Rozdział XV

262 47 14
                                    


Adrenalina powróciła. Najwyraźniej moje ciało olało mój stan emocjonalny i czarne myśli na temat przyszłości, żeby jeszcze trochę pożyć.

- Więc? – odezwała się Emma – Poszliście do lasu... żeby szukać tego... smoka, tak? I co potem? – ledwie rejestrowałem jej słowa, skupiony na obmyślaniu strategii. Mój wzrok padł na ścianę przede mną. Korytarz kończył się taflą szkła, za którą nie było już nic poza powietrzem i kilkoma setkami metrów dzielących nas od ziemi. Mieliśmy szczęście, że byliśmy tak blisko zewnętrznej ściany.

- Zaraz... dokąd my idziemy? – zdziwił się Jonathan – Minęliśmy już windę a dalej nie ma pokoi... - chłopak przystanął.

Do końca korytarza zostało paręnaście kroków. Zauważyłem nerwowość Matt'a, który już chyba załapał co mi chodzi po głowie.

- Rzeczywiście... - zdziwiła się Emma – Gdzie my idziemy?

Spojrzałem na dziewczynę. Jej siegające ramion, jasne włosy kojarzyły mi się nieprzyjemnie z Białowłosą, szare oczy przewiercały mnie na wylot badawczo.

Czy w porządku będzie po prostu uciec?

Nie dane mi było zastanowić się nad tym pytaniem dłużej, bo nerwowe spojrzenia, które Mathew rzucał w stronę zewnętrznej ściany, chyba zaalarmowały naszego nieludzko cicho stąpającego towarzysza. Cholera, zapomniałem o lęku wysokości Matt'a – zdążyłem jeszcze pomyśleć, zanim ostrze noża błysnęło mi przed oczami.

Miesiące treningu na coś się przydały, nawet mimo faktu, że utraciłem moc Wojownika. Zdążyłem się uchylić przed niewątpliwie śmiertelnym ciosem w samą porę, odskakując w tył i zniżając się na kolanach odruchowo.

- Odsuń się! – usłyszałem okrzyk Matt'a, który wyminął mnie błyskawicznie, wyciągając już swoje ostrze zza paska.

- Jonathan?! – Emma wykrzyknęła w szoku, cofając się pod ścianę z szeroko otwartymi oczami – Co ty odwalasz?!

Blondwłosy chłopak nie odpowiedział. Rzucił tylko dziewczynie krótkie spojrzenie, po czym utkwił wzrok w Mathew, poprawiajac uchwyt na swoim nożu. Jego oczy błyszczały fioletową poświatą.

- Nie uda wam się uciec – odezwał się, wypranym z emocji tonem – Jesteście w połowie pozbawieni mocy a i bez tego problemu nie moglibyście schować się przed Wiedzącą. Wasz wróg pochodzi z czasów Bogów. Naprawdę myślicie, że wyskoczenie przez okno wam pomoże? Jeśli nie możecie dać sobie nawet rady ze mną, jak chcecie pokonać ostatniego Człowieka?

- Czy ta siwa staruszka jest waszym Bogiem czy coś? – odezwałem się, wyciągając nóż i stając obok Matt'a – Ma ze dwa tysiące lat. Naprawdę myślisz, że w takim wieku jest tak silna jak dawniej? – rzuciłem, sam nie mając pojęcia czy wiek Białowłosej miał jakiekolwiek znaczenie.

- Wiek oznacza mądrość, Martwy – Jonathan spojrzał na mnie z wyższością – Może i część Jej mocy zaniknęła, ale wszystkie lata, które spędziła na utrzymywaniu tego świata w równowadze wzbogaciły ją w wiedzę. Nie macie szans, dzieci – dodał na końcu chłopak, po czym zmrużył oczy w koncentracji i, szybciej niż zdążyłem zarejestrować, rzucił się w naszą stronę.

Emma coś do niego krzyczała, pewnie zdezorientowana i zszokowana. Ja zdążyłem tylko zasłonić się ostrzem. Jedynie Matt był w stanie zdziałać teraz cokolwiek. Odepchnął mnie brutalnie do tyłu, przewracając mnie na podłogę, i przygotował się na atak.

Chwilę obserwowałem oniemiały walkę, która toczyła się zbyt szybko, żebym był w stanie nadążyć wzorkiem, po czym wreszcie dotarło do mnie, że muszę działać. Podniosłem się z ziemi i odszukałem wzrokiem Emmę. Pokazałem jej gestem, żeby do mnie podeszła.

MartwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz