Andreas poczuł uderzenie w twarz, co wyrwało go ze snu. Przestraszył się, że któryś z pozostałych skoczków próbuje pozbyć się konkurencji szybciej i w trochę inny sposób niż poprzednie instrukcje zakładały. Kiedy otworzył oczy i usiadł na łóżku nikogo nie było w pokoju, ale Stephan, który leżał tuż obok niego rzucał się na łóżku i mamrotał niewyraźnie.
— Andreas nie, nie róbcie mu tego, proszę — bełkotał.
Wellinger zauważył, że po jego policzkach spływają łzy. Stephan miał sen, najwidoczniej był on o nim i nie należał do najprzyjemniejszych. Już wczoraj Niemiec zaczął się zastanawiać, czy to aby nie czas najwyższy, żeby Steph wrócił do domu, a to co zobaczył w łóżku tylko go w tym upewniło. Atmosfera panująca w twierdzy za bardzo mu się udzieliła, strach przejął nad nim kontrolę, więc najbezpieczniej byłoby poprosić wszystkich o głos na Stephana. Zostanie w twierdzy mając pewność, że nic złego mu się nie stanie i jest w miejscu, w którym jest bezpieczny, w miejscu, w którym nic mu nie grozi — było najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Andreas przyglądał się współlokatorowi, który zaczął się już uspokajać. Promienie słońca wpadające do pomieszczenia przez okno zaczęły oświetlać jego twarz, co wybudziło go ze snu. Steph spojrzał na Andiego, który siedział na łóżku i spoglądał na niego z ukosa.
— Już nie śpisz? — zapytał.
— Jak widać, coś mnie obudziło — stwierdził Wellinger — Śniło ci się coś?
Stephan uśmiechnął się, ale Andreas wiedział, że to nie był szczery uśmiech. Kiedy spojrzał mu w oczy zrozumiał, że wszystko co padnie teraz z jego ust będzie kłamstwem.
— Nic mi się nie śniło, a szkoda. Liczyłem, że przyśnisz mi się ty i łąka pełna kwiatów, która będzie tysiąc razy lepsza niż miejsce, w którym właśnie się znajdujemy.
— Przepraszam... — powiedział Andreas.
Steph spojrzał na niego niezrozumiale, przysunął się do niego na łóżku i przytulił najmocniej jak potrafił, chwile trwali tak w bezruchu.
— Za co mnie właściwie przepraszasz? Nie pamiętam, żebyśmy się o coś pokłócili — stwierdził.
— Za to, że wczoraj wyśmiałem to co powiedziałeś, po prostu nie wierzę jakoś w to, że to mogłaby być prawda. Siedzimy tutaj już kilka dni, działo się tyle rzeczy, że naprawdę nie wiem już co mam myśleć, może faktycznie coś tam słyszałeś, ale źle osądziłeś skąd pochodzi ten dźwięk. Może nasze umysły mają już tego dość i chcą po prostu stąd uciec. Zostało nas czterech, koniec coraz bliżej, więc może w końcu znajdziemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie chce, żebyś próbował bawić się w detektywa i ryzykował swoje życie. Steph chce, żebyś był bezpieczny. Nie mam nikogo oprócz ciebie, nie mogę pozwolić na to, żeby stało ci się coś złego — odparł Andreas.
— Było minęło, obiecuję, że się już nie będę narażał. Będę grzeczny! — krzyknął Stephan, dając Wellingerowi kuksańca w ramię.
Andi uśmiechnął się do niego, rozluźniając nieco atmosferę w pokoju, jednak w myślach wciąż toczył walkę. Zapewnienia co do nie pakowania się w kłopoty były tylko słowami, które Steph mógł rzucić na wiatr. Znali się nie od dziś, więc Andreas zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel może tych słów nie dotrzymać. Może być grzeczny, może być bezpieczny, wszędzie, ale nie tu.
Kiedy Leyhe wstał z łóżka, żeby ruszyć korytarzem w stronę łazienki, Wellinger został sam i odezwał się cicho sam do siebie, ale jego słowa miały innego adresata.
— Przepraszam cię za to co zrobię.
***
— Więc twierdzisz, że skoro wczoraj Kamil odszedł z własnej woli, bo chciał, żebyś ty tutaj został i wygrał, to dzisiaj odejdzie Stephan? Przecież to bez sensu, niby z jakiego powodu miałoby się tak stać? — zapytał Manuel wymachując rękoma.
CZYTASZ
twierdza strachu | ski jumping
FanficKoniec Raw Air okazał się dopiero początkiem. Tajemniczy sms z nieznanego numeru sprawił, że kilkunastu skoczków zostało w hotelu w oczekiwaniu na tajemnicze limuzyny, które miały ich gdzieś zawieźć, jednak nikt nie wiedział dokąd. Droga przez las c...