Zrobiłam na nadgarstku kreskę i zaczęłam mocno płakać.
Pewnego dnia u kolegi Liama była organizowana impreza, z alkoholem. Oczywiście ja nie poszłam bo po co, ale za to Liam tak. Było grubo po 23:00, a ja przechadzałam się obok domu w którym była o tej porze impreza. Idąc słyszałam jak w domu gra głośna muzyka, a wszyscy się bawią. W pewnym momencie spostrzegłam że chodnikiem idzