26 paź­dzier­ni­ka

247 16 0
                                    

26 paź­dzier­ni­ka

Prze­ko­ny­wam się, dro­gi mój, co­raz to le­piej i le­piej, że na­der nie­wie­le za­le­ży na ist­nie­niu czło­wie­ka. Do Lo­ty przy­szła przy­ja­ciół­ka, ja zaś wy­sze­dłem do dru­gie­go po­ko­ju i wzią­łem do rę­ki książ­kę. Ale nie mo­głem czy­tać, prze­to za­czą­łem pi­sać. Sły­sza­łem, jak roz­ma­wia­ją z ci­cha o rze­czach bła­hych i no­wi­nach miej­skich, o ślu­bie tej a tej, o cho­ro­bie te­go a te­go. — Cier­pi po­no na ka­szel, wi­dać jej ko­ści na po­licz­kach i za­pa­da w omdle­nie, nie da­ła­bym gro­sza za jej ży­cie. — Tak mó­wi­ła przy­by­ła. — N. N. — od­rze­kła Lo­ta — tak­że ma się źle. — Spuchł na ca­łym cie­le! — do­da­ła przy­ja­ciół­ka. W wy­obraź­ni uj­rza­łem się u ło­ża tej bie­dacz­ki i do­strze­głem, z ja­ką nie­chę­cią że­gna się z ży­ciem... jak... Tym­cza­sem one roz­ma­wia­ły o bli­skiej śmier­ci z ta­ką obo­jęt­no­ścią, jak się to za­wsze czy­ni, gdy ktoś ob­cy umie­ra.

Roz­glą­dam się wo­ko­ło po po­ko­ju, wi­dzę suk­nie Lo­ty, pa­pie­ry Al­ber­ta, me­ble tak do­brze mi zna­ne, na­wet ka­ła­marz, ogar­niam to wszyst­ko spoj­rze­niem i my­ślę: — Czym­że je­steś dla nich? Na ogół przy­ja­cie­le lu­bią cię i ce­nią, ra­du­je ich cza­sem two­ja obec­ność i ser­ce twe łu­dzi się, że bez cie­bie obejść by się nie mo­gli. Gdy­byś jed­nak od­da­lił się, gdy­byś ich opu­ścił, czyż­by od­czu­li brak i czy­by go czu­li dłu­go? Czy stra­ta ta za­wa­ży­ła­by na ich lo­sie? Tak zni­ko­mym jest czło­wiek, że na­wet tu, gdzie po­sia­da zu­peł­ną pew­ność swe­go ist­nie­nia, na­wet tu, gdzie obec­ność je­go od­dzia­ły­wa nie­za­prze­czal­nie na dru­gich, na­wet w pa­mię­ci, w du­szy swych bli­skich, na­wet tu­taj, trwać mo­że je­no bar­dzo, bar­dzo krót­ko i bar­dzo, bar­dzo ry­chło mu­si się za­mglić i roz­paść w ni­co­ści.

„Cierpienia młodego Wertera" GoethegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz