Niedzielny poranek spędzony został na szybkim śniadaniu i wyjeździe na halę do wspinaczki, którą obaj uwielbiali. Corinne płakała, chcąc jechać z ojcem i bratem, a Jonathan tłumaczył jej, że jest za mała i może stać się jej krzywda. Obiecał, że niedługo wróci i spędzą razem jeszcze trochę czasu, bo samolot ma późno w nocy. Jon obserwował syna, który wiedział, jak powinien się zapiąć, a potem bez instruowania stawiał kolejne kroki, wspinając się coraz wyżej. Pamiętał, jak przyszedł tu pierwszy raz z synem, by pokonać jego lęk wysokości i nie spodziewał się, że Cam tak bardzo to polubi. Weekendowe wspinaczki były ich małą tradycją i idealnym oderwaniem od Corinne, która ciągle domagała się uwagi i chciała mieć ojca tylko dla siebie.
- I jak było? - zapytał, gdy siedzieli w aucie kilka godzin później.
- Nisko.
- To teraz Mount Everest? - zażartował, ale jego syn nawet nie uśmiechnął się. - Jesteś głodny?
- Trochę.
- Mama czeka z obiadem.
- Chyba wątpię. Pewnie dała Corinne zupę z paczki albo tą zamrożoną w kostkach do rozmrażania i sama gada przez telefon.
- Często tak robi?
- Czasami. Albo zamówiła pizzę.
- Możesz wybrać lokal.
Chłopak podał nazwę restauracji, a Jonathan skierował się pod odpowiedni adres. Jedząc ogromne hamburgery, które były wizytówką lokalu, Jon próbował wypytać syna o Marcusa, bo widział, że ten za nim nie przepada.
- Oj, tato, no. Nie jest zły, ale niech nie przychodzi do nas.
- Dlaczego?
- Bo to nasz dom.
- Ale mama ma prawo ułożyć sobie z kimś życie. My nie wrócimy do siebie - powiedział ostrożnie, obserwując reakcję nastolatka. Ten jednak nie zareagował jakoś specjalnie, ale włożył do ust porcję frytek, przełknął je i powiedział:
- Oj wiem, tato. Nie jestem Corinne, żeby tego nie łapać. Chodzi mi raczej o to, że wkurwia mnie, gdy on...
- Nie przeklinaj, Cameron.
- A ty mi nie przerywaj. Wkurza mnie, gdy on przychodzi i czuje się jak u siebie. Chce oglądać telewizję? Mam przełączać albo oddać mu pilota. Chce jechać gdzieś tylko z mamą? Mam zająć się Corinne. Ja chcę iść do kina? Nie da mi kasy, bo wydałem kieszonkowe na głupoty. A czasami nawet mi go nie daje, bo zapomina. I jak ja mam wyżyć cały miesiąc za piętnaście funtów, tato? - zapytał błagalnie, jakby ta kwota miała iść na pokrycie rachunków i rzeczywiste utrzymanie. - Same bilety do kina kosztują dziesięć!
- Mogłeś z nią porozmawiać, na pewno podwyższyłaby ci kieszonkowe.
- Nie, bo muszę się ze wszystkiego tłumaczyć. Zobaczysz, że niedługo będzie kazała mi przynosić paragony.
- Oj nie przesadzaj już.
- Nie przesadzam, tato! Z drugiej strony ona może non stop chodzić na zakupy albo kupować Corinne lalki. Albo chodzić na randki z Marcusem. Nawet mi za opiekę nad Cor nie płaci!
- To twoja siostra, Cameron.
- Oj wiesz, o co mi chodzi! - Chłopak był już nieźle zdenerwowany i jedno niepotrzebne słowo mogłoby sprawić, że ten wybuchłby jak wulkan.
- Porozmawiam z nią.
- I co? I znowu potem będzie nazywać cię kutasem, a Corinne będzie pytała co to znaczy?
![](https://img.wattpad.com/cover/109811356-288-k657141.jpg)
CZYTASZ
Cztery tygodnie na miłość
Romance„Jeśli po czterdziestce będziemy singlami, to weźmiemy ślub" - brzmiała obietnica złożona pomiędzy nastoletnim Jonathanem a jego o dwa lata młodszą przyjaciółką. Teraz spotykają się po ponad dwudziestu latach w Wenecji, gdzie ona pomaga siostrze, a...