ABADDON

143 15 6
                                    

Eve przez następne kilka dni źle się czuła. Sam przez wyrzutu sumienia ciągle z nią siedział i pilnował, żeby niczego jej nie zabrakło. Pierzasty aniołek wciąż nie dawał znaku życia dziewczynie przez co myślała, że straciła przyjaciela. Codziennie modliła się do niego i prosiła o wybaczenie, ale nie uzyskała żadnego odzewu od Castiela.
- Sammy? - spytała podnosząc się z pozycji leżącej i zdejmując koc z nóg.
- Tak?
- Jak myślisz Cass jest na mnie zły?
- Myśle, że bardzo się na tobie zawiódł - dziewczyna spuściła głowę do dołu.
- Wybaczy mi?
- Na pewno. Nie przejmuj się, on jest bardzo zajęty.
- Wiesz co takiego robi?
- Nie mam pojęcia Eve.
Tak naprawdę Sam wiedział czym zajmuje się teraz Cass. Tropił on Abaddona, ale dziewczyna nie powinna tego wiedzieć. Już pokazała jak jest nieodpowiedzialna.
Nagle para usłyszała wrzask Deana, który ich wolał. Jak najszybciej mogli ruszyli w stronę pokoju dziennego.
To co Eve tam zobaczyła przerosło jej największe oczekiwania. Jej anioł leżał na ziemi i ledwo oddychał. Po mimo tego, że wciąż była słaba podbiegła do Cassa i przytuliła go. Zaczęła płakać.
- Eve cieszę się, że znów cię widzę - uśmiechnął się smutnie. - Jak się czujesz?
- Dobrze Castielu - wychlipiała w jego klatkę piersiową. - Ale to teraz nie jest ważne, co ci się stało?
- O tym opowiem potem. Wiem gdzie jest Abaddon - popatrzył poważnym wzrokiem na Deana. - Za kilka godzin będzie w następnym mieście - Castiel podał wszystkie potrzebne informacje Deanowi i Samowi.
- Cass o co chodzi? Co ci się stało? - pytała niecierpliwie dziewczyna.
- Demony trochę mnie poturbowały kiedy dowiedziały się, że śledzę Abadona, ale spokojnie zabiłem je wszystkie moim anielskim ostrzem.
- Castiel przecież ty jesteś aniołem, te rany powinny się już dawno zagoić, a ty teraz prawie umierasz i kim jest Abaddon? - spanikowała brunetka.
Castiel tylko westchnął głęboko.
- Abaddon to Rycerz Piekła, ja jestem w takim złym stanie, ponieważ moja łaska się wyczerpuje.
Anioł czuł się dziwnie, teraz on musiał coś komuś tłumaczyć, a nie na odwrót.
- Co to znaczy, że łaska ci się wyczerpuje? Co to w ogóle jest łaska? - niezrozumienie malowało się na twarzy dziewczyny.
- Mała, daj Cassowi odpocząć - zaśmiał się Sam. - Albo chociaż pomóżmy mu położyć się na łóżku - Castiel cały czasu leżał na ziemi.
Bracia wzięli pod pachy anioła i zaprowadzili do jednego z pokoi.
- Eve zaopiekujesz się Cassem? My musimy wyjść - powiedział Sam.
- Idziecie do Abaddona?
- Tak i proszę nawet nie próbuj iść za nami. Nie chce żeby coś ci się stało.
- Dobrze i tak muszę się zająć Casem.
Brunet uśmiechnął się do niej smutno i wyszedł z pokoju. Razem z bratem udał się do Crowleya po Ostrze.

7 godzin później
Denver w stanie Kolorado
Dean stał na przeciwko rudej kobiety. Oboje mierzyli się wzrokiem. Sam leżał na ziemi, przygwożdżony poprzez moc Abaddona. Kobieta stwierdziła, że to walka pomiędzy nią a blondynem. Znajdowali się w starym magazynie. O dziwo nie było sług rudej.
Dean nie czekając dłużej rzucił się na Abaddona. Ta ode pchała go swoją mocą telekinezy(dop. Aut. Idk czy właśnie tą moc mają demony, chodzi mi o to że rzucają ludźmi machnięciem ręki). Blondyn odbił się od ściany, a ostrze wypadło z jego ręki. Kobieta zaczęła się śmiać co rozzłościło łowcę. Z rządzą mordu w oczach rzucił się na rudą. Niestety nie miał ostrza, nie wiedział gdzie jest. Podczas szarpaniny Sam doczołgał się do broni i rzucił ją bratu. Blondyn szybko złapał ostrze i przyłożył do gardła Abaddona, ale ona nie poddała się tak szybko i resztkami sił rzuciła po raz kolejny Deanem o ścianę. Tym razem przygwoździła go do niej, a ostrze znów leżało z daleka od zielonookiego.
- Myślałam, że będzie ciężej pokonać braci Winchester - zaśmiała się.
Wtedy blondyn popatrzył na Ostrze, które jak na zawołanie znalazło się w jego ręce. Teraz nawet zdołał przezwyciężyć moc Abaddona i zaczął iść w jej stronę.
- Nie! Ty nie możesz! Jesteś tylko człowiekiem!
Ruda wycofywała się do tylu, ale Dean był już przy niej i po raz kolejny trzymał ostrze przy jej gardle. Tym razem przeciągnął nim po skórze kobiety. Następnie zaczął atakować jej umierające ciało, cały czas je dźgał.
- Dean! Już wystarczy! - krzyknął Sammy podchodząc do brata.
Blondyn wstał od ciała rudej i spojrzał na brata. Brunet zauważył, że na sekundę oczy starszego zmieniły barwę na czarne. Miał nadzieje, że to tylko mu się przewidziało.
- Stary oddaj to Ostrze.
Dean posłuchał brata i oddał mu broń, ten zawinął ją w ręcznik. Zielonooki bez słowa skierował się w stronę auta, a Sam, żeby się upewnić spalił jeszcze ciało Abadona, a następnie dołączył do Deana.
Razem ruszyli w stronę domu, do Eve i Castiela.

Świat, którego nie chcesz znać [spn]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz