× Rozdział IV ×

103 30 6
                                    

     Przez kolejne dni Yuuri coraz bardziej dochodził do siebie. Tak naprawdę zdołał już przemyśleć całą sytuację, popłakał się jedynie na pogrzebie, kiedy to musiał opowiedzieć o tym, ile Yuko dla niego znaczyła. Wtedy Victor musiał podejść i pocieszyć go. Normalnie, gdyby przytulał Katsukiego, każdy uznałby to za dziwne. W tej sytuacji jednak Yuuri był jak małe dziecko, które by się rozpromienić potrzebowało uścisku matki.

     Rodziców Japończyka nie było na pogrzebie. Oczywiście wiedzieli o zaistniałej sytuacji i rozpaczali razem z synem, jednak mieli dużo własnych problemów, między innymi to, że Pan Katsuki był poważnie chory i nie mógł opuścić szpitala nawet na taką uroczystość.

     Rodzicielkę, która musi opiekować się dzieckiem, zastąpił więc Nikiforov. W sumie to dobrze mu to wychodziło. Nie był typem mężczyzny, który nie potrafi być delikatny. Wręcz przeciwnie. Kiedy okoliczności tego wymagały, zamieniał się w potulne stworzenie, które pocieszyć może każdego. Choć wyglądał jak matka tuląca syna, w głębi czuł się jak łowca ze zwierzyną. Może nie do końca jak niedźwiedź, który zaraz rozszarpie rybę, ale jak pająk, który najpierw wpuszcza ofiarę w pułapkę, a później przygotowuje do tego, co musi finalnie nadejść.

     Przez te kilka dni Victor nie mógł odczytać uczuć Yuuriego. Chłopak raz płakał, raz wpatrywał się obojętnie w ścianę, a innym razem wzbierał w nim gniew. To wszystko kumulowało się w nim, przez co Nikiforov nie mógł nawet zacząć z nim rozmowy. Teraz było inaczej. Dwa tygodnie po całym zajściu wrócił do siebie. Tak naprawdę zmienił się bardzo, czego Rosjanin jeszcze nie dostrzegł. Był zbyt zaślepiony swoim celem, do którego dążenie było coraz łatwiejsze. Samo patrzenie na śpiącego Katsukiego było dużą nagrodą, która tymczasowo zaspokajała jego nieograniczone fantazje.

     – Jest coś w telewizji..? – zapytał zaspany Yuuri, który przed chwilą się obudził. Zasnął podczas sporządzania dokumentów, które musiał wypełnić z powodu nagłej śmierci Yuko. Słońce dopiero zachodziło, a jego siły już były zregenerowane.

      – Spałeś bite trzy godziny... – mruknął Victor. W rękach niósł kosz z mokrymi ubraniami. – Zdążyłem wyprać ci połowę ubrań – jego ton nie był zirytowany, lecz radosny.

     – Oh, to długo... – na nos nałożył okulary, przeciągnął się i wstał z niewygodnego krzesła. - Przepraszam, że tak ci zaprzątam głowę. Nie dość, że musisz mnie utrzymywać, to jeszcze po mnie sprzątasz. Może ci pomogę?

     – Nie, nie trzeba, to nic wielkiego.

     – Nalegam.

     Obaj wyszli na podwórko, gdzie zawieszone były sznury na pranie. Victor, miskę pełną ubrań, postawił na ziemi i wyjmował z niej po jednej rzeczy, by następnie ją wieszać. Yuuri, obserwując jego ruchy, robił to samo. W końcu nie za często zdarzało mu się robić pranie, zazwyczaj robiła to jego matka, a później Yuko.

      Katsuki nie był specjalnie wysoki, a wysokość sznurów dopasowana była do postury Nikiforova. Japończyk musiał więc stawać na palcach, by dobrze zawiesić ubranie. W takich momentach Victor na chwilę przerywał swoją pracę. Wpatrywał się w wyprostowane ciało chłopaka, którego za krótka koszulka odkrywała smukły brzuch. Już niewielki element nagiego ciała Yuuriego wzbudzał w Victorze ogromne pożądanie.

      Do głowy wpadł mu pewien pomysł, jak przenieść sytuację na swoją korzyść. Podszedł do chłopaka, pod wymówką, że chce mu pomóc; w końcu Katsuki sobie nie radził, ledwo dosięgał sznurków. Mężczyzna stanął za Japończykiem, a kiedy ten wieszał ubranie, Victor łapał go za dłonie i pomagał zarzucić pranie. Stali bardzo blisko siebie, tak naprawdę klatka piersiowa Rosjanina ocierała się o plecy chłopaka. Yuuri zapewne nie czuł się komfortowo, nie zwracał na to uwagi. Nikiforov zaś czerpał z tego ogromną radość, był obok ukochanego, dotykał go bez jego oporów.

     Victor powstrzymywał się, by nie wybuchnąć śmiechem radości lub, co gorsza, złapać Yuurigo tam, gdzie nie powinien. Kiedy spojrzał w dół, miał dokładnie przed oczami to, czego aktualnie najbardziej pragnął.

     – Victor... – mruknął Yuuri. Nikiforov przestraszył się, bał, że chłopak coś zauważył. – Nie najlepiej się czuję.

     – N-Nie rozumiem. Słabo ci, głowa cię boli? – Katsuki przytaknął.

     Srebrnowłosy westchnął i złapała się za biodra. Musiał zastanowić się, co robi się w takich sytuacjach. W tym czasie Yuuri zaczął się chwiać, prawie upadł, na szczęście w porę złapał go Rosjanin. Lekko spanikował, przecież Japończyk zemdlał mu w objęciach. Starał się o tym nie myśleć, szukać plusów. Na przykład takich, że posiada kolejny pretekst, by się do niego zbliżyć i zwiększyć jego zaufanie.

     Victor wziął chłopaka na ręce i zaniósł do łóżka, gdzie go położył. Co się robi kiedy człowiek zemdleje? On nie znał się na takich rzeczach, nie interesowało go to. Mógł co najwyżej wiedzieć jak spowodować utratę przytomności.

     No tak, Yuuri powiedział, że źle się czuje. Może jest chory? Victor dotknął jego czoła, które miało zdecydowanie zbyt wysoką temperaturę. Ciekawe od kiedy mu to dolega. Wcześniej się nie skarżył.

     Rosjanin upadł na kanapę obok Katsukiego. Musiał poważnie zastanowić się, co powinien był zrobić. Nie miał pojęcia, jak go wybudzić lub obniżyć temperaturę. Poczuł niemałą irytację, Japończyk sprawiał mu kolejny kłopot.

     Victor, w napadzie gniewu, szturchnął Yuuriego i krzyknął "no już, wstawaj". Gdzieś tam, w głębi serca, miał nadzieję, że chłopak się wybudzi. Niestety to nic nie dało, Nikiforov zdenerwował się tylko bardziej. Nachylił się nad chłopakiem i spojrzał mu na zamknięte powieki.

      – Znowu stwarzasz kolejne problemy!

     Rosjanin użył dużej siły i przyłożył leżącemu chłopakowi w twarz. Zrobił to naprawdę mocno, na jego bladym policzku został czerwony odcisk. Miał ochotę zrobić to jeszcze raz, nawet kilka.

     Wtedy uświadomił sobie, że to, co robi, nie jest dobre.

      Czemu bije ukochanego? Czemu sprawia mu ból? Przecież Yuuri to jego ulubieniec, małe dziecko, którym musi się zająć. Jego zachowanie wobec nieprzytomnego Katsukiego było kompletnie inne, od tego, co robił przy przytomnym chłopaku. Wtedy był miły, uwodzicielski, rozmowny, pomocny. Teraz zaś patrzył na Japończyka spode łba, z gniewem w oczach, miał ochotę uderzyć go pełnią sił. Ale dlaczego? Ponieważ nie potrafi poradzić sobie z tym, co właśnie się stało?

     Victor odetchnął głośno i zamknął oczy. Czemu działa pod chwilową irytacją? Musi się zastanowić. Powinien szukać plusów.

     Właśnie. Yuuri leżał na jego łóżku, całkowicie bezbronny i nieprzytomny. Nie mógł się bronić, nie mógł krzyczeć, nie mógł zaprzeczyć. To idealna sytuacja.

     Victor usiadł na udach Katsukiego. Chłopak wyglądał tak apetycznie. Szczupły, blady, spod jego dekoltu wystawał wyraźny obojczyk, tak, jak Rosjanin lubił. Nachylił się nad chłopakiem i przejechał palcem po jego twarzy, a później torsie. Ręce powędrowały w stronę spodni, które powoli zaczął rozpinać.

     Właśnie wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.

(a/n) tak, rozdziały miały pojawiać się co czwartek, a pojawiają się co dwa tygodnie... strasznie przepraszam, ale przez ostatnie 1,5 tygodnia tak napieprzam z nauką, że nie mam czasu na nic. w weekend powinnam odpocząć, wtedy postaram się coś napisać. mam nadzieję, że nie jesteście źli...

ps. sorka za polsat!!

stłuczona filiżanka | victuuri [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz