3.6.

406 38 5
                                    

-Jakiś pomysł gdzie ona może być? -zapytał Kol, chodząc razem z rodzeństwem po lesie już od godziny. Już któryś raz z kolei mijali to same jezioro.

-Znam ten las jak własną kieszeń, ale już sam nie wiem gdzie może być. -Powiedział bezradnie Henrik.

-Może powinniśmy się rozdzielić? Tak będzie łatwiej i szybciej. -Zdecydował Elijah. -Ja pójdę z Rebeką sprawdzić południową i wschodnią część lasu.

-A my północą. -powiedział Klaus, wskazując na Henrika.

-Ja zachodnią. -Mruknął Kol. -Więc do zobaczenia! -krzyknął i już po chwili go nie było.

-On to chyba nic się nie zmienił. -Stwierdził Henrik po chwili.

-Nic a nic. -westchnęła Rebekah, zrezygnowana zachowaniem starszego brata.

-Nie traćmy czasu. -Warknął Klaus. Po jego słowach każdy ruszył w swoją stronę, żeby poszukać najmłodszej z sióstr. Nie wiedzieli co się z nią obecnie dzieje. Czy jest w niebezpieczeństwie czy nie. A każda sekunda była dla nich cenna.

~*~

Kol chodził po lesie już od kilkunastu minut. Nadal nic nie znalazł. Nie wiedział jak sobie radzi jego rodzeństwo w obecnej chwili, ale miał nadzieję, że nie lepiej od niego. Nie chciał znowu być gorszy od reszty. Szczególnie od Klausa. Wiele razy był upokarzany z jego strony. I miał już tego dosyć.

Nagle usłyszał jak gałąź za nim pęka. Odwrócił się gwałtownie za siebie i rozejrzał. Czuł, że nie jest tutaj sam.

-Wyłaź albo źle się to dla ciebie skończy! -krzyknął w stronę drzew.

-Tak witasz dawne kochanki? -zapytała kobieta, wychodząc z pomiędzy drzew. -Kiedyś byłeś bardziej milszy.

-Meredith. -Warknął Kol, zaciskając pięści. -Dlaczego nie dziwi mnie twoja obecność tutaj? -zapytał znudzony.

-Oj, Kol. -Szepnęła i pokręciła głową rozbawiona. -Nadal jesteś taki sam jak kiedyś.

-Po co się zmieniać?

-Jestem ciekawa czy nadal jesteś tak dobry w łóżku jak kiedyś.

-To też się nie zmieniło. -Powiedział i uśmiechnął się pod nosem zadowolony z siebie.

-Nawet w to nie wątpię.

Kobieta podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Położyła dłonie na jego ramionach i zacisnęła palce na nich. Czuła uważny wzrok chłopaka na sobie. W pewnym momencie złapała go za kark i przyciągnęła do siebie po czym pocałowała, co on dopiero po chwili odwzajemnił.

-I nadal świetnie całujesz. -Stwierdziła po dłuższej chwili, po tym jak się od siebie odsunęli.

-Nigdy nie wyszedłem z normy.

-I dobrze. -Szepnęła tajemniczo. -I to bardzo dobrze.

Kol spojrzał na nią zdezorientowany, nie wiedząc o co chodzi. Nawet nie zdążył zareagować gdy Meredith podniosła rękę a on nagle poczuł ból w kark i padł po chwili na ziemię nieprzytomny.

-I wciąż tak samo naiwny jak siostrzyczka.

Zaśmiała się podle po czym zaklęciem podniosła go i ruszyła do tylko sobie znanego miejsca.

~*~

Clair obudziła się z bólem głowy. Nie miała siły na nic. Nawet na to by ruszyć palcem, ale zdawała sobie sprawę, że nie jest tutaj sama. I to niekoniecznie była Meredith.

-Clair. -Szepnął Kol, siedząc naprzeciwko niej. Był przykuty do krzesła tak jak ona. Obudził się godzinę temu i był strasznie wściekły gdy zobaczył tutaj swoją siostrę. Mógł się od razu domyślić, że ta wiedźma stoi za jej zniknięciem. -Clair. -Powtórzył głośniej.

-Kol? -zapytała słabo, unosząc głowę by na niego spojrzeć.

-Nic ci nie zrobiła?

-Jak widzisz, żyję. -Mruknęła cicho. -Co ty tutaj robisz?

-Szukałem cię...

-Kol, nie mów mi, że znowu... -zaczęła z nadzieją, ale ona szybko minęła.

-Daj spokój, jasne? -warknął zły.

-Kol. -Westchnęła ciężko i znowu opuściła głowę. -Przecież pamiętasz co się stało ostatnim razem...

-Pamiętam. -Mruknął zdenerwowany.

-Obiecaj mi, że to się nie powtórzy. Że nie pozwolisz jej drugi raz na to samo. Obiecaj mi to, Kol.

Pierwotny  patrzył na swoją siostrę uważna. W jej głosie usłyszał błaganie, smutek, strach. Wiele negatywnych emocji na raz. Wiedział jak ostatnim razem przeżywała to co się stało, dlatego tym razem nie pozwoli na to. Nie dopuści by historia się powtórzył.

-Obiecuję.

Gwizdka + kom = nowy rozdział

PrzysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz