Rano cała piątka rodzeństwa zeszła na dół. Po całym domu było czuć zapach śniadania dlatego kierując się tym tropem, weszli do kuchni. Okazało się, że to ich gospodarz robił śniadanie.
-Ooo, już wstaliście. -stwierdził, gdy tylko ich zauważył. -Siadajcie do stołu. Śniadanie zaraz będzie gotowe. -dodał i wrócił do robienia śniadania.
Rodzeństwo popatrzyło po sobie po czym udali się do jadalni. Zajęli miejsca przy stole i milczeli. Nie wiedzieli co powiedzieć. Sytuacja, w której się znaleźli była dla nich nowością. Nawet nie wiedzieli z kim mają do czynienia. Nie mieli bladego pojęcia nawet jak on wygląda. Nic o nim nie wiedzieli.
W końcu chłopak wszedł do jadalni. Położył na stole talerz z jedzeniem po czym usiadł przy stole.
-Smacznego. -Powiedział i nałożył sobie dwa tosty na talerz i zaczął jeść.
Pozostali na początku byli lekko zdezorientowani, ale już po chwili także zaczęli nakładać na talerz jedzenie i jedli.
-Tak właściwie to jak się nazywasz? -zapytała po kilku minutach Rebekah.
-Aleksander. -Odpowiedział po chwili, nawet nie unosząc głowy, którą ciągle miał pod kapturem.
-Czemu ciągle nosisz kaptur? -zapytał zaciekawiony Elijah.
-Mam blizny na twarz, których się wstydzę. Odstraszają ludzi.
-Skąd je masz?
-Są tutaj zwierzęta, które nie są mile nastawione do ludzi. To bestie.
-Myślałam, że jesteśmy tutaj sami. -Mruknęła Clair.
-Właściwie to tak. Jesteśmy jedynymi ludźmi.
-Nie tęsknisz za rodziną?
Chłopak się spiął na wzmiankę o rodzinie, co nie uszło uwadze innych. Zacisnął dłoń na widelcu.
-Rodzice nie żyją. -Powiedział z obojętnością.
-Nie masz rodzeństwa? -zapytała zaciekawiona Rebekah.
-Mam. -Mruknął. -Żyją. Ułożyli sobie życie.
-Skąd to wiesz skoro tkwisz tutaj? -zapytał z drwiną Kol.
-Bo to wiem. -warknął Aleksander.
-Skąd mamy mieć pewność, że nas nie oszukujesz? Może chcesz nas zabić?
-Kol. -Warknęła ostrzegawczo Clair po czym spojrzała na chłopaka. -Przepraszam za brata. On często plecie głupoty.
-Nic się nie stało. Smacznego. -Powiedział po czym wstał i opuścił jadalnie.
-No co? -zapytał Kol, unosząc ręce do góry w geście poddania się, gdy Clair posłała mu groźne spojrzenie.
-Nie musiałeś być dla niego taki chamski. -Warknęła.
-Co ty go tak bronisz? Zakochałaś się w nim?
Clair spojrzała na niego z niedowierzaniem. Wstała i opuściła jadalnie.
-No i coś ty zrobił? -zapytała wścieka Rebekah.
-A tobie o co chodzi?!
-Dobrze wiesz, że ona kocha Damona.
-Doskonale też zdajesz sobie sprawę co zrobił jej Marco. -dodał Elijah. Każdy z nich już znał tą historię. Długi musieli namawiać siostrę by im o wszystkim powiedziała. Na początku się opierała, ale w końcu się zgodziła. Okazało się, że Marco ją zgwałcił i dodatkowo torturował tak, że jej ciało było zmasakrowane. Znalazła ją Katherine Pierce, która jej pomogła.
-Gdybym mógł to zabił bym drania. -Warknął Klaus. Z nim było najgorzej. Wpadł w szał po tym jak usłyszał tą historię. Zabił wiele osób w gniewie. Dopiero Tatii udało się go uspokoić.
-Nie ufam temu całemu Aleksandrowi. -Mruknął Kol.
-My także, ale musimy tutaj zostać i poszukać sposobu żeby się stąd wydostać. -Powiedział Elijah. -I dowiedzieć się jakim trafem tutaj trafiliśmy.
~*~
Aleksander siedział nad jeziorem i myślał. Wiedział, że jego goście będą chcieli się stąd wydostać, że będą szukać sposobu na powrót. Tak samo jak on sam, gdy się tutaj dostał. Próbował się stąd wydostać na wiele sposobów, ale zwyczajnie nie mógł. Nie wiedział jak. Dlatego gdy oni się tutaj pojawili, pojawiła się w jego sercu nadzieja. Liczył na to, że oni zechcą mu pomóc. Nie chciał tutaj dłużej być, ale obawiał się, że już nie wróci. A jeśli tak to tylko do jednego miejsca by trafił.
-Tutaj jesteś.
Nagle usłyszał głos za sobą. Odwrócił głowę i ujrzał Clair, która patrzyła na niego z lekkim uśmiechem.
-Coś chciałaś? -zapytał spokojnie.
-Nic... Po prostu chciałam cię poszukać. No i przeprosić za zachowanie mojego brata.
-Nic się nie stało. Rozumiem, że jest do mnie wrogo nastawiony.
-Kol zawsze taki był. I już raczej się nie zmieni. -Powiedziała, siadając obok niego.
-Rozumiem, nie musisz go tłumaczyć. Sam pewnie nie mógł bym wam od razu zaufać. -Mruknął i zaśmiał się krótko. -Więc... wyszłaś za mąż...
-Tak. -Szepnęła i uśmiechnęła się na samo wspomnienie o Damonie. -Mamy razem córkę... Victorię.
-Ładne imię.
-Chcieliśmy żeby coś ono znaczyło... Pewne osoby chciały ją zabić. Musieliśmy walczyć żeby przetrwać. Ona była naszym zwycięstwem. Naszym skarbem. I zawsze będzie.
Aleksander złapał ją za dłoń i lekko ścisnął. Clair spojrzała na niego. Choć nie widziała jego oczu to i tak czuła, że on wpatruje się w jej.
-Wrócisz do nich, obiecuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem czy będę w stanie dokonać tą część... Dopadł mnie taki stan, że ciągle płaczę 😢 Przepraszam Was bardzo 😢😞😖Gwizdka + kom = nowy rozdział

CZYTASZ
Przysięga
ФанфикRodzeństwo Mikaelson zapada w magiczną śpiączkę lecz budzą się w innym wymiarze, gdzie są tylko oni choć nie do końca. Spotykają kogoś kogo już nigdy mieli nie zobaczyć na oczy. Więzy rodzinne zostają wystawione na próbę. Okładka wykonana przez: @Ka...