-Co ty robisz?! Gdzie mnie prowadzisz?! Czy to bezpieczne by chodzić w nocy po górach?! W ogóle wiesz gdzie idziesz?!- rzuciłem szamocząc się próbując się wyrwać z uścisku jego dłoni
-Oczywiście- uśmiechnął się po czym ruszył przodem ciągnąc mnie dalej – Od wypadku boję się wchodzić do jakichkolwiek pojazdów. Dlatego też zacząłem wędrować po okolicy i sprawdzać jak daleko mogę zajść- odpowiedział, strach przed pojazdami. No tak klaustrofobia. Szliśmy drogą ułożoną z drobnych kamieni chrupiącymi pod naszymi stopami. Panowała głucha cisza co jakiś czas przerywana naszymi sapnięciami. – Przyznam że kiedyś gubiłem się tutaj wiele razy ,ale teraz czuję się jak w swoim własnym ogrodzie- zaśmiał się
-No dobrze- mruknąłem- Ale co chcesz robić w górach o tej porze?- zapytałem oskarżycielsko gdy na chwilę przystanęliśmy, Yixing wyciągnął z kieszeni latarkę. Jej światło oświetliło nam dalszą drogę, która potrwała niebywale krótko. Zhang pociągnął mnie za rękę wprowadzając na wielką polanę na wzniesieniu. Wiatr poruszał wysoką trawą i pobliskimi drzewami, przez chwilę świszczało mi w uszach. Światło latarki znikło. Podniosłem głowę w górę. To właśnie chciał mi pokazać. Niebo było obsiane gwiazdami. Nigdy tylu nie widziałem, w życiu . Błyszczały przyjaźnie dając temu miejscu wręcz magicznej aury. – Niesamowite- wymamrotałem oniemiały stojąc przy Yixingu
-Stąd jest lepszy widok- rzucił beznamiętnie, usiadłem na trawie nie przestając napawać się widokiem nieba. Zhang jedynie spojrzał i bez słów usiadł obok mnie.
-Wiesz...- odezwał się po chwili- Całkiem nieźle dajesz sobie radę jako lekarz
-Co?- bąknąłem ocknąwszy się z obserwacji. Tego się nie spodziewałem. –D-dzięki- mruknąłem bawiąc się rękami
-Nie mogę ocenić twoich umiejętności ,ale widząc po mieszkańcach tryskających energią. Nadajesz się do tego doskonale- rzucił wpatrując się we mnie
-Próbujesz mnie pocieszyć?- zapytałem podejrzliwe
-Mówię co myślę- powiedział potrząsając ramionami – Po za tym nie jesteś jak moi rodzice- westchnął kręcąc głową, odwróciłem się w jego stronę. Tylko dlaczego się tak czuję? Mam wrażenie że to na mnie spoczywa wina za to wszystko. –Moi rodzice umarli w wypadku przez moich krewnych, a twój przyjaciel odebrał sobie życie- przybliżył się do mnie- To nie twoja wina- wyszeptał kładąc dłoń na moim ramieniu
-M- może... masz rację- westchnąłem chowając twarz w dłoniach
-Na pewno- zaśmiał się całując mnie czubek głowy, po czym objął mnie szczelnie otulając swoim ciepłem
-A to za co?- zapytałem podnosząc wzrok na niego, za pewnie wyglądając jak burak. Wywnioskowałem to po jego wyrazie twarzy. Rzadko bywa uśmiechnięty.
-A za nic- zaśmiał się cicho- Widzisz u nas nie musisz się wysilać by zobaczyć gwiazdy Junmyeon – wyszeptał mi do ucha
***
Rano obudził mnie Yifan ,który z jakiegoś powodu posiada pozwolenie do wchodzenia do każdego pokoju. Nie znalazł mnie u mnie to przyszedł do Zhanga. Jego reakcja obudziła nas oboje. Tak spałem z Yixingiem. Nie było tak źle jak przypuszczałem. Ze spaceru wróciliśmy gdy zaczynałem przysypiać, powoli świtało. Po pobudce szybko zwlokłem się z łóżka zakrywając się za swoim szlafrokiem. Wu na pewno czegoś się domyślał.
-Jesteś zły?- zapytał nieśmiało stojąc za moimi plecami , gdy siedzieliśmy w klinice nad jakimiś zamówieniami
-Nie , nie jestem, ale kto normalny wchodzi bez pukania do czyjejś sypialni i jeszcze budzi śpiące niej osoby?!- odwróciłem się do niego na krześle posyłając mu gniewne spojrzenie- Co ty sobie wyobrażałeś?
-No bo...- westchnął siadając niedaleko mnie przynosząc sobie krzesło z poczekalni- Od jakiegoś czasu zauważyłem że Yixing dość mocno się do ciebie klei. Trochę mnie to zaniepokoiło. Dlatego gdy was tak zobaczyłem dzisiaj uznałem że zaciągnął cię siłą do łóżko. Zmartwiłem się- tłumaczył się żarliwie
-Nie bój się nic mi się nie stało- mruknąłem uśmiechając się krzywo – I nie świadczę żadnych usług jak Luhan- zaśmiałem się cicho przekładając papiery- Po prostu razem spaliśmy, nic wielkiego
-Ale wiesz że gdyby zrobiłby krzywdę , wszystko by spadło na mnie – burknął wzdychając
-Nie martw się ...- w sumie coś się tam działo, ale nie chce tego wspominać, chociaż nie było to takie złe
-Naprawdę?- zapytał marszcząc brwi- Po twoim wyrazie twarzy można was podejrzewać o wiele rzeczy
-Zamknij się Yifan, nic się nie działo- zapewniałem- Przystańmy przy tym że nic mi nie zrobił- westchnąłem przeczesując nerwowo włosy –Powinieneś wiedzieć że ma problemy z zaśnięciem , dlatego też możesz być o mnie spokojny – powiedziałem poważniejąc
-Kim... czy ty?- zapytał po chwili- Zacząłeś coś do niego czuć?- spojrzałem na niego tępo. Oczywiście że nie. To przysługa ,tak? Przecież to nic nie znaczy że chce mu pomóc. Zmarszczyłem brwi.
-Że co?- mruknąłem pod nosem
-Jakoś zachowujesz się inaczej- zauważył dumnie- Jakby coś naprawdę między wami było- rzucił rozsiadając się na krześle
-Nie żartuj sobie- zaśmiałem się nerwowo
-Nie musisz tego ukrywać przede mną- wskazał na siebie- Wiem że Yixing czasem gada głupoty ,ale to spoko facet. Wiem że na takiego nie wygląda ,ale tak jest. Tylko trochę trzeba z nim spędzić czasu- uśmiechnął się pogodnie. Spojrzałem po sobie. To prawda. Odkryłem tą dobrą stronę Zhanga o dziwo. Jest naprawdę miły, tak czasem mówi bardzo dziwne rzeczy ,ale nie licząc tego jest...
-No dobra- bąknąłem rumieniąc się lekko
- No ba- zaśmiał się serdecznie – Dobra idę otwierać- stanął na równe nogi i skierował się o głównego wejścia
Czyżby Yifan znał mnie lepiej niż ja siebie? Zacząłem nerwowo chodzi po pokoju. Nie to nie dorzeczne. Pokręciłem głową. Ciężko mi rozmyślać o moich uczuciach ,a zwłaszcza rozmawiać o nich. To co przeżywałem z nim też niełatwo zaklasyfikować do typu związku. Trudno mi powiedzieć co dokładnie myślę i czuję o Zhangu. Bardzo trudno. Czy zaczynam coś do niego czuć, coś bardziej niż przyjaźni? A może źle zrozumiałem Wu, może mówił o przyjaźni. Moje nogi poniosły mnie na korytarz.
-Junmyeon – usłyszałem głos, podniosłem głowę
-Co ty tu robisz?- odskoczyłem gwałtownie. Co robi Zhang w klinice? Coś się stało. Patrząc na niego wygląda tak jak zawsze. Włos lekko roztrzepane, wyraz twarzy spokojny i bez namiętny, postura delikatnie przygarbiona. – Coś się stało?- podszedłem nieśmiało
-Zostawiłeś to w domu- wskazał na czarną teczkę, zapomniałem o niej wychodząc z domu. Głupi Yifan poganiający mnie podczas śniadania
-O dziękuję- westchnąłem odbierając przedmiot uśmiechnąłem się
-Do zobaczenia w domu- skierował się do wyjścia, skamieniałem. Czy on kiedykolwiek tak się do mnie odezwał? Nie możliwe. Chyba musiałem to sobie sam powiedzieć. – Wiesz Junmyeon do twarzy ci w fartuchu – uśmiechnął po czym zniknął
-Cholera- szepnąłem pod nosem czując jak moja twarz wręcz płonie
____________________________________________________________________________
Tak nie sprawdziłam tego rozdziału przepraszam,ale się podjarałam że go napisałam i no... Dziękuję za przeczytanie, mam nadzieję że się spodobało i widzimy się w kolejnym rozdziale <3
PS. ZOSTAWCIE COŚ PO SOBIE
👲
CZYTASZ
My Doctor | SULAY
FanfictionJestem Kim Junmyeon , pracuję jako internista i jak na złość trafiłem do Chin. Gatunek : fluff, love, funny Paring główny: Sulay Inspirowane mangą : "Pod niebem pełnym gwiazd" autorstwa Isaku Natsume #117 w #funny