WAL SIE SAMMY

243 18 6
                                    

Eve usiadła na krześle znajdującym się obok stołu. Świdrowała swoim wzrokiem wyższego Winchester, wciąż oczekiwała wyjaśnień.
- Znajdujemy się w Lebanon w stanie Kansas. Ten budynek to bunkier ludzi pisma, nie pytaj kim są bo już nie mam siły ci tłumaczyć - westchnął Sam. - Z nami jesteś bezpieczna, chcemy cię chronić przed Crowleyem. W końcu jesteś bratanicą Bobbiego, a on był dla nas jak drugi ojciec, wiec tak jakby jesteśmy rodziną - tym razem na jego usta wkradł się uśmiech.
Matko jaki on ma piękny uśmiech, ciało w sumie też - pomyślała Eve za co po chwili skarciła sam siebie. Zrobiła krzywą minę na to co przed chwila przeleciało przez jej myśli.
- Coś nie tak?
- Tak, wszystko jest nie tak. Siedzę w jakimś bunkrze pod ziemią, zostałam porwana, no dobra, może uratowana przed jakimś pierdolonym Królem Piekła! - wstała od stołu i zaczęła chodzić w kółko trzymając się za głowę. - Nie, to się nie dzieje. To tylko sen. No dalej Eve obudź się - mówiła sama do siebie.
- Hej! Uspokój się i nie panikuj - podszedł do niej blondyn. - Wiem, że ta sytuacja może wydawać ci się beznadziejna, ale uratowaliśmy cię i będziesz mogła wrócić do starego życia po tym jak zabijemy Crowleya. Cóż zmienisz nazwisko i zamieszkasz na drugim końcu Stanów, ale będziesz mogła żyć po staremu - uśmiechnął się pocieszająco.
- Dobra - patrzyła w jego zielone oczy i zaczęła się uspokajać. - Ale dlaczego ten cały Crowley chciał mnie porwać?
- Chyba myślał, że gdy cię porwie oddamy mu Pierwsze Ostrze - zaczął Sam. - Ale proszę nie pytaj co to za ostrze, mam już dość tłumaczenia na dzisiaj, jestem zmęczony - spojrzał błagalnie w stronę Eve.
- Wal się, Sammy - warknęła dziewczyna.
Sam uśmiechał się prowokująco i uniósł jedną brew. Dean zaśmiał się głośno i poklepał brunetkę po ramieniu.
Młodszy Winchester zaczął zbliżać się do niebieskookiej. Położył ręce na obręczach fotela, tak że patrzył się prosto w jej oczy. Zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko twarzy Eve. Brunetka parsknęła śmiechem.
- I co teraz zrobisz, Sammy? - powiedziała prowokując go.
Ten pogłębił swój uśmiech i zaczął zbliżać usta bliżej jej. Wtedy dziewczyna uniosła kolano i uderzyła między nogi Sammiego, ten  momentalnie odsunął się od niej.
- Nie na pierwszej randce, Sammy.
Możecie sobie tylko wyobrażać to jak w tym momencie Dean zaczął się krztusić ze śmiechu, zrobił się czerwony. Sam siedział na swoim krześle czując się lekko zażenowany.
- No Sammy, zawsze ci tak idzie z panienkami? - drwił blondyn.
- Zamknij się! - warknął. - Idę zrobić kolacje, a ty wytłumacz jej co to Pierwsze Ostrze.
- Od kiedy to ty rządzisz? - jego brat zdawał się być oburzony.
Sam nic nie odpowiedział, poszedł do kuchni zrobić kolację dla ich trójki, a Dean tłumaczył Eve co to Pierwsze Ostrze.
Rano dziewczyna obudziła się wyspana jak nigdy dotychczas. Usiadła na łóżku i wyciągnęła się ziewając przy tym. Przypomniała się jej sytuacja ze wczorajszego wieczora, uśmiechnęła się sam do siebie. Po chwili jednak zaczęła odczuwać poczucie winy. Wstała z łóżka i szybko ubrała się w ubrania, które miała wczoraj na sobie, włożyła białe conversy i wyszła ze swojego pokoju. Zaczęła szukać Sama, postanowiła go przeprosić. Szła szarym korytarzem, którego połowa była wyłożona szara cegłą. Najpierw poszła w stronę pokoju bruneta, ale pomyliła pokoje i weszła do Deana, który spał głośno chrapiąc. Spojrzała na swój telefon. Była 10:43 i dziwiło ją, że blondyn wciąż śpi. Po cichu zamknęła drzwi i ruszyła dalej. Tym razem trafiła do pokoju wielkoluda, ale nie było go tam. Westchnęła głośno i skierowała swoje kroki w stronę kuchni. Kiedy tam dotarła, zdziwiła się, ponieważ i tutaj nie było Winchestera. Usiadła więc w pokoju gdzie najczęściej przebywali bracia i postanowiła poczekać. Nie czekała długo, bo po dziesięciu minutach lub piętnastu jej oczom ukazała się sylwetka wysokiego, umięśnionego mężczyzny. Sam miał w uszach słuchawki i był spocony, więc Eve wywnioskowała, że musiał biegać lub trenować. Nie słyszał jej, podeszła do niego cicho i wbiła palce w jego żebra. Brunet szybko odkręcił się celując w dziewczynę z pistoletu.
- Eve? - wyjął słuchawki z uszu. - Nie możesz tak robić, mogłem cię zabić.
- Taa... Wiesz, chciałam cię przeprosić.
Zaczęła mówić, ale przestała widząc zdziwienie malujące się na twarzy Sama.
- Za wczoraj - wyjaśniła.
- Nie ma za co - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Zachowałem się jak dupek, należało mi się, a poza tym nie bolało prawie wcale, masz mało siły.
Dziewczyna na wzmiankę o jej sile zacisnęła usta. Nie lubiła kiedy ktoś ją lekceważył, ale nic nie odpowiedziała.
- Musimy ci kupić ubrania - zauważył Sam.
- Nie trzeba. Wystarczy, że wrócimy do mojego domu po nie.
- Nie możemy. Zrobisz nam coś do jedzenia? - spytała Sam na co dziewczyna polowała głową. - Dobrze, ja pójdę się umyć, zjemy a potem pojedziemy kupić ci coś do ubrania - uśmiechnął się i zaczął iść w stronę łazienki.
- Czekaj! Nie mam pieniędzy! - Eve krzyknęła za nim.
- Nie szkodzi, ja mam! Nie przejmuj się! - donośny krzyk mężczyzny rozniósł się na pół bunkra.
Eve zrobiło się głupio, nie chciała, żeby wydawali na nią pieniądze. W sumie nie wiedziała do końca kim oni są, ale wolała siedzieć tutaj niż dostać się w łapy Crowleya. Westchnęła ciężko i zabrała się za robienie jajecznicy. Kiedy skończyła usłyszała kroki za sobą, był to oczywiście Sam. Wziął swoją porcje i razem usiedli przy stole.
- Może chciałabyś coś o sobie opowiedzieć? - zagadnął brunet.
- Ale co?
- Może o swojej rodzinie? Dlaczego mieszkałaś sama?
- Gdy miałam 15 lat moi rodzice zaginęli. Wtedy przyjechał Bobby, oczywiście wcześniej go nie znałam. Obiecał mi, że jak nie znajdzie moich rodziców to się mną zajmie i tak zrobił. Rzadko się spotykaliśmy, ale gdy się już widzieliśmy to zachowywaliśmy się jak prawdziwa rodzina. Rozumiałam, że on miał swoje życie i sprawy, ale jestem bardzo wdzięczna, że mi pomógł - wstała od stołu i odniosła swój talerz do zlewu.
- Bobby był wspaniałym człowiekiem, był dla mnie i Deana jak drugi ojciec.
Dziewczyna uśmiechnęła się, ale nic nie odpowiedziała. Sam wziął kluczyki do Impali i razem wyszli najpierw informując o tym Deana.
Dojechali do miasteczka i weszli do pierwszego lepszego sklepu z ubraniami. Eve wybrała kilka par spodni, bluzki, bluzy, swetry i bieliznę. Sam spojrzał na jej buty i stwierdził, że potrzebne jej będą mocniejsze, więc wybrali razem żółte trapery dla dziewczyny i dżinsową kurtkę z puchem. Mężczyzna zapłacił za wszytko i wrócili do bunkra.
- Wreszcie jesteście, ile można kupywać ubrania? - zdziwił się Dean.
- Eve jest dziewczyną i trochę zajął jej wybór. Musiałem jej pomoc, wybierała takie nie praktyczne rzeczy - brunet zaczął narzekać.
- Oj wal się Sammy - uśmiechnęła się Eve i pobiegła do swojego pokoju przebrać się w czyste rzeczy.

Hello sweet heart! 💚
Wiem, że na razie jest nudno, ale niedługo akcja się rozkręci kochani.
Nawet nie wiecie jak mnie cieszą kolejne wyświetlenia i te kilka gwiazdek!
Oby tak dalej mooses 😘

Świat, którego nie chcesz znać [spn]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz