3.9.

391 37 2
                                    

Damon, jak każdego dnia, siedział przy łóżku swojej żony. Przesiadywał przy niej przez cały czas. Nie odstępywał jej na krok. Jedynie żeby zająć się córką, ale nią najbardziej opiekowała się teraz Davina mimo, że ona także cierpiała po stracie ukochanego. Podejrzewał, że opieka nad dzieckiem w pewien sposób pozwala jej zapomnieć choć na chwilę o tym wszystkim. Damon tak nie potrafił. Za każdym razem jak patrzył na córkę to widział w niej Clair. Jej widok sprawiał mu ból. Znacznie większy niż patrzenie na "śpiącą" żonę.

-Clair. -Szepnął, łapiąc ją za jej chłodną dłoń. Serce mu się krajało gdy patrzył na jej bladą twarz. -Czas wstawać, kochanie. -Dodał drżącym głosem. Zawsze powtarzał te słowa gdy się budził. Miał nadzieję, że to tylko zły sen i ona zaraz się obudzi i go przytulił, mówiąc jakim to on był idiotą, że miewa takie głupie sny. Ale niestety to była prawda, bolesna rzeczywistość. -Victoria dziś w nocy znowu płakała. Davina miała już do niej iść, ale kazałem jej iść spać. Zasłużyła na to. Bo wiesz... ciągle się nią zajmuje za co jestem jej ogromnie wdzięczny. -uśmiechnął się słabo, gładząc delikatnie jej dłoń kciukiem. -Ona tęskni za tobą. Ja także, Clair. Wszyscy za tobą tęsknią. Nie wiem czy mnie słyszysz, ale wiedz, że cię kocham. I nie poddam się. Znajdę sposób by cię odzyskać. Tylko proszę cię, ty też się nie poddawaj. Nie dam rady bez ciebie żyć. Nie poradzę sobie sam. -Szepnął. Po jego policzkach spływały łzy. Nie miał siły by je wytrzeć z twarzy. Jeśli ktoś teraz by tutaj wszedł i uznał go za słabego to i tak miałby to gdzieś. Nic się dla niego w tej chwili nie liczyło poza Clair. -Wiem, że jesteś silna. Zawsze byłaś. Dlatego proszę cię o jeszcze jedno, kochanie. Udowodnij to. Nie mi, rodzeństwu, naszej córce czy komuś innemu. Udowodnij to sobie. -Uniósł jej dłoń do swoich ust i złożył na niej delikatny i czuły pocałunek. -Kocham cię, blondie.

Położył jej dłoń na łóżku po czym wstał. Patrzył na nią jeszcze przed kilka minut po czym z bólem serca opuścił pokój. Chciał jeszcze przy niej zostać, ale nie mógł. Musiał wrócić do szukania sposobu na powrót jej ukochanej i pozostałych Mikaelsonów. Czuł się bezsilny. Szukał już tyle czasu. Nawet szukał pomocy wśród czarownic, ale nawet one nie były w stanie pomóc. Już nie wiedział gdzie ma szukać pomocy, ale poddać się też nie mógł. Tu chodziło o życie jego żony. A dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Nawet zginąć.

~*~

Katherine siedziała na kanapie w salonie i piła burbon. Tylko to mogła robić w tej sytuacji. Wolała się upijać by w nocy opuścić rezydencję i udać się na miasto by zapolować na ludzi. W tej sytuacji lubi zatapiać swoje kły w szyi swych ofiar. Uwielbiała delektować się ich strachem i bólem. Za każdym razem wysyszała ich z krwi. Te chwile były dla niej zapomnieniem. Ucieczką od tej sytuacji, w której się znaleźli. Mimo, że się nigdy do tego nie przyzna to cierpiała przez stratę ukochanego. Nie umiała sobie z tym wszystkim poradzić. Codziennie nosiła maskę obojętności żeby nie pokazywać jak bardzo cierpi.

-Tak myślałam, że cię tutaj znajdę. -mruknęła cicho Tatia, siadając na kanapie obok niej.

-Pierwszy razy chyba dobrze myślałaś. -Powiedziała ironicznie Katherine po czym napiła się alkoholu ze szklanki.

-Ja także cierpię, Katherine. -Szepnęła, patrząc na nią ze smutkiem w oczach. Jej własne były opuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Każdej nocy płakała w poduszkę, tęskniąc za ukochanym. Najgorsza była dla niej ta bezsilność. Nic nie mogła zrobić bo po prostu nie wiedziała jak. -Ale trzeba wierzyć, że w końcu wrócą.

-Marne szanse. -Mruknęła cicho z obojętnością w głosie.

-Może i chcesz ukryć swój ból za tą maską, ale mnie nie oszukasz. Każdy z nas za nimi tęskni. Ja, ty, Davina, dziewczynki i Damon. Oni także wierzą, że w końcu Mikaelsonowie wrócą. Ty też powinnaś w to uwierzyć.

-Idź płakać w poduszkę.

-Pamiętaj, że nie jesteś w tej sytuacji sama. -Powiedziała, wstając z kanapy. Spojrzała na nią ze smutkiem w oczach po czym po prostu opuściła salon.

Katherine patrzyła pustym wzrokiem w alkohol w szklance. W jej oczach pojawiły się łzy, którym nie pozwoliła wypłynąć na policzki. Wiedziała, że Tatia ma rację. Cierpiała, ale nie chciała żeby ktoś był tego świadkiem. W końcu jest Katherine Pierce. Ona nigdy nie ujawnia swoich słabości.

Gwizdka + kom = nowy rozdział

PrzysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz