Dawno, dawno temu, czyli w dniu swojego ślubu, Jin otrzymał od teściowej nietypowy poradnik rodzicielski, a mianowicie Eomma, czyli przed czym nikt cię nie ostrzega, kiedy decydujesz się na dziecko. Wtedy pozycja ta go bawiła, podobnie zresztą jak Namjoona. No cóż, byli młodzi, głupi, wierzyli swoim podstępnym znajomym, którzy zachwalali jak to cudownie jest mieć dziecko, wiec, dlaczego mieliby taktować poważnie coś, co wyglądało na parodię? Teraz Seokjin potajemnie marzył o spotkaniu z autorką ów poradnika, bo jak się okazało, była to najbardziej szczera publikacja na temat rodzicielstwa, jaką można stworzyć.
Zwłaszcza jedno ze zdań utkwiło mu mocno w pamięci: Spokój zwiastuje kłopoty, jeśli od dłuższego czasu nic się nie stało, zaraz wszystkie dzieciaki coś odwalą i będziecie świecić oczami przed ludźmi. Właśnie tego piątkowego popołudnia, zasada ujawniła się z całą swoją mocą.
Jin popijając kawę kończył pracę nad nowym tekstem, zastanawiając się, czy poziom inteligencji autorów naprawdę z miesiąca na miesiąc spada, więc tworzą zdania gorsze niż dziecko w podstawówce (Chociaż według Jina, to jednak obraza dla dzieci, bo Tae potrafił przedstawiać swoje specyficzne pomysły w barwniejszy i bardziej składny sposób niż niektórzy „pisarze"), czy ci po prostu mają gdzieś wysilanie się, bo zakładają, że edytor wszystko za nich zrobi. Z zadowoleniem stwierdził, że to już właściwie koniec, więc będzie miał trochę spokoju nim dzieciaki wrócą do domu, gdy zadzwonił telefon.
Nie podejrzewał, że może to popsuć mu cały dzień, był pewien, że to jego mąż wreszcie znalazł chwilę i chce z nim porozmawiać. To był jeden z minusów życia z muzykiem, musiał puszczać go w trasy, a sam tęsknił za swoim potworkiem. Niestety w słuchawce usłyszał głos przedszkolanki, która zdążyła powiedzieć tylko, że w przedszkolu doszło do małego wypadku. Jin nie słuchał dalej, tylko pognał do samochodu, tworząc coraz to czarniejsze scenariusze tego, co mogło stać się jego małemu synkowi, bo jednak był pewien, że nauczycielka nie zadzwoniłaby z powodu czegoś błahego.
– Panie Kim – zaczęła przedszkolanka, której Jin od zawsze nie lubił. Była to młoda dziewczyna o trójkątnej twarzy i rudych włosach, zawsze w koku i okularach, które często zsuwała praktycznie na czubek prostego nosa. Była całkiem ładna, chociaż oczywiście nie stanowiła dla Jina żadnej konkurencji, ale jednak miał po dziurki w nosie tego jak ta ruda małpa podrywa jego męża. – Dzwoniłam w sprawie Jeongguka, wdał się w bójkę z kolegą
– To niemożliwe – zaprotestował brunet, chociaż po tym jak Kookie planował uprowadzić Jimina, mógł spodziewać się wszystkiego.
– Może pan pójść do sąsiedniego pokoju i porozmawiać z mamą Kan...Kunpi – Język kobiety zaczął się plątać, dzięki czemu Jin uspokoił się, bo już wiedział, o kogo chodzi. Przy okazji miło było popatrzeć jak znienawidzona osoba ma jakiś problem, nawet, jeśli dotyczy on wymowy.
Po wejściu do pokoju Jin zobaczył Kookiego, siedzącego przy okrągłym stoliku, maksymalnie oddalonym od tego, który zajmował BamBam i jego mama. Kim nie poświęcił im wiele uwagi, bo jeśli jego synek niedawno płakał, to nie było mowy by to zignorować. Poza tym na czarnowłosą kobietę, która teraz tłumaczyła coś swojemu szkrabowi napatrzył się ile mu do szczęścia trzeba na studiach, więc jakimś odkryciem dla niego nie była. Uśmiechnął się do niej jedynie i skinął głowa, a ona odpowiedziała tym samym, po czym oboje zajęli się swoimi pociechami.
– Mama? – Kookie uniósł główkę i spojrzał na Jina, po czym od razu się do niego przykulił i znów zaczął płakać.
– Cii króliczku – Brunet wziął malucha na ręce i zaczął chodzić po sali, starając się go uspokoić. – Co się stało? Dlaczego pokłóciliście się? – W tej chwili podeszła do nich kobieta, właściwie ciągnąc za sobą syna, który zapierając się stopami zwijał dywan w misie.
CZYTASZ
(NON) Typical family
FanficNamJin + YoonSeok Codzienne życie (nie)całkiem zwyczajnej rodzinki, czyli jak Namjoon i Jin sprawdzają się w roli odpowiedzialnych rodziców...