Obudziłam się wyspana i dziwnie szczęśliwa. Wstałam z łóżka i podniosłam z podłogi białą koszulę Ksawerego i ubrałam. Pachniała jego perfumami. Pozbierałam resztę ubrań z podłogi i wyniosłam do łazienki. Tam umyłam zęby, znowu jego szczoteczką. Umyłam również szybko włosy samym szamponem. Po zakończeniu porannej toalety, ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam jajka i bekon zapakowany hermetycznie. Położyłam wszystko na blacie. Postanowiłam, że przygotuję dla niego śniadanie. Ciekawe gdzie poszedł. Może biegać, wiem, iż to była jego rutyna. Zaparzyłam sobie kawę w kubku z napisem „Mr. Right", który dostał ode mnie. Włączyłam wiatrak, stojący na blacie i powietrze wokół przyjemnie się ochłodziło.
Przypomniało mi się jak Ewelina poznała Ksawerego.
Dwa lata temu
-To powiesz mi na kogo czekamy?- zapytała zniecierpliwiona Ewelina.
-Na mojego przyjaciela. Pracuję z nim przy płycie- odpowiedziałam, przejrzałam się w telefonie. Siedziałyśmy w Warszawskiej kawiarni i zajmowałyśmy się najlepszą zabawą na nudę. Oceniałyśmy facetów.
-Dobra, a ten?- wskazała na blondyna przy ladzie.
-Nie, zaobrączkowany. A ten?
-Błagam cię- spojrzała na mnie wymownie.- Patrz tam. Ten!- wskazała na drzwi, w których stał Ksawery.
-To jest właśnie Ksawery- pomachałam mu i ruszył w naszą stronę.- Jak wyglądam?
-Dobrze jak zawsze. Przystojniak z niego.
-Wiem, cicho. Cześć- przytuliłam mężczyznę.- Ksawery to Ewelina. Ewelina, Ksawery.
-Miło mi- podał jej dłoń.
-Mi też- uścisnęła ją.
-To co zamawiasz? Polecam ci latte z karmelem, pycha!- zerknęłam na niego.
-Wiesz, że unikam cukru.
-Dlaczego?- wtrąciła Ewelina.
-Bo Ksawery to wystarczająco słodki chłopak- zaśmiałam się.
-W to wątpię. Cukier jest po prostu nie zdrowy, a ja odżywiam się w miarę zdrowo.
-Czyli nie jesz słodyczy?- spojrzała na mnie.
-Jem tylko gorzką czekoladę z dużą ilością prawdziwego kakao.
-Rozumiem, a trenujesz coś? Ja chodzę na boks od nie dawna.
-Ja tylko siłownia, basen i biegi, ale kiedyś trenowałem kolarstwo.
-Naprawdę?- zapytałam. On się tylko uśmiechnął w moim kierunku.
Z wspomnień wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Pobiegłam do sypialni i odebrałam połączenie od mojej przyjaciółki, Oli.
-Hey!- powiedziałam.
-Cześć. Słyszałam o Martinie.
-Skąd?
-Mam swoje źródła. Jak się trzymasz? Chcesz się spotkać i wypłakać?
-Spokojnie, mam się świetnie. Nawet lepiej niż z nim.
-A co robisz?
-Pamiętasz tego przystojniaka, o którym ci opowiadałam, Ksawerego? Ten z którym pracowałam przy płycie. Brunet, wysoki, lazurowe oczka...
-Pamiętam!
-To jestem właśnie w jego mieszkaniu i robię śniadanie.
-Jesteś niemożliwa! Już tak szybko się otrzepałaś?
-Związek z Martinem skończył się w momencie, gdy poznał tą dziewczynę. A z tego co wiem, Ksawery już od dawna się we mnie podkochiwał. Wiem, to brzmi sukowato, ale on jest naprawdę cudowny.
-Domyślam się, właśnie obczajam go na Facebooku. Czemu tylko na mnie lecą jacyś brzydale w okularach?- zaśmiałam się na jej obrażony ton.
-Ksawery też nosi okulary, ale przeważnie soczewki. Także nie przejmuj się.
-Tak, ale on ma sześciopak!
-Dobra, ja kończę muszę zrobić śniadanie!
-Pfff już mnie porzucasz dla wyrzeźbionych mięśni! Dobra!
-Wiesz, że cię kocham?
-Wiem! Ja ciebie też. Jak będziesz miała dość jego towarzystwa, zadzwoń wyjdziemy na jakąś kawę.
-Będę pamiętać. Pa- rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i zabrałam się za gotowanie.
Smażyłam jajecznicę z bekonem i nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam w stronę korytarza i pojawił się w nim Ksawery. Ubrany w T-shirt koloru khaki, jeansy i jasną jeansową kurtkę. Rzucił siatkę z zakupami na ziemię i patrzył na mnie tępo. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Podszedł do mnie i wręcz rzuciła na moje usta. Pchnął me ciało na blat, na którym mnie posadził i całował dalej. Jednak robił to nie tak jak wczoraj, ale bardziej agresywnie i zachłannie. Dłońmi sunął po moich udach, ale nagle zaczął się odsuwać. Przyciągnęłam go z powrotem i rozpięłam jego spodnie. Jęknęłam jak z siłą rozerwał koszulę, która okrywała moje ciało. Zsunął dłoń do swojego krocz i wyjął członka z bokserek. Przejechałam po nim dłonią i pociągnęłam mężczyznę za kark do swoich ust. Sunęłam po jego penisie w górę i w dół, szybko wprawiając go w wzwód. Cholera! Bóg dobrze go wyposażył. Stopniowo przyśpieszałam ruchy ręki i z jego gardła wyrwało się niskie, stłumione jęknięcie. Przywarłam do męskich ust moimi i lekko przygryzłam wargę Ksawerego. Nagle pochwycił moje nadgarstki i uniósł do góry. Złapałam za uchwyt szafki i poczułam jak we mnie wchodzi. Mruknęłam zadowolona, dociskając jego biodra nogami. Jedną ręką trzymał moje dłonie, a drugą zacisnął na mym udzie. Próbowałam się uwolnić z ucisku mężczyzny, ale był zbyt silny. Powoli wyszedł ze mnie i spojrzał z uśmiechem na moją rozkojarzoną twarz.
-Co gotowałaś?- mrukną niskim tonem.
-Nie drażnij się tak ze mną.
-Jak?- wsunął mi kciuk do ust, który zaczęłam ssać. Wyjął go i przeniósł do mojego łona, tam przejechał nim kilka razy i wsunął wewnątrz. Wgięłam kręgosłup do tyłu, uderzając głową o szafkę.
-Błagam- jęknęłam, gdy wyjmował i zastąpił kciuk palcem wskazującym i środkowym.
-O co?
-Przestań i nie drażnij się już.
-Skarbie- ucałował moją szyję, czułam jak zjeżdża pocałunkami niżej, zatrzymując się dłużej na piersiach.- Boże, wiesz jak ty odurzająco pachniesz?- mruknął. Ja tylko jęknęłam.
Przeniósł usta na brzuch i skubał zębami moją skórę. Udało mi się jednak uwolnić nadgarstki. Złapałam za jego głowę i pociągnęłam do góry, tak, że usta znajdowały się tuż przy moich. Pocałował mnie i oderwał się na chwilę, tylko by oblizać swoje palce. Patrzyłam na niego błagając by w końcu to zrobił. Aż w się doczekałam, powoli wsunął się we mnie i nie da się ukryć, że poczułam ulgę. Ruszał biodrami z zadowalającym tempie. Zrzuciłam z niego kurtkę i zaczęłam zdejmować koszulkę. Tak bardzo pragnęłam poczuć jego skórę, że wszystkie czynności wykonywałam trochę nie poradnie, ale Ksawery z uśmiechem na twarzy mi pomógł. Byłam tak podniecona, że wystarczyło tylko kilka minut i pchnięć, abym doszła. Zaciskając paznokcie na jego karku, czekałam aż do mnie dołączy. W jednej chwili zastygł z głową opartą o szafkę, tuż obok mojej twarzy.
-Chyba nici ze śniadania- zaśmiał się, dysząc nad moim uchem.
-Wyłącz kuchenkę- jęknęłam. On podciągnął tylko spodnie i uniósł mnie. Chichotałam między pocałunkami, gdy niósł mnie do sypialni. Ułożył moje napięte ciało na łóżku i stanął nade mną.
-Ubierz się, zjemy na mieście- po tych słowach, ruszył do drzwi.
-Nienawidzę cię!- rzuciłam w niego poduszką, ale dążył zamknąć drzwi.
��
CZYTASZ
Znak
FanfictionEwa przylatuje do Warszawy na ważną galę. Niespodziewanie spotyka swojego przyjaciela, z którym nie widziała się od roku. Życie piosenkarki odwróciło się o 180 stopni, gdy zrywa z chłopakiem i w końcu sprawę uczuć bierze w swoje ręce. Nie wie, że je...