SPRAWA

176 16 1
                                    

Kiedy Eve otworzyła oczy zobaczyła nad sobą wzrok Castiela. Anioł siedział nas nią z uśmiechem.
- Siedziałeś tu całą noc? - spytała podnosząc się z łóżka.
- Tak, anioły nie sypiają, ale to nie ważne. Miałaś niespokojny sen. Śniło ci się coś złego? - spytał z troską.
- Nie, Castielu, ale dziękuję że pytasz - uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Jesteś głodna? Spróbuje coś ugotować, nie bardzo wiem jak, ale spróbuje - niebieskooki wstał ze swojego miejsca.
- Cass dziękuje, ale sama zrobię sobie jeść. Chcesz iść ze mną?
- Tak, myśle, że tak.
Złapała go za rękę i pociągnęła za sobą, biedny Castiel nie wiedział za bardzo jak ma się zachować. Eve śmiała się biegnąc razem z aniołem, wciąż trzymała jego rękę. Mogła tez usłyszeć cichy śmiech Castiela. Minęli Sama i Deana, którzy siedzieli skacowani przy stole w kuchni.
Kuchnia była wielka. Znajdowały się tu metalowe blaty, dwie lodówki i wiele szafek. Pomieszczenie to wyglądało jak kuchnia w restauracji. Brunetka domyślała się, że kiedyś mieszkało tu wiele osób. Razem z Cassem zajęli się przygotowywaniem śniadania dla Eve, bracia Winchester nie mieli ochoty jeść.
Sam przyglądał się z zazdrością jak para robi naleśniki. Był zazdrosny o anioła, to on powinien znajdować się na jego miejscu. Obudziły się w nim uczucia, które do tej pory drzemały w jego wnętrzu. Wcześniej niska brunetka nie znaczyła dla niego nic więcej niż siostra, ale teraz czuł nieprzyjemne kłucie w sercu. Sam nie wiedział czego chce. Patrzył jak Castiel bezkarnie dotyka Eve, co prawda pod jego rękoma znajdowały się tylko barki dziewczyny lub dłonie, ale to było dla niego za dużo. Uśmiechnął się sam do siebie. Nigdy wcześniej nie był w takim stanie, chyba że chodziło o Jessice. Jego dawna ukochana zmarła dawno temu, ale wciąż pamiętał ją jakby widzieli się wczoraj. Pociągnął głębokiego łyka whisky. Wrócił do obserwowania przyjaciół. Widział jak Eve się śmieje z bezradności anioła, a on uśmiecha się do niej w podziękowaniu za pomoc.
- Hej Castiel! - krzyczy Sam. - Możemy pogadać?
Anioł patrzy na niego po czym kieruje spojrzenie na dziewczynę, pyta ją:
- Poradzisz sobie? - i odchodzi od niej dopiero jak ta pokiwa twierdząco głową.
Wychodzą na zewnątrz. Sam patrzy z nienawiścią na anioła.
- Od kiedy nie ustępujesz Eve na krok? - Samuel wypluwa ociekające jadem pytanie.
- Od wczoraj. Przyrzekłem sobie, że będę jej aniołem stróżem i nie pozwolę jej skrzywdzić. To chyba dobrze? - Castiel nie rozumie dlaczego Winchester ma do niego pretensje.
- Tak, znakomicie - odpowiada brunet i wchodzi do bunkra.
Cass podążył za nim do Eve. Poczuł z nią niezwykłą więź z czego jest zadowolony.

Dean przeglądał gazety. Męczyło go ciagle siedzenie w zamknięciu, nie wychodzili już od półtorej tygodnia. Odrzucił od siebie stos papieru ze złością wymalowaną na twarzy. Wziął laptopa Sama i przeglądał strony internetowe komisariatów policyjnych.
"Biały mężczyzna został zaatakowany przez dzikie zwierze, które wyrwało mu serce z piersi"
Dean uśmiechnął się do siebie, ponieważ wiedział, że to nie zwierze. Podrywał się z krzesła i skierował swoje kroki w stronę pokoju swojego brata. Brunet smacznie spał.
- Wstawaj królewno! - wydarł się blondyn.
Sam momentalnie obudził się i celował do brata pistoletem, który wyciągnął spod poduszki.
- Bierz buty i jedziemy - zielonooki podniósł obuwie brata stojące obok łóżka i rzucił nimi w niego.
Sam oburzył się, ale wykonał polecenie brata.
Obaj poszli szykować broń oraz potrzebne rzeczy. W tym samym czasie Eve obudziła się. Była bardzo ciekawska, więc udała się do pokoju dziennego, żeby zobaczyć co robią bracia. Była bardzo zdziwiona, ponieważ nigdzie nie widziała Cassa, a ten przez ostatnie półtorej tygodnia nie spuszczał z niej wzroku. Brunetka cieszyła się, w końcu znalazła przyjaciół. Wcześniej nie miała zaufanych osób tylko zwykłych znajomych, którzy pewnie, nawet teraz, po jej zaginieciu nie martwią się o nią.
- Hej, co robicie? - spytała wesoło.
- Wybieramy się na polowanie - odparł Dean.
- Czy mogę iść z wami?
- Nie, nawet nie próbuj nas przekonać - warknął Sam oburzony samym faktem, że dziewczyna śmie pytać o coś takiego.
- Proszę - jej oczy zaszły łzami. - Dam sobie radę. Ostatnio ty i Cass uczyliście mnie samoobrony.
- Eve zrozum, to nie zabawa, nie chcemy żeby coś ci się stało - Sam schylił się do brunetki, teraz stali twarzą w twarz.
Brunet nie mógł znieść widoku smutnej dziewczyny. Westchnął ciężko.
- Dobra możesz z nami iść, ale słuchasz nas. Jak mówimy skacz przez okno to skaczesz, rozumiesz? - brunetka polowała głową z uśmiechem.
- O nie! - wtrącił się Dean. - Nie chcę mieć i jej krwi na rękach.
- Spokojnie - uspokoił go brunet. - Eve będzie w motelu z Casem.
Dean zastanawiał się chwile, ostatecznie się zgodził. Blondyn zadzwonił do Cassa i umówili, że anioł będzie czekać na nich w motelu. Brunetce nie podobał się plan Sama, więc już knuła swój własny. Wsiedli do auta i ruszyli w dość długą drogę...

Hello sweet hearts! 💚
Kolejny nudny rozdział 😩
Jestem już śpiąca, wiec na 100% są błędy.
Do następnego mooses 😘

Świat, którego nie chcesz znać [spn]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz