Na początek przedstawię się. Nazywam się Damon McCall.Mam 16 lat i mieszkam w Beacon Hills razem z mamą i bratem bliźniaków Scott'em.
Pewnego wieczoru razem z szeryfa i policjantami jesteśmy w lesie i szukamy drugiej połowy ciała około 20 letniej kobiety.Jednej ręce trzymam
latarkę a w drugiej pistolet.Ja szedłem daleko na przodzie.Po chwili usłyszałem krzyki i szczeknie psa oraz głos szeryfa.Pobiegłem tam i zauważyłem Stiels'a który wstał z pomocą szeryfa.Damon zawiozę tego delikwenta do domu,sprawdź czy nie ma tu Twojego brata. - Powiedział szeryf i odszedł z Stils'em.Ja przekazałem to zastępcy szeryfa i poszedłem w głąb lasu.Po chwili usłyszałem tupot kopyt i krzyk. Szybko pobiegłem tam przeładowując broń.Kiedy tam dotarłem nikogo nie zauważyłem.Poczułem czyjąś obecność więc zacząłem się rozglądać.
Nagle zauważyłem zwierzę...chyba, ono zaczęło biegać w około mnie ale trzymało odległość.Próbowałem strzelić w nie ale kule trafiały z drzewa lub w ziemię.W pewnej chwili to coś przewróciło mnie przez co upuściłem broń a latarka roztrzaskała
się o kamień.Kiedy już prawie się sięgnąłem po broń coś pociągnęło mnie za kostkę.Zdążyłem złapać patyk.Położyłam się na plecy zauważyłem tylko czerwone oczy i wielkie kły,uderzyłem to coś w głowę. Ono ryknęło i ugryzło mnie w przedramię.Krzyknąłem z bólu,a to coś po prostu uciekło.Po mimo wielkiego bólu wstałem i odszukałem broń.Doszedłem do zastępcy i powiedziałem że poszukiwania nie mają sensu więc jadą do domu.Jeden z policjantów odwiózł mnie do domu. Mama spała u siebie więc nie chciałem jej budzić.W kuchni zostałem Scotta z opatrunkowe i wodą uprawnioną w ręce.Scott,po co ci opatrunek. - Zapytałem to a on odwrócił się do mnie a ja zauważyłem ranę na jego boku.
A...Błagam nie mów mamie.Proszę.
Ok,jeśli Ty nie powiesz jej o tym. - Powiedziałem i podjąłem rękaw koszulki.On otworzył szerzej oczy i popatrzył na mnie zdezorientowany. - Byłeś dziś w lesie,usłyszałem twój krzyk więc pobiegłem tam ale ciebie nie było.Nagle coś przewróciło mnie i ugryzło,to samo zrobiło tobie.Nie powiem nikomu że tam byłeś, spokojnie. - Powiedziałem i rozerwałem opakowanie po opatrunkach i podjąłem jeden Scott'owi.On pokiwał głową i poszedł do siebie.Ja zrobiłem to samo.Umyłem
się i nakładałem opatrunek.Przejrzałem się w lustrze.Jestem wysokim chłopakiem o włosach koloru jasnego brązu i jasno-niebieskich oczach,mam jeszcze lekki zarost.Jestem wysportowany co można zauważyć dzięki widocznemu sześciopakowi.
Gram w szkolnej drużynie lacross,na koszulce mam numer 14.Mój brat razem z Stils'em siedzą zwykle na ławce i nie są za dobrzy ale wiem że mogą grać lepiej.Przyjaźnię się też z Lydią Martin,Jacksonem i Dannym.
Należę do ich paczki.Ja jeżdżę do szkoły na moim cross'ie a Scott jeździ na rowerze albo że Stils'em.Przebrany w pidżamę wskoczyłem do łóżka i odpłynął do krainy morfeusza.Pipipipip....Pippi...
Jak zwykle obudził mnie mój natrętny budzik.Zwlekłem się z łóżka i poszedłem do łazienki przebrać się.
Ostatni raz przejrzałem się w lustrze. Mój strój składa się z szarej podkoszulki,ciemnych jeansów, skórzanej kurtki i białych adidasów.
Przewiesiłem plecak przez ramię i zbiegłem na dół.W kuchni przy stole siedzieli mama i Scott.Ja zabrałem ze stołu jabłko i kubek herbaty.
CZYTASZ
I Love You/Teen Wolf
Fanfiction-Nie rozumiesz! Gdziekolwiek pójdzie giną ludzie!Przez niego umierają ci których możemy uratować! -Scott! Jak ci nie wstyd! -Co? -Jak możesz mówić tak o własnym bracie? -Od kiedy zapragnął władzy.