Siedziałam w ogromnym mieszkaniu. Nowoczesnym i prawie, że surowym. Ściany w salonie miały tylko dwa kolory, grafitowy i żółty. Meble były szare, co idealnie komponowało się z całym pomieszczeniem. Gdzieniegdzie stały duże liściaste drzewka, indziej sansewiery, a za kanapą duża doniczka z bambusem.
-Boże, myślałam, że znudziła cię praca ze mną- zaśmiałam się nerwowo i wzięłam łyk zimnego piwa z butelki.
-Jak mógłbym- chyba był urażony, ale w zabawny i udawany sposób.
-To chwal się! Nad czym pracujesz?
-E tam. Kilka utworów dla Brzozowskiego, trochę dla Lisowskiej i dwa dla Margaret. A ty?
-Rozumiem. A ja? O kurcze, ostatnio nie mam weny, żeby coś napisać. Poza tym, nie mam czasu. Ciągle koncerty, gale albo sesje. Do tego między mną a Martinem się sypie. Ja chcę się przenieść tutaj, a on chce zostać i mieszkać w Pradze- wyznałam, wiedziałam, że jemu mogę powiedzieć wszystko i nie zacznie mnie oceniać.
-Zadam ci pytanie, co się tobie tu podoba?- dość nietypowe pytanie jak na niego.
-Bliskość do ludzi.
-A co się liczy?
-Fani?
-Nie! Znaczy też, ale bardziej.
-Szczęście, żeby je znaleźć- z uśmiechem patrzyłam mu w oczy.
-A masz to szczęście?
-Ostatnio właśnie nie.
-To go szukaj. Poczekaj- wstał z kanapy i ruszył do drugiego pokoju. Przyszedł z kilkoma kartkami w ręku. Usiadł do fortepianu. Tęskniłam za jego grą.
-Chodź, mam coś dla ciebie- rozłożył nuty na pulpicie.
-Piosenka?!- podekscytowanie chciało się ze mnie wyrwać, a ja nieudolnie próbowałam je opanować.
-Chodź- podał mi tekst i jego palce zaczęły biegać po klawiszach instrumentu.
Przewertowałam wzrokiem przez tekst i wydał mi się naprawdę poważny, ale zarazem był niesamowicie liryczny. Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się. Kolejny raz dostaję od tego mężczyzny piosenkę, która jest cholernie romantyczna, a on wydaje się być nie wzruszony. Przy pracy nad Winną było tak samo. Czy on w ogóle ma uczucia? Może naprawdę nie jestem w jego typie. W sumie tak przystojny facet, ogląda się pewnie za długonogimi, szczupłymi blondynkami. Może po prostu miał już kogoś, ale ja o tym nie wiem. Jednak w mieszkaniu nie było nawet śladu kobiety, choć wszystko świeciło od czystości. Nie, to tylko Ksawery i jego mania porządku.
-Ewa?- wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tu- szepnęłam z myślą o tytule.
-Idealnie. Nie miałem jeszcze tytułu- uśmiechnął się tak słodko, że kolejny raz poczułam, jak moje nogi stają się puszystą watą.
Odśpiewałam fragment piosenki i wprowadziłam małą zmianę, która spodobała się Ksaweremu. Usiedliśmy znowu na kanapie, już chciałam pytać co go natchnęło na taki tekst, ale zadzwonił mój telefon. Martin. Pewnie znowu z krzykiem, że się nie odzywam.
-Nie odbierzesz?- Ksawery patrzył na mnie dość zaniepokojony.
-To Martin. Został w Pradze.
-Tym bardziej odbierz! Może to ważne.
-O 23?! Przestań. A tak na marginesie, to jest świetna piosenka.
-Dla ciebie. Napisałem ją myśląc o tobie- myślał o mnie? Ciekawe o czym.
CZYTASZ
Znak
FanficEwa przylatuje do Warszawy na ważną galę. Niespodziewanie spotyka swojego przyjaciela, z którym nie widziała się od roku. Życie piosenkarki odwróciło się o 180 stopni, gdy zrywa z chłopakiem i w końcu sprawę uczuć bierze w swoje ręce. Nie wie, że je...