Part 4

73 7 2
                                    

Leżałem na kanapie w salonie i patrzyłem się bezczynnie w zegar. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak poparzony wstałem i pobiegłem do drzwi o mało co nie przewracając się na zakręcie. Poprawiłem włosy i otworzyłem drzwi. Bella jak zwykle piękna, ubrana w sukienkę do połowy uda w kolorze czerwonym. Przepuściłem ją w drzwiach a ona witając i dziękując pocałowała mnie lekko w usta przez co stoję jak słup. Kiedy ogarniam się Bella jest już na schodach. Kiedy weszliśmy do mojego pokoju, ona usiadła na krześle koło biurka a ja zamknąłem drzwi.

Więc, od czego zaczynamy? - Zapytałem grzebiąc w plecaku.

Może od tego. - Powiedziała odwracając mnie w jej stronę i całując w usta. Od razu oddałem pocałunek. Na początku był spokojny i subtelny ale stawał się coraz bardziej namiętny i agresywny. Jej ręce spoczęły na moich barkach a potem popchnęła mnie tak żebym wylądował na łóżku. Moje ręce błądziły po jej ciele. Bella wsunęła ręce pod moją koszulkę co mi się podobało. Po chwili moją koszulka leżała gdzieś w kącie pokoju. Jej ręce błądziły po moim nagim torsie. Przekręciłem nas tak że ona leżała na łóżku a ja siedziałem na niej okrakiem. Mój wzrok badał każdy skrawek jej ciała. Moje ręce znajdowały się z dwóch stron jej głowy. Pocałowałem ją agresywnie. Poprosiłem o wejście na co mi nie pozwoliła. Mruknąłem w jej usta i ugryzłem delikatnie jej dolną wargę na co jęknęła. Oczywiście wykorzystałem to. Nasze języki walczyły o dominację, ja oczywiście wygrałem co jej się widocznie nie spodobało bo próbowała nas przekręcić. Ja na to uśmiechnąłem się. Zacząłem całować jej żuchwę, szczękę i szyję zostawiając tam malinkę. Kiedy zszedłem do obojczyka ona jęknęła. Po chwili zacząłem całować jej dekolt. Mój oddech stał się płytszy i cięższy. Poczułem że moje paznokcie przedłużają się. Oderwałem się od Belli i usiadłem na łóżku plecami do niej.

Zanim do tego dojdzie chciałbym ci coś powiedzieć. - Wychrypiałem nie patrząc na nią.

Spokojnie, popatrz na mnie. - Powiedziała łapiąc mnie za podbródek i zmuszając żeby na nią popatrzył. Odsunęła się wystraszona.

Jestem wilkołakiem. - Powiedziałem po chwili ciszy. Ona przybliżyła swoją dłoń do mojego policzka i pogłaskała go palcem.

Nie boję się tego, bo wiem kim jesteś w środku. - Powiedziała i przybliżyła swoją twarz do mojej ale odsunąłem się.

Nie chcę nic ci zrobić. - Powiedziałem stając pod ścianą i wysuwając ręce na których były długie ostre pazury.

I nic nie zrobisz, wiem to.

Nie, nic nie wiesz! - Powiedziałem a raczej warknąłem. Poczułem że moje zęby stają się dłuższe. - Nie wiesz, że mam ochotę rozszarpać cię na strzępy. - Powiedziałem warcząc na nią. Przeraziła się trochę, jej serce przyśpieszyło. Zacząłem do niej powoli podchodzić, jak drapieżnik, a ona cofała się. Kiedy jej plecy dotknęły ściany uśmiechnąłem się groźnie. Pazurem zacząłem głaskać ją po policzku a drugą rękę położyłem na jej udzie.

James, wiem że mnie słyszysz. - Wyszeptała wystraszona patrząc w moje bursztynowe oczy. Udawałem że jej nie słyszałem.

