Krótko po wyjściu Anabelle udałam się do domu. Przede mną był spory kawałek, jednak uparłam się, że spacer dobrze mi zrobi. Na szczęście wczoraj zabrałam ze sobą dość dużą torebkę, w której miałam trampki, więc nie było problemu z kilku kilometrowym chodzeniu w szpilkach.
Na moje nieszczęście w połowie drogi lunął deszcz. Kiedy wychodziłam z domu Styles'a na niebie nie było ani jednej chmurki, jednak los mnie nienawidzi. Kiedy wchodziłam do mieszkania byłam cała mokra i zziębnięta. Z tego powodu od razu udałam się do łazienki,aby wziąść gorący prysznic.
Jak się okazało w niedzielę wieczorem nawet on mnie nie uratował. Moja głowa pękała, już nie od nadmiaru alkoholu, miałam zatkany nos i odczywałam okropny ból gardła. Nie chciałam opuszczać pracy, dlatego w poniedziałek rano zebrałam w sobie wszystkie siły by dotrzeć do kancelarii.
Harry przyjechał dwie godziny po mnie, dlatego że był na rozprawie. Miał na sobie czarne spodnie i koszulę, rozpiętą o guzik więcej niż zwykle. Śpieszył się bo za chwilę miał przyjść adwokat z Anabelle, aby uzgodnić warunki rozwodu. Cieszyłam się, że był na tyle zapracowany, że nie zorientował się w jakim stanie jestem. Wiedziałam, że chłopak od razu wysłałby mnie do domu lub do lekarza, za czym nie przepadałam.
Około trzynastej Styles wyszedł ze swojego gabinetu, odprowadzając do drzwi klienta. Nie zorientowałam się, kiedy stanął nad moim biurkiem.
- Mogłabyś proszę pójść po lunch? Zapo... Boże, Claire, wszystko okay? - złapał moją brodę i podciagnął ją do góry. Zmuszona, spojrzałam w jego oczy, które skanowały moją twarz. Po chwili jego dłoń przeniosła się na moje czoło. - Jesteś rozpalona. Boli Cię coś?
- Jest dobrze - mruknęłam zachrypnięta. Widziałam, że mi nie wierzy, ale mogłam spróbować.
- Czemu nie zostałaś w domu?
- Mam za dużo pracy, nie mogę opuszczać.
- Musisz. Odwioze Cię do domu, wstawaj - przewróciłam oczami i powoli wstałam. Mimo wszystko, mój organizm chyba uznał to za zawrotną prędkość bo zakręciło mi się mocno w głowie. Nie mogłam zorientować się co się dzieję ponieważ świat wirował. A może to ja?
- Proszę Pani, budzimy się. Już, już - usłyszałam dość nie przyjemny, męski głos. Jęknęłam cicho, czując nieprzyjemne zawroty i łomotanie w głowie. - Kroplówka zleci do końca i będziemy się zmywać. Należałoby zabrać ją do lekarza.
- Dlaczego jej nie zabierzecie? - powiedział niewyraźnie Styles. Jego głos był milszy dla moich uszu. Powoli otworzyłam oczy będąc ciekawa co się dzieję wokół mnie.
- Takie procedury. Jak się czujesz, Claire? - powiedział ratownik medyczny, który przyklękiwał obok mnie. Dopiero się zorientowałam, że leżę na kanapie w gabinecie Styles'a.
- Dobrze, chyba - uśmiechnęłam się lekko i spoglądnęłam na Harry'ego. Widziałam zmartwienie w jego oczach. - Co się stało?
-Zemdlałaś przy wstawaniu. Wystraszyłaś mnie - usiadł na stoliku. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, jednak przerwał to ratownik.
Kilka chwil później siedziałam w aucie Harry'ego, który zawoził mnie do przychodni. Lekarz wypisał mi ogromną receptę, więc w drodzę do mojego domu wjechaliśmy do apteki. Styles upewnił się, że dotarłam na swoje piętro i położyłam się do łóżka po czym wyszedł.
Następne dni spędziłam w swoim mieszkaniu. Harry odwiedzał mnie codziennie, przywożąc różne smakołyki. Co dziwne, nie miałam na nie ani trochę ochoty więc zawsze kończyły w brzuchu Styles'a. Dziwiło mnie również to, że odrzucał mnie zapach kawy, którą parzyłam dla chłopaka.
Po tygodniu czułam się zdecydowanie lepiej, dlatego mimo ciagłego zwolnienia postanowiłam udać się do pracy. Rano czułam mdłości, jednak zrzuciłam to na chorobę i leki, które brałam.
Harry nie był zadowolony na mój widok. Skrzyczał mnie za moją nieodpowiedzialność, ale ostatecznie namówiłam go na zostanie w pracy chociaż na cztery godziny. Z tego powodu około dwunastej wysłał mnie z powrotem do domu.
CZYTASZ
Boss | h.s.
FanfictionStyles miał wszystko czego człowiek mógłby zapragnąć. Wielki dom, wymarzoną pracę, pieniądze, żonę i dziecko - Charles'a. Claire miała wszystko czego pragnęła ona. Małe, przytulne mieszkanko, przyjaciół i w miarę dobrze płatną pracę, jako sekretark...