwierdził, że napisze tym razem do Mikołaja, bo on jednak zawsze przynosi prezenty, więc mógłby mu dać braciszka mówiącego w tak fajny sposób jak do tej pory, albo pieska. Poza tym Miki był duży, więc jak coś miał szansę go dogonić i wyegzekwować należność.

Taehyung siedział przy niskim stoliczku w salonie i w pocie czoła stawiał nieco jeszcze nierówne znaki, by jak najdokładniej opisać Mikołajowi, co chce od niego dostać i zapewnić, że jest bardzo grzeczny i zawsze słucha rodziców. No może czasem tylko przemyca kotki i pieski do swojego pokoju, ale to przecież dobry uczynek, bo mogłyby zmarznąć! Co z tego, że była wiosna? Pomyślał, że skoro to ma być poważna prośba, powinien napisać ją tak jak pisane są różne dokumenty, na czystej białej kartce. Co za tym szło, kolejne słowa spadały coraz niżej i niżej, by później następne mogły fruwać ponad nimi. Na szczęście przygotował brokatowe długopisy i naklejki. Kto zwróciłby uwagę na krzywe znaki, kiedy wokół nich latają błyszczące motylki, biedronki, a jeśli miejsca wystarczyło, to nawet naklejany tyranozaur się znalazł?

Nagle uwagę ośmiolatka przykuł dźwięk dobiegający z przedpokoju. Zaciekawiony pobiegł tam i stanął obok mamy, mówiąc ciche dzień dobry, do gościa, który przyszedł. Sunął oczami coraz wyżej i wyżej... pan, który ich odwiedził był naprawdę bardzo wysoki i miał uszy jak Dambo! Taehyung nie słuchał, o czym rozmawiają dorośli, tylko podszedł bliżej nieznajomego, po czym pociągnął go za skraj koszuli w niebieską kratę.

– Tak? – Mężczyzna nachylił czerwonowłosą głowę w kierunku małego Kima i uśmiechnął się.

– Proszę pana, a jak pan jest taki duży, to pan może popatrzeć żyrafie w oczy? – Tae naprawdę był ciekawy, chociaż nie był pewny jak wysokie są żyrafy. Jakoś zawsze, gdy byli w zoo, to akurat ten wybieg był zamknięty. Miał już całkiem wiarygodną teorię o spisku producentów karmy dla papug, ale musiał dopracować kilka szczegółów nim przedstawi ją rodzicom.

– Jeszcze nie, ale pracuję nad tym – Zaśmiał się Chanyeol, czochrając włosy chłopca, którego widocznie taka odpowiedź usatysfakcjonowała. Dopiero, gdy ją uzyskał zwrócił uwagę na kryjącego się za mężczyzną chłopca. Był w porównaniu do niego jak skrzacik. Ale uroczy skrzacik... a Tae bardzo lubił słodziakowe maluchy!

– Dziękuję jeszcze raz, że zajmiesz się Jiminem w weekend. Naprawdę, ten wyjazd wypadł dosłownie z godziny na godzinę – Chanyeol tłumaczył się Jinowi, niezręcznie pocierając kark dłonią. Zdawał sobie sprawę, że podrzucanie komuś tak nagle dziecka do opieki, zwłaszcza, gdy ten ktoś ma trójkę własnych, jest nie na miejscu, ale naprawdę nie mieli z Baekhyunem wyboru.

– Nie tłumacz się, tylko leć, bo Baek w końcu się zniecierpliwi i pojedzie bez ciebie – Zaśmiał się Seokjin, odbierając od znajomego torbę z rzeczami chłopca. Po krótkim pożegnaniu z tatą, Jimin podał rączkę Jinowi i starając się być dzielnym i nie rozpłakać poszedł z nim i dziwnie śmiejącym się chłopcem do salonu. Jin wydawał mu się znajomy, ale nie potrafił sobie przypomnieć skąd go zna. Może byłoby to łatwiejsze, gdyby nie myślał tylko o tym, że mama nie przyjdzie wieczorem mu zaśpiewać, a jeśli się wystraszy to tata nie sprawdzi, czy potwór spod łóżka jest najedzony.

Chłopczyk wstydził się trochę. Siedział na kanapie machając swoimi krótkimi nóżkami i rozglądał się po pokoju. Podobało mu się, chociaż nie było tak kolorowo jak w jego domu, mama zawsze dbała, żeby kolor ścian nie znudził się im za szybko. A właściwie kolory, bo w każdym pokoju były przynajmniej dwa. Tutaj ściany były kremowe, ale w kilku miejscach ktoś ubarwił je farbkami i kredkami, widział też mnóstwo zdjęć, na których dostrzegł swojego przyjaciela, więc zaczynał się cieszyć, że zostanie akurat tutaj, a nie z jakąś opiekunką. (One nie były fajne, kazały jeść kalafiora i kłaść się bardzo wcześnie.) Na podłodze leżał szary, miękki dywan, a poza zwyczajnym stołem w pokoju znajdował się też niższy, brązowo– czerwony, wokół którego leżały poduszki w kształcie biedronek, do siedzenia. Czekał aż Seokjin wróci z soczkiem i miał nadzieję, że będzie to szybko, bo naprawdę musiał do łazienki, ale nie wiedział gdzie ona jest, a wstydził się tak po prostu chodzić po obcym domu.

(NON) Typical familyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz