21 li­sto­pa­da

262 17 0
                                    

21 li­sto­pa­da

Ona nie wi­dzi, nie czu­je, że mi spo­so­bi tru­ci­znę, od któ­rej wraz z nią zgi­nę, a ja pi­ję z roz­ko­szą z kie­li­cha, któ­ry mi po­da­je na za­tra­ce­nie mo­je. Cóż zna­czyć mo­że owo do­bro­tli­we spoj­rze­nie, któ­rym mnie ogar­nia czę­sto... nie czę­sto, ale cza­sem..., co zna­czy owa ule­głość, któ­ra spra­wia, że przej­mu­je się uczu­cia­mi, ja­kie mnie oży­wia­ją, co zna­czy owo współ­czu­cie z cier­pie­nia­mi my­mi, ja­kie wy­raź­nie czy­tam w jej twa­rzy?

Wczo­raj po­da­ła mi na po­że­gna­nie rę­kę i po­wie­dzia­ła: — Do wi­dze­nia, dro­gi Wer­te­rze! — Dro­gi Wer­te­rze? — Pierw­szy to raz na­zwa­ła mnie dro­gim, to­też prze­nik­nę­ło mnie na wskroś dziw­ne drże­nie. Po­wtó­rzy­łem to so­bie ze sto ra­zy, a wczo­raj wie­czo­rem, kła­dąc się do łóż­ka i ga­da­jąc jak za­wsze ze so­bą sa­mym, po­wie­dzia­łem na­gle — Do­bra­noc, dro­gi Wer­te­rze! — Ro­ze­śmia­łem się, po­sły­szaw­szy to po­zdro­wie­nie.

„Cierpienia młodego Wertera" GoethegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz