Obudź się! Obudź się! - Krzyczałem do siebie próbując także zagłuszyć krzyki.Obudziłem się z krzykiem. Nerwowo zacząłem się rozglądać, bałem się że to znowu sen. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i zobaczyłem tam siebie jako wilkołaka. Mówił coś ale ja go nie słyszałem, wstałem z łóżka i zacząłem się cofać. Wilkołak uśmiechnął się przerażająco i stanął w miejscu. Kiedy moje plecy dotknęły ściany, osunąłem się po niej a on zaczął podchodzić. Przyciągnąłem kolana do brody i owinąłem je rękami. Obserwowałem każdy ruch wilkołaka. Uklękł na przeciwko mnie i położył rękę na moim kolanie. Szybko odwróciłem głowę przylegając bardziej do ściany.
Popatrz na mnie. - Powiedział ohrypłym i pustym głosem. Powoli to zrobiłem, jego oczy świeciły w ciemności. - Zamknij oczy, policz do 5 a potem je otwórz. - Powiedział a ja zrobiłem co kazał. Kiedy znów je otworzyłem zamiast wilkołaka stała mama.
Już, dobrze. - Powtarzała przytulając mnie. Kiedy już się uspokojiłem mama kazała mi iść spać a sama wyszła z pokoju. Nie zasnąłem bojąc się że znów to zobaczę.
Kiedy zbliżała się 6 w stałem z łóżka i poszedłem się ubrać ( w mediach). Po wykonaniu porannej toalety wziąłem plecak i wyszedłem z domu zabierając ze stołu kanapkę. Wsiadłem w samochód i pojechałem do szkoły. Parking był prawie pusty, jedynie samochody nauczycieli i moich znajomych. Stali pod murem szkoły i rozmawiali. Poszedłem do nich po cichu i zabrałem Diego papierosa którego miał włożyć do ust. Odwrócili się w moją stronę a ja jedynie zaciągnąłem się i wyspuściłem dym w stronę Diego.
Stary James wrócił! - Krzyknęli wszyscy i przytulili mnie. Razem jest nas 6. W naszej paczce są następujące osoby. Diego, Sam, John, Alex i Maria. Każdy w skórzajen kurtce i ciemnych jeansach.
Jesteś mi winien papierosa. - Powiedział obrażony Diego krzyżując ręce na piersi. Ja jedynie zaśmiełem się i rozczochrałem jego brązowe włosy. Śmialiśmy, gadaliśmy a potem poszliśmy na dziedziniec. Kiedy tam weszliśmy zauważyliśmy cały autobus we krwii i owinięty taśmą. Po chwili usłyszałem krzyk szeryfa.
McCall! McCall! - Mój brat myślał że woła jego o wzdrygnął się a jego serce zaczęło walić jak szalone. Podszedłem do szeryfa.
Niech zgadnę. Zrywam się z lekcji żeby pomóc w sprawie, tak? - Zapytałem a w odpowiedzi szeryf dał mi moją kurtkę policjanta.
(Wiecie o co chodzi). Szybko się w nią ubrałem i podszedłem do jednego z policjantów który miał papiery tej sprawy. Podał mi je a ja przeczytałem je dwa razy dla pewności. Zaczęła się właśnie chemia a ja chodzę po parkingu żeby pomyśleć. Nagle usłyszałem jęk w krzakach. Krzyknąłem żeby lekarze poszli ze mną i wzięli na wypadek szele.( To łóżko w karetce, nie wiem jak to się nazywa). W krzakach leżał facet, był cały we krwii, ledowe oddychał i był nieprzytomny. Podniosłem go i posadził em na szelach. Kiedy mieli go włożyć do karetki usiadł i zacząłem krzyczeć i panikować.Spokojnie! Proszę się uspokoić! - Powiedział jeden z policjantów a lekarze podali mi lek usypiający. Kiedy była przerwa kierowałem się na stołówkę zamyślony czy ten facet przeżyję.
James, James. - Po chwili ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił. Przez sekundę widziałem Bellę z mojego koszmary ale potem wróciła do normy.
Bella, część.... Co chciałaś. - Byłem lekko wystraszony i zdziwiony.
Hej, chciałam się spytać czy nie usiądziemy razem, bo widzę że idziesz na stołówkę. - Powiedziała niepewnie. Ja jedynie przytaknąłem i ruszyliśmy razem. Kiedy otworzyłem drzwi zauważyłem że wszystkie stoły są zajęte a Scott, Stiles, Allison, Łydka, Jackson i Danny siedzą razem.
Czy ja mam omamy czy ty też widzisz ich przy jednym stole? - Zapytałem Bellę pokazując głową na stół naszych przyjaciół.
Jeśli oni się nie zabiją za chwilę to obydwoje mamy omamy. - Powiedziała szeptem wystraszona.
Nie ma miejsc ale mam pomysł. - Powiedziałem zmieniając temat. Wzięliśmy swój lunch i usiedliśmy pod ścianą kącie stołówki.
Robisz coś jutro wieczorem? - Wypaliłem nagle.
Nie a co? - Zapytała patrząc na mnie. Podrapałem się nerwowo po karku i uśmiechnąłem się niepewnie.
Bo może.... Chciałabyś pójść że mną.....Na kręgle.
Jeśli to randka to....tak. - Powiedziała po chwili. Wypuściłem głośno powietrze z ust i uśmiechnąłem się w jej stronę. Ona pocałowała mnie w policzek zahaczając o kącik moich ust. Ja jedynie wyszczerzyłem jak głupi do sera na co Bella zaśmiała się i położyła głowę na moim ramieniu. Obiąłem ją ramieniem przyciągając ją bardziej do siebie.
*Allison*
Czy oni nie są słodcy? - Powiedziała Lydia tonem którego nie potrafię określić, patrząc za ramię Dann'ego.
Popatrzyłam w tamtą stronę i zobaczyłam naprawdę słodką scenę. Moją siostra opierała głowę o ramię Jamesa a on obejmował ją ramieniem szeptając do jej ucha a ona wybuchała co chwilę śmiechem.Pasują do siebie. - Powiedziałam po chwili wpatrywania się w nich. To szczera prawda. Bella jest piękną nastolatką która ma czasami szalone pomysły. James jest przystojnym nastolatkiem, zabawnym i towarzyskim. Kiedy rozmawiałam z nim pierwszy raz myślałam że jest podrywaczem ale jak widać los potrafi zaskoczyć. A do tego jest w jej typie. Po stylu ubierania mogę stwierdzić że był Bad Boyem, dlaczego był, już tłumaczę. Nie spotkałam jeszcze żadnego miłego, zabawnego i towarzyskiego Bad Boya. Kiedy patrzę na nich zdaje mi się jak by znali się całe życie, jak by łączyła ich jakąś szczególna więź. Czasami mam wrażenie, kiedy patrzę na Lydie wpatrójącą się w nich, w jej oczach widzę zazdrość i ból. Może była w nim zakochana? Nie wiem ale się o to spytam.
James nigdy nie był taki szczęśliwy. - Powiedział Scott przerywając moje myśli.
Jak myślicie będą razem? - Zapytał Danny.
Ja myślę że tak. - Powiedział Stiles a Scott mu przytaknął.
A ty... Lydia? - Miałam zapytać Jacksona ale po jego wyrazie twarzy zauważyłam że był zamyślony.
Sama nie wiem. - Powiedziała lekko zła i poirytowana Lydia, ale chyba tylko ja to odczułam.
Ja myślę że będą razem, wezmą ślub i będą mieli gromadkę dzieci. - Powiedziałam rozmażona tą wizją. Wszyscy nagle zrobili się jacyś przygnębieni i smutni, nawet Jackson.
Co? Powiedziałam coś nie tak? - Zapytałam wystraszona. Nie wiedziałam co się im stało. Smutek bił od nich na kilometr.
Nie po prostu ni..... Nie możemy powiedzieć. - Powiedział skruszony Stiles. Popatrzyłam po wszystkich a na Lydię popatrzyłam wzrokiem który mówił " Ty mi wszystko powiesz" na co westchnęła zrezygnowana.
CZYTASZ
I Love You/Teen Wolf
Fanfiction-Nie rozumiesz! Gdziekolwiek pójdzie giną ludzie!Przez niego umierają ci których możemy uratować! -Scott! Jak ci nie wstyd! -Co? -Jak możesz mówić tak o własnym bracie? -Od kiedy zapragnął władzy.