ZMIANY

117 16 2
                                    

Następnego dnia rano Sam przygotowywał śniadanie dla wszystkich. Robił naleśniki. Nagle do kuchni wpadła Eve i zaczęła pić wodę z kranu. Była spragniona po śnie. Do jej nozdrzy dostał się słodki zapach naleśników.
- Cześć Sammy.
Postanowiła, że zapomni o tym co się wczoraj stało albo chociaż spróbuje. Nie było to łatwe zadanie, ale przecież nie może wzbudzić podejrzeń reszty.
- Hej. Jak ci się spało? - odparł Sam smażąc naleśnika.
- Dobrze, mogę kilka? Jestem głodna.
- Tak, już ci nakładam - brunet podał jej talerz z uśmiechem.
- Dziękuję - usiadła przy blacie i zaczęła jeść.

Sytuacja pomiędzy parą nie poprawiła się z biegiem czasu. Eve już od miesiąca odtrącają Sama, a ten nie chcąc się jej narzucać zaprzestał swoich poczynań. Już nawet nie prosił dziewczyny o rozmowę, dała mu jasno do zrozumienia, że nigdy nie będzie nas.
Eve nauczyła się lepiej walczyć i posługiwać się bronią. O dziwo bardzo dobrze rozumiała zaklęcia i często je trenowała. Dean i jego brat nie chcąc, żeby dziewczyna została czarownicą często chowali księgi zaklęć, ale dziewczyna wiedziała gdzie jest umiar w jej wygłupach.
Równie dobrze radziła sobie w rozpoznawaniu i rysowaniu różnych znaków takich jak pułapki na demony. Razem z pomocą Castiela nauczyła się wielu symboli, które chroniły przed aniołami. Cass również chciał nauczyć brunetkę enochiańskiego, ale to przyswajała nieco ciężej.
Właśnie teraz razem z Deanem i Samem wracali z polowania. Było to jej pierwsze, na którym była za zgodą braci. Bardzo cieszyła się ze swojego sukcesu. Zabiła wiedźmę.
Ciężko jej było przekonać braci, żeby zgodzili się wziąć ją na polowanie, ale pokazując im, że jest gotowa pokazała, że może być pomocna.
- Ale wiesz, że po zabiciu Crowleya więcej się w to nie bawisz? - spytał Dean.
- Tak wiem.

2 miesiące później
Eve nie mogła pojąć jak mogło do tego dojść. Klęczała obok łóżka, na którym leżało ciało Deana. Płakała już chyba kilka godzin, nie mogła przyjąć do wiadomości tego, że blondyn nie żyje. Była sama, Samuel gdzieś pojechał, a Castiel ignorował jej modlitwy. Teraz jedynie pałała nienawiścią do Metatrona. Durny, tchórzliwy anioł, który miał się za boga. Nagle poczuła czyjaś obecność w pokoju. Szybko zerwała się na nogi celując pistoletem w niskiego mężczyznę. Rozpoznała, że to Crowley.
- Eve - uśmiech zagościł na jego twarzy. - Kopę lat, ale lepiej uciekaj stad myszko.
- Ani mi się śni - warknęła i strzeliła w klatkę piersiową demona.
Wciąż nie była najlepsza w polowaniu i zapomniała, że srebrny pocisk nie zabije demona.
- Cóż, sama tego chcesz! - krzyknął.
Rzucił ciałem Eve o ścianę na tyle mocno, żeby straciła przytomność. Podszedł do Deana i włożył w jego dłoń Pierwsze Ostrze, następnie ułożył jego rękę na klatce piersiowej. Teraz obserwował tylko jak blondyn otwiera oczy... czarne, demoniczne oczy.
Kiedy Sam wszedł do bunkra czuł w powietrzu zapach siarki. Wyjął pistolet, w którym były naboje z pułapka na demony. Szybko pobiegł w stronę pokoju Deana. Zobaczył tam nieprzytomną Eve. Podszedł do niej i klepał delikatnie po policzku, żeby się obudziła.
- Hej Eve co się stało?
Dziewczyna ocuciła się na dźwięk głosu Sama. Łapczywie złapała powietrze w płuca i szepnęła:
- Crowley.

Tum tum tum Polsat 😅
To się porobiło...
Wiem, że kilka rzeczy nie zgadza się z tym jak było w serialu, ale to nic ;)
Trochę nuda, ale akcja musi się jakoś rozkręcić
Podoba się?
Do następnego mooses! ❤️

Świat, którego nie chcesz znać [spn]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz