Księga VI

823 102 10
                                    

   Wtedy Eliza wstała i pełna determinacji rzekła:            
   Dobra, Bolku, tak się chcesz bawić? W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak zdradzić twój piękny plan. Taka jest kara za donosicielstwo, a karma wraca.
   Mój plan? Jaki... Prus zbladł. Elizo... - Chciał ją przeprosić, ale było za późno.
   Otóż wyobraźcie sobie, że Olek zaplanował sobie sposób na wypromowanie "Faraona"! Waszym kosztem!
   Wszyscy bardzo się zdziwili, nawet Norwid wstał.
   Naszym kosztem? "Faraona"? Mickiewicz zaczął się śmiać. Jak?
   Niech sam wam powie! No, Prusaku, dajesz, ha ha... Ze śmiechu Elizy można było wyczytać, że jest w nienajlepszym stanie i zaczyna powoli popadać w obłęd.
   Noo.... Olek zmieszał się. To wszystko nieprawda. Bo nie chodziło o to. Juliuszu zwrócił się do Wieszcza. Słowacki skrzywił się i odsunął od Bolesława, spodziewając się wyznania miłości. - Bo ja chciałem cię o coś zapytać. Dziś.
   Wiesz, ja naprawdę cię lubię, ale jednak mimo wszystko pozostanę wierny swojej Annie powiedział Julek.
   Jakiej Annie - prychnął Mickiewicz - przecież ty jesteś sam.
   Wiem, ale chcę go odwieść od tego, czego wszyscy będziemy żałowali. Juliusz oparł się o ścianę.
   Nie będziemy tego żałować. Po prostu chcę cię zapytać, czy pozwolisz mi, żebym mógł cię... zaczął tłumaczyć Prus, ale Słowacki mu przerwał.
   O nie! Ty nic mnie... - bronił się jak mógł.
   Juliusz! zagrzmiał Bolesław, a jego kolega w jednej chwili się zamknął. Wiedział, że denerwowanie Prusa mogło skończyć się źle, szczególnie, po historii z Orzeszkową. Dasz mi wreszcie dokończyć? - Odpowiedziało mu milczenie. Wszyscy patrzyli na nich jak na idiotów. Dziękuję. Ja po prostu chcę cię zapytać, czy pozwolisz mi, żebym mógł cię... Przerwało mu kichnięcie Adama.
   Żebymmógłciępoprosić... owspółpracęprzywydaniufaraona wyrzucił z siebie na - dosłownie - jednym oddechu. Ja pomogę wydać ci wiersze, a ty rozreklamujesz moją książkę wśród swoich fanów.
   Stop, koniec, finito! Mam tego wszystkiego dość! Co tu się dzieje!? Eliza nie wytrzymała psychicznie - W tej chwili was zostawiam i wracam do siebie. Muszę... pobyć sama. Żegnajcie. Po czym szybkim krokiem opuściła mieszkanie Wieszczów.
   I została nas piątka podsumował Norwid, który kilka dobrych chwil temu wstał z podłogi.
   Ja też wychodzę. Za dużo hałasu stwierdził Homer i również opuścił dom Mickiewicza.
   W sumie to ja też już się będę zbierał powiedział Bolesław. Homerowi przyda się pomoc na schodach.
   STOP! krzyknął Słowacki, prawie wypluwając płuca. Zatrzymała się nawet Orzeszkowa, która wychodziła z ogródka. NIKT STĄD NIE WYJDZIE, NADAL MUSIMY ODNALEŹĆ RĘKOPIS, A KAŻDY Z WAS MOŻE BYĆ ZŁODZIEJEM!
   Nie, to nie ma sensu... - żachnął się Mickiewicz. Niech Orzeszkowa idzie. Ufam jej na tyle. Homer jest ślepy, bez obrazy. A Prus... Prus to Prus.
   DOBRA odparł po chwili Juliusz DOKOŃCZYMY TĘ SPRAWĘ JUTRO. A tymczasem...nadal pozostaje kwestia tego lowelasa - wskazał na Norwida, który niewzruszenie siedział na podłodze.
   A kupicie mi zabawkową kolej? Taką z pociągiem? powiedział niewinnym głosikiem.
   On coś brał... stwierdził Mickiewicz. Ja proponuję zagrzebać go żywcem, będziemy mieć spokój na dłużej.
   Nie rozumiem go i podejrzewam, że nikt go nie rozumie... Gdzie on w ogóle mieszka? - dopytał Słowacki.
   Biuro detektywistyczne "Norwid & Partnerzy" przy ulicy Maślanej 17. Norwid położył się na dywanie.
   Zwariował, on zwariował - zaśmiał się Słowacki. To pewnie przez ciebie, Adamie, teraz brakuje mu klepek.
   Cóż...chyba trzeba mu jakoś pomóc. Chodź Julek, zabierzemy go do szpitala, a później się zobaczy.
   Poczekaj chwilę. Słowacki podszedł od wesołego Norwida i zdzielił go w łeb. Cyprian upadł nieprzytomny. Doprawdy, byłby ze mnie świetny lekarz - skwitował Juliusz,  a Mickiewicz stał, z szeroko otwartymi ze zdziwienia ustami.
   No - rzekł Adam prawie tak dobry jak twój ojczym.
   Juliusz miał powiedzieć jakąś ciętą ripostę, ale zawahał się tylko, spuścił głowę i postanowił, że najlepiej zrobi, jeśli będzie milczał. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego - Norwid zaczął mówić przez sen, a jego słowa były bardzo niepokojące, wszak wyglądało na to, że zaczął przepowiadać przyszłość.
   Poszli, znaleźli dzieciątko w żłobie - zaczął prorokować.
   W jakim żłobie? - dziwił się Juliusz.
   Mmm... - Norwid przekręcił się na prawy bok. Tragedia... oszustwo... Tadeusz...
   Czy on mi coś zarzuca? zapytał Adam.
   Okno... Kret? Tak, tak, kret... Orzechy... mamrotał pod nosem Cyprian.
   Ja mam wrażenie, że on mnie obraża. Juliusz zdenerwował się i palnął go w łeb jeszcze raz. Wtedy znów zaczął prorokować pełnymi zdaniami.
   Gdy spisek Włochów i Niby-Czechów się ziści, ręce na pancerz połamie białoruski Litwin z Polski...
   Litwin to ja! krzyknął nagle Adam. On wie o rękopisie!
   A Niby- Czechy to pewnie Bolek... Juliusz chciał odpędzić podejrzenia od siebie. Za to Włoch zupełnie nie rozumiem.
   Słowacki... Mickiewicz nie pozostawiał złudzeń, wiedział, kim tak naprawdę jest Niby-Czech.
   Ech... - westchnął Julisz. No dobrze, może posłuchamy, co Pan-Nagle-Jasnowidz ma nam jeszcze do powiedzenia.
   Aaaaa - krzyknął Norwid. Tylko nie krzyże!
   Plecy go chyba bolą błysnął Niby-Czech.
   Czerwono... Pomidory... Samochody parkują i nie biorą reszty! krzyknął z podziwem Norwid, po czym z powrotem zaczął chrapać.
   I coś ty zrobił? powiedział z wyrzutem Mickiewicz. Gdybyś się nie bawił w doktora, nie musielibyśmy słuchać jego paplania. Brawo, gratulacje! Kupię ci fartuch i stetoskop.
   Oj tam... przynajmniej mamy jakiś punkt wyjścia.
   Chyba drzwi. Norwid nagle wstał i stanął w progu.
   O nie krzyknął Juliusz. Jego przepowiednie mogą być prawdziwe. Nie pozwolę sobie odebrać takiej żyły złota. Możemy otworzyć zakład wróżbiarski, zarobimy więcej niż na naszych 'dziełach'.
   Norwid zaśmiał się pod nosem, widząc zdziwione twarze wieszczów, po czym rozpłynął się we mgle, a Adam i Juliusz przebudzili się na sofie w salonie; byli sami...

Przygody Julka i AdasiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz