#8

1K 156 110
                                    

Kamil cały czas siedział pod drzwiami Petera, od czasu do czasu rozmawiali i żartowali, ale wystarczyła im po prostu swoja obecność. To, że byli w osobnych pomieszczeniach nie miało żadnego znaczenia, chociaż znacznie utrudniało rozmowę, a w tym momencie strasznie potrzebowali swojej bliskości, nie było wiadomo kto dzisiaj odpadnie, ale nadal czarne chmury wisiały nad Prevcem. Kamil zauważył zbliżającego się Kevina, który w ręce trzymał klucz od pokoju, podszedł i otworzył drzwi. Stoch patrzył na niego z wdzięcznością, w pewnym momencie chciał przytulić Bicknera za wszystko co dla nich zrobił, ale Kevin to wyczuł, bo odezwał się do niego.

— Nie patrz się tak na mnie, powinieneś raczej podziękować Andreasowi. Jego słowa rozbiły Manuela na kawałki, kazał mi wypuścić Petera, sytuacja robi się coraz gorsza, atmosfera gęstnieje, a napięcie na linii Manuel — Andreas spokojnie zapewniłoby prąd całemu budynkowi na najbliższy tydzień.

— Na kogo zagłosujesz wieczorem? — zapytał Peter, wychodząc z pokoju, który na pewien czas stał się jego celą.

Kevin wzruszył ramionami i podrapał się po głowie, sam nie wiedział do końca czyje imię napisze na kartce, wiedział co było najrozsądniejszą opcją, ale nie mógł tego zrobić.

— Manuel zrobił zamieszanie wokół ciebie. Myślę, że parę osób będzie się jednak tego trzymało i zagłosują tak ja powiedział. Reszta pewnie weźmie pod uwagę właśnie jego, też bym na niego zagłosował, żeby trochę załagodzić sytuację w twierdzy, no ale Manuel po wypadku Markusa albo morderstwie czy jak tam to nazywacie, wziął mnie pod swoje skrzydła, zaproponował mi wspólny pokój, myślę, że mój głos i tak nie będzie miał większego znaczenia. Najlepiej będzie jak zagłosuje na siebie, może inni też to zrobią i opuszczę budynek jak Domen, będę miał przynajmniej święty spokój i nie będzie potrzeby, żebym lawirował i co chwile zmieniał strony. Liczyłem, że przyjazd tutaj okaże się świetną zabawą, ale rzeczywistość brutalnie zweryfikowała moją wizję. Chociaż prawda jest taka, że jeżeli Manuel odejdzie to atmosfera tutaj będzie dość znośna, ale chyba na niego nie zagłosuję — odparł Kevin.

— Wątpię, że ktoś dzisiaj odpadnie. Pewnie nikt nie uzyska połowy głosów, ale jutro już pewnie dużo się zmieni — powiedział Kamil.

Kevin spojrzał na niego z ukosa, Stoch mówił to z taką pewnością, jakby był wróżką i przepowiadał przyszłość.

— Dlaczego tak uważasz? — zapytał Bickner.

— To proste, dzisiaj jeszcze nie dostaliśmy żadnego listu. Za każdym razem ta kartka papieru robi wielkie zamieszanie, więc nie zdziwię się jak kolejny list pomoże nam odnaleźć winnych. W zasadzie szukamy winnych, ale nawet nie wiemy czego? Jeżeli chodzi o Markusa, czy nie możemy założyć, że to był po prostu nieszczęśliwy wypadek? Obwiniamy się nawzajem i to nas dzieli. Uważam, że warto by się było skupić na tym dlaczego tu jesteśmy i kto nas tu sprowadził, może to wszystko własnie do tego dąży. Jeśli odkryjemy prawdę, może znowu będziemy wolni — odparł Kamil.

***

— Nie chce już tu być, chce jechać do domu, to miejsce jest okropne, oni wszyscy są okropni. Jeszcze kilka dni temu myślałem, że to moi przyjaciele, ale każdy z nich myśli tylko o sobie, niech to się wreszcie skończy — wyrzucił z siebie Kraft i wtulił się w poduszkę.

— Nie dramatyzuj. Powiem ci coś jutro rano, ale chcę zobaczyć jak rozwinie się sytuacja po dzisiejszych eliminacjach, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, to może już jutro wrócimy do domu — odparł Michael.

Kraft podniósł głowę, żeby spojrzeć na swojego współlokatora, zaczął się zastanawiać co za plan zrodził się w jego głowie, ale w pewnym momencie z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.

twierdza strachu | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz