Alien potrafiła dobrze się ukrywać i atakować z zaskoczenia. Nie miała problemu w śledzeniu "KingKonga" i dowiedzeniu się, że grubas ma problemy z jelitami i ciągle siedzi na kiblu, marnując papier toaletowy i zanieczyszczając cenne powietrze.Jeden dziad będzie z głowy. Trzeba go tylko zamknąć w kabinie, żeby przypadkiem na niego nie trafić podczas ucieczki. Według obserwacji, nie będzie możliwości pominięcia wszystkich pracowników. Trzeba będzie użyć siły. Viola z najlepszym celem i największą siłą, w razie napotkania doktorków, pierdolnie im w potylicę lub kryształki. Alien od tygodnia zbierała do butelek mocz Carrie (często sikała), a także łamała kawałki deski klozetowej, aby stworzyć dziwną substancję, bombę, huj wie co. Tak czy siak, wiedziała co robi. Zuria znała na pamięć całą mapę szpitala, a także wiedziała, kto gdzie będzie w czasie ich ucieczki. Wystarczyło tylko wyłączyć kamery i ominąć największą grupę skurczybyków.
Teraz najważniejsze jednak było zdobycie identyfikatora. Carrie, dumna z siebie, poszła na kolejną wizytę do psychiatry. Doskonale wiedziała co ma zrobić. Wyjebać się przy krześle, udawać umierającą, upaść w ramiona lekarza i objąć go tak, aby wyjąć mu z dupy kartę. Następnie wyciągnąć ze stanika buteleczkę z "miksturą Aliena" i wylać mu na ryja oraz strzelić w odpowiedni punkt między szyją a ramieniem, tak jak jej pokazywała Viola. Odczekać 5 sekund aż facio zemdleje i spierdolić z gabinetu.
-Myślicie, że da sobie radę?- spytała Zuria, bawiąc się włosami z nerwów.
Mały stres zżerał każdą z nich. W końcu nie miały zbyt wiele czasu. Gdy tylko Carrie wróci muszą działać szybko, zanim ktokolwiek się połapie, że jeden z psychiatrów leży plackiem na podłodze.
-Musi. Nie jest aż taka głupia. Czasami mądrze gada.- odpowiedziała Viola, chociaż miała co do tego mini wątpliwości.
-Pewnie rozbije tę butelkę między cyckami.- stwierdziła Alicja, przez co Zuria strzeliła ją delikatnie w ramię.
-Ty jej lepiej wysyłaj telepatyczne wsparcie, a nie pieprz, bo zapeszysz.
-Nie mam pieprzu.- wzruszyła ramionami Alien.
-Jezu Alkaaaa.- jęknęły w tym samym czasie najstarsze.- Pierdzielisz głupoty. Lepiej się skup, bo po przyjściu Carrie, przyjdzie po ciebie twój opiekun, a wtedy trza działać zgodnie z czasem.
I tak też się stało. Piętnaście minut później wróciła blondynka szczerząc się szeroko i trzymając w ręce kartę (wow, sama se drzwi otworzyła).
-Kto jest zajebisty?- spytała dumna z siebie.
-No na pewno nie ty.- odpowiedziała Viola, chwilę później się uśmiechając.- Oh, tylko żartuję.
Wszystkie uścisnęły Carrie, również dumne z jej perfekcyjnie wykonanej misji. Dokładnie kilka sekund później do sali wszedł opiekun Aliena, na co blondynka szybko schowała kartę do stanika.
-O Carrie, ty już po wizycie?- zapytał, na co wspomniana kiwnęła potwierdzająco głową.
-Tak, proszę pana.
-Alicja, idziemy.- wskazał na fioletowowłosą.
Ta szybko posłała współlokatorkom całuski i wyszła z sali.
-Odliczaj.- powiedziała Viola.
-Dwie minuty i wychodzę do kibla. Czekam tam 30 sekund. Gdy usłyszę to co mam usłyszeć, biegnę do gabinetu. Od czasu mojego wyjścia odliczacie dokładne dziesięć minut. Wtedy biegniecie do budynku "A" i spotykamy się przy sali 14.- wytłumaczyła ponownie Zuria. Oh jakże ona się teraz mądrze czuła. Aż miała ochotę klaskać i sobie gratulować.
CZYTASZ
PATOLA w psychiatryku
MizahUWAGA! Jeśli nie znasz głównych bohaterek w realu, NIE CZYTAJ TEGO, bo nie zrozumiesz o co chodzi. Opowiadanie pisane w sposób humorystyczny! Dedykowane dla Violi, Carrie i Aliena-najlepszej patologicznej rodzinki na świecie 💓 PREQUEL opowieści- "M...