Do Warszawy przyleciałam kilka dni temu. Powodem była gala Glamour. Szłam spacerkiem do mojej przyjaciółki, ale zatrzymała mnie grupka fanów. Z uśmiechem na ustach pozowałam do zdjęć i podpisywałam się w zeszytach i innych notesach, podtykanych wręcz pod nos.
Stałam przed Pałacem Kultury i Nauki, a moim oczom ukazał się On. Ksawery Artur Atrasit. Wszędzie poznam ten jego sztywny chód. Kroczył ubrany niebieską koszulę, czarną kamizelkę, brudno błękitne jeansy i białe adidasy. Na ramieniu miał zawieszoną siwą torbę. Długie, brązowe włosy opadały delikatnie na połowę jego twarzy.
Przepchałam się przez tłum i ruszyłam za nim. Krzyknęłam dwa razy imię, przez co się odwrócił.
-Ksawery- zdjęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne.
-Ja- uśmiechnął się, w odpowiedzi.
-Dawno się nie widzieliśmy! Gdzie ty się podziewałeś?!
-Siedziałem w Stanach- wydawał się znudzony naszą rozmową. A może był po prostu nie wyspany?
-Poważnie?! Nieźle!
-Tak, a co u ciebie? Widzę, że wciąż na topie?- zerknął wymownie na fanów.
-Taaaa- przeciągnęłam.- ale nie ma kto mi tekstów pisać- puściłam mu oczko.
-Zawsze możemy do tego wrócić- posłał mi słodki uśmiech, który omal nie zwalił mnie z nóg.
-Serio?
-Oczywiście! Wiesz, w sumie możemy się spotkać wieczorem.
-Super! Wiesz gdzie dzwonić.
-Dobrze pamiętam. A teraz wybacz, muszę spadać. Lecę do studia.
-Pracujesz nad czymś?
-Tak, z Brzozowskim.
-Wow. Świetnie.
-Czy ja wiem, dużo gwiazdorzy.
-Ze mną chyba nie miałeś takich problemów, co?- dobra Farna, zacznij go torturować. Dasz radę! Zacisnęłam dłoń na jego bicepsie. Cholera! Wciąż ćwiczy!
-Z tobą nigdy. No może wtedy gdy zmieniałaś tonację na siłę.
-Och- uformowałam usta w małe "o" i zaczęłam sunąć dłonią, aż dojechałam do barku.- musisz lecieć, ale zadzwoń do mnie- stanęłam na palcach, aby ucałować jego policzek.
-Zadzwonię- obiecał odwzajemniając gest. Poczułam na swojej skórze drobne i szorstkie włoski. Wyglądał tak dobrze z tymi dłuższymi włosami i ogolony.
Odszedł, a mi w głowie wciąż wirował zapach jego wody kolońskiej. Nie widziałam go od roku. Z cudem opanowałam radość, gdy z nim rozmawiałam. Teraz gdy był już daleko, mogłam wyskakać szaleńcze szczęście z zapowiadającego wieczoru.
Szybko wybrałam numer Eweliny i połączyłam się z nią. Odebrała po kilku, dla mnie długich sekundach.
-Co jest? Za ile będziesz?- usłyszałam jej głos.
-Tak za dziesięć minut, ale nie po to do ciebie dzwonię! Nie uwierzysz kogo spotkałam!
-No wal.
-Atrasita!- krzyknęłam do telefonu.
-O kurde. Przychodź szybko, musisz mi wszystko opowiedzieć . Zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz- zaśmiała się, przypominając zabawną reklamę kawy.
-Dobra, będę biec. No może przez pięć metrów, więcej nie dam rady. Do zobaczenia.
-Czekam, pa!
Szybkim i jeszcze bardziej radosnym krokiem ruszyłam w stronę mieszkania Eweliny. Jaka ja byłam głupia, że poszłam na piechotę.
Ksawery Atrasit był moim przyjacielem od pięciu lat. Pracowaliśmy razem nad dwoma albumami, Ewakuacją i Winną. Jednak nasze poznanie należy do tych nietypowych.
5 Lat Wcześniej
-Inez, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, żeby tam iść. Wiesz, że ja nie przepadam za imprezami. Poza tym powinnam się uczyć- mruknęłam idąc za przyjaciółką. Wchodziłyśmy właśnie do klubu, w Cieszynie.
-Przestań! Jest weekend!
-A powiedz mi, niby jak kupisz alkohol?
-Patrzyłaś ostatnio w lustro? Jesteś Farna! Znają cię! Tobie sprzedadzą! Chodź, usiądziemy przy barze.
Westchnęłam tylko siadając koło niej. Za ladą stał właśnie Ksawery. Włosy miał wtedy w kolorze jasnego brązu, a żuchwę zdobiła rzadka broda. Inez zaczęła rzucać swoimi gęstymi, blond lokami i trzepotać rzęsami. Starała się chyba go poderwać. Zacisnęłam usta i rozejrzałam się po lokalu, aby nie wybuchnąć śmiechem. Chłopak podszedł do nas i zerknął na mnie.
-Co podać?- spojrzał mi w oczy. Źrenice miał lazurowe, jak woda na Karaibach. Przeszył mnie rozbawionym spojrzeniem i pierwszy raz obdarzył uśmiechem.
-Dwa piwa z sokiem- poprosiłam, próbując nie załamać głosu. Odwrócił się i zaczął nalewać napój do szklanek. Inez patrzyła na mnie zdziwiona.
-Co?- zapytałam.
-Podobasz mu się. Poderwij go. Niezłe ciacho z niego, jakby pochodził jeszcze na siłownie to...
-Proszę- postawił przed nami szklanki.
-Dzięki- uśmiechnęłam się.
-No dawaj- szturchnęła mnie.
Wypiłyśmy razem trzy piwa, a ona ruszyła na parkiet z nowo poznanym Kanadyjczykiem. Cała Inez. Barman znowu pojawił się obok.
-Jeszcze jedno?- zapytał łagodnie, a głos miał ciepły, pogodny, ale szorstki i lekko zachrypnięty.
-Niech będzie- westchnęłam, patrząc na przyjaciółkę.
-Zostawiła cię samą? Nie dobrze.
-Norma.
-Chyba koleżanki powinny trzymać się razem?
-Nie będę jej trzymać, niech się bawi.
-Ale ty nie jesteś chętna, co?
-Nie lubię barów ani klubów.
-To co tu robisz?
-Sama nie wiem.
-A jak masz w ogóle na imię?- przez oczy przebiegła mu wesoła iskierka, a ja wybuchnęłam śmiechem. On mnie nie znam. Jakie to przyjemne uczucie.
-Przepraszam. Ewa. A ty...
-Ksawery- wytarł dłoń w ścierkę i podał mi ją. Delikatnie ją uścisnęłam.- To czym się zajmujesz, Ewo?
-Szczerze? Jestem piosenkarką.
-Naprawdę?
-Mhm- kiwnęłam głową. Podeszła do nas Inez i uwiesiła się na mojej szyi. Wiedziałam, że to ten moment. Wracamy do domu. Podałam chłopakowi pieniądze i poprosiłam o serwetkę. Nabazgrałam na niej swój numer telefonu i uśmiechnęłam się. On wręczył mi swój ciąg cyfr.
Tak zaczęła się moja znajomość z tym facetem.
CZYTASZ
Znak
FanfictionEwa przylatuje do Warszawy na ważną galę. Niespodziewanie spotyka swojego przyjaciela, z którym nie widziała się od roku. Życie piosenkarki odwróciło się o 180 stopni, gdy zrywa z chłopakiem i w końcu sprawę uczuć bierze w swoje ręce. Nie wie, że je...