Wiesz, zastanawiam się czy zabić cię szybko i bezboleśnie czy powoli aż będziesz błagać o śmierć? Sama zdecyduj. - Po dłuższej chwili znudziło mi się to więc moją dłoń z jej policzka powędrowała na jej szyję. Pżyłożyłem pazur do jej malinki i wbiłem go delikatnie a z niej zaczęła płynąć mała struga krwii która co chwilę się powiększała. Syknęła z bólu a po policzku popłynęły jej pojedyńcze łzy. Zabrałem pazur a potem tę rękę położyłem na drugim udzie. Nie musiałem nic robić z jej rękami bo była zbyt wystraszona żeby nimi ruszyć. Przybliżyłem usta do jej szyi i zacząłem zlizywać krew. Poczułem że zaczyna się szamotać więc wbiłem pazury w jej uda na co wydała z siebie cichy krzyk. Oderwałem się od jej szyi i popatrzyłem w jej oczy przepełnione strachem. Moje usta były w krwii. Uśmiechnął się się do nie ukazują czerwone od krwii ostre zęby.

Wiesz co, twój strach uświadamia mi że jeszcze przeżyjesz. - Powiedziałem odwracając nas tak że stała przede mną, a jej plecy ocierały się o mój nagi tors. Jedną ręką odgarnąłem jej włosy na jedną stronę a drugą owinąłem wokół jej bioder. Usłyszałem cichy szloch więc przybliżyłem ją bardziej do siebie.

No już, nie płacz. Mam pomysł, dam ci czas na ucieczkę. Masz trzy sekundy. - Powiedziałem warcząc a ona pobiegła do drzwi. Kiedy miała je otworzyć jedną ręką je zatrzasnąłem. Zamknąłem je na klucz a potem wyrzuciłem go przez okno które później też zamknąłem. Światła w pokoju zaczęły migać co dało jeszcze większy efekt. Powoli odwróciłem się do Belli która kuliła się w koncie. Kiedy znalazłem się przy niej, szarpnąłem ją za włosy przez co była zmuszona wstać. Kiedy to zrobiła rzuciłem ją na łóżko. Zanim zrobiła jaki kolejek ruch usiadłem na niej okrakiem a jej ręce przywiązałem moją koszulką która leżała w kącie. Zaczęła się wiercić więc przybliżyłem swoją twarz tak że dzieliły nas milimetry i warknąłem na nią. Ona unikała mojego wzroku więc łapiąc ją za podbródek zmusiłem żeby na mnie spojrzała. Nie płakała, w jej oczach widziałem bezradność i nutkę gniewu.

Jakieś ostatnie słowo? - Zapytałem przykładając jej pazury do szyi.

Idź do diabła. - Wysyczała a ja zaśmiałem się przerażająco.

O nie kochana, ja jestem gorszy. - Powiedziałem rozrywając je gardło. Krew ubrudziła moją twarz. Ja jedynie zawyłem przerażająco.

Otworzyłem szybko oczy, nie mogłem złapać tchu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Otworzyłem szybko oczy, nie mogłem złapać tchu. Kiedy w miarę się uspokoiłem przekręciłem się na bok i zamknąłem oczy. Lecz kiedy znów je otworzyłem zobaczyłem scenę ze snu, Bella na łóżku a nad nią ja, znaczy to nie byłem jak jako ja tylko jako wilkołak.  Wstałem z łóżka i przywarłem domściany.Długie, ostre czarne u nasady pazury, bursztynowe oczy w których widać tylko chęć mordu i ostre czerwone od krwii kły. Trzymał pazury przy gardle Belli ale nie rozerwał go. Bella i on odwrócili głowy w moją stronę i wtedy rozszarpał jej gardło, krew pokryła wszystko w okół, a także moją twarz. Nagle Bella zaczęła coś szeptać tak samo jak wilkołak, stawały się coraz głośniejsze ale nie mogłem ich usłyszeć.

To twoja wina. Jesteś mordercą. To twoja wina.... - Powtarzali tak cały czas. Szepty przerodziły się w krzyki. Zatkałem uszy rękami żeby je uciszyć ale miałem wrażenie że stały się jeszcze głośniejsze. Potem wszystko zaczęło się rozmazywać i nie byłem u siebie w pokoju tylko na boisku. Krzyki stały się cichsze ale nadal je słyszałem. Było ciemno i nagle zapaliły się reflektory ale i tak nic nie widziałem. I znów zaczęły się krzyki tylko było ich więcej. Zatkałem uszy dłońmi.

Obudź się! Obudź się! - Krzyczałem do siebie próbując także zagłuszyć krzyki.



I Love You/Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz