TO BYŁO ŁATWE

133 14 0
                                    

2 miesiące później
Niska brunetka w okrągłych okularach przeciwsłonecznych wyjęła pewnie swoją odznakę FBI, jej partner zawtórował za nią. Od kiedy Dean zmienił się w demona Eve i Sam próbowali go znaleźć, ale nie mogli sobie odmówić kiedy natrafiali na jakaś sprawę. Winchester nie sądził, że dziewczyna tak wpasuje się w bycie łowcą, nigdy nie chciał dla niej takiej przyszłości. Wciąż miał nadzieję, że wróci do swojego dawnego życia.
Miesiąc temu Crowley podpisał pakt z Samem gdzie obiecywał, że ani on, ani jego demony czy ktoś na jego rozkaz nie skrzywdzą dziewczyny. W zamian demon chciał tego samego. Nie chciał jeszcze ginąć z ręki Sama.
Pomimo zabezpieczenia Eve nie chciała opuszczać życia łowcy, chociaż jeszcze tego nie powiedziała brunetowi. Przekonała go, żeby została z nim dopóki nie odnajdą Deana.
Dwójka właśnie opuszczała dom starszej kobiety. Wsiedli do kradzionego auta i odjechali.
- To mi wygląda na mściwego ducha, a tobie partnerko? - zaśmiał się Sam.
- Może to i duch.
- Ostatnio przesłuchiwałaś demona. Wiesz coś na temat Deana? - mężczyzna spoważniał.
- Podobno pracuje dla naszego kochanego Crowleya, chyba zabija dla niego, ale nie wiem czy co do tego można mu wierzyć. W końcu to demon.
Brunet kiwną tylko głową i zatrzymał się na poboczu. Spojrzał na Eve. Stała się inną osobą przez te kilka miesięcy. Strasznie zniosła stratę Deana jak i Castiela, z którym nie miała kontaktu od starcia blondyna z Metatronem. Wiedział, że anioł jest dla niej ważny, ale ten nie wysłuchiwał nawet jego modlitw.
On sam też nie trzymał się dobrze i mógł przysiąc, że gdyby dziewczyna nie wspierała go teraz to by zwariował. Bardzo brakowało mu Deana, marzył tylko o tym żeby go znaleźć.
- Nie martw się Eve - założył twoje włosy za ucho. - Znajdziemy Deana i go wyleczymy.
Dziewczyna westchnęła głęboko. Oboje postanowili zostać pod domem tamtej kobiety i zobaczyć jak potoczą się sprawy.

Wieczorem dwójka łowców słysząc krzyki wbiegła do domu staruszki, z którą rozmawiali kilka godzin wcześniej. Zobaczyli jak duch ściskając jej gardło podnosi ją do góry. Sam szybko strzelił w ducha nabojem z soli. Zjawa rozmyła się w powietrzu. Eve szybko wyjęła sól ze swojej torby i wysypała ją twórca okrąg w środku, którego znajdowała się staruszka. Po skończeniu również weszła do środka.
- Proszę pani - zaczęła lekko klepać ją w policzek.
- Co się dzieje? - spytała przerażona.
- To duch. Może niedawno ktoś zmarł z pani rodziny?
- Nie... - starsza kobieta była bardzo przestraszona.
- A może kupiła pani jakiś stary przedmiot na pchlim targu? - spytał szybko Sam kolejny raz odpędzając ducha.
- Tak, to ten naszyjnik - kobieta zdjęła ze swojej szyi łańcuszek z zielonym szmaragdem.
Eve wyrwała jej go z ręki, a następnie posypała solą i polała benzyną. Sam dokończył zadanie rzucając w przedmiot zapaloną zapałką. Po chwili cała trójka patrzyła jak duch płonie krzycząc.
- To było łatwe - zauważyła Eve kiedy wsiadali do auta.
Sam nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się pod nosem.

- Castielu, proszę odezwij się - Sam klęczał przy swoim łóżku ze złożonymi rękami do modlitwy. - Eve bardzo się o ciebie martwi, ja z resztą też. Nawet nie wiesz co przytrafiło się Deanowi. Nie możesz nas tak zostawić Cass. Powiedziałeś, że będziesz chronił Eve, ona cię teraz potrzebuje.

Castiel wszedł do budki telefonicznej i wykręcił numer Deana.
- Tu Dean, nie mogę teraz gadać. Jeżeli to coś poważnego to dzwoń do mojego brata. 555-873-208.
Czarnowłosy szybko wykręcił numer do Sama.
- Halo? - Cass usłyszał głos młodszego Winchestera.
- Sam. Musisz po mnie przyjechać.
- Gdzie jesteś?
- Nie wiem...
Niebieskooki rozejrzał  się w okół siebie. Nagle zauważył tabliczkę z nazwą miasta.
- Jestem w Mount Veron. Sam pośpiesz się, myśle, że anioły chcą mnie dopaść.
- Schowaj się gdzieś. Jutro spotkajmy się przy tej budce, koło 16.
- Rozumiem, do zobaczenia.
Castiel odwiesił słuchawkę.

Sam szybko namierzył z jakiej budki telefonicznej dzwonił Cass. Zabierając kluczyki ze stołu i wkładając buty krzyknął:
- Eve! Ubieraj się jedziemy po Cassa!
Dziewczyna jak oparzona wyszła ze swojego łóżka i pobiegła w stronę garaży.

Następnego dnia koło 15 dwójka łowców była na miejscu. Musieli jedynie poczekać na anioła, który zjawił się punktualnie o wyznaczonej godzinie. Eve spojrzała na twarz Castiela, a w jej oczach pojawiły się łzy. Biegiem rzuciła się na niego i zawiesiła na jego szyi. Anioł nie wiedział jak zareagować, ale ją objął. Usłyszał jak płacze.
- Eve, już dobrze jestem tutaj.
- Gdzie byłeś ten cały czas? - oderwała się od niego i popatrzyła z wyrzutem.
- Długa historia, ale musimy się stad wynosić. Tu nie jest bezpiecznie - rozejrzał się w okół siebie.
Po wypowiedzeniu tych słów przez anioła ktoś rzucił się w jego stronę i gdyby nie szybka interwencja brunetki Castiel leżał by teraz martwy. Jak się okazało to był inny anioł próbujący zabić Cassa. Sam rzucił się biegiem w stronę mężczyzny z anielskim ostrzem w ręce. Ten zauważając napastnika odepchnął dziewczynę w stronę jeziora, do którego wpadła. Brunetka nie umiała pływać, a woda była bardzo głęboka. Sam szybko poradził sobie z aniołem, który chciał iść zabić. Rozejrzał się, ale nie widział, żeby głowa Eve była na powierzchni wody. Bez dłuższego zastanowienia wskoczył do jeziora.
Eve po upadku nie potrafiła nawet stanąć na nogi. Po chwili woda wdarła się do jej ust a następnie płuc. Już traciła przytomność kiedy poczuła wielkie ręce obejmujące ją w pasie. W mgnieniu oka znalazła się na powierzchni i mogła zaczerpnąć powietrza.
- Sam, dziękuje - w jej oczach pojawili się łzy.
- Hej nie płacz. Co się stało? Nie umiesz pływać?
- Nie... od zawsze boje się wody i przez to nie potrafię pływać - wyjaśniła. - Sam przytul mnie.
Brunet przyciągnął ją do siebie i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Następnie podniósł ją i razem z Casem wsiedli do auta, przykrył dziewczynę kocem, a ta po chwili zasnęła. Sam stwierdził, że dzisiejszą noc spędzą w pobliskim motelu, bo nie jest w stanie kierować, ponieważ jest zmęczony.

Świat, którego nie chcesz znać [spn]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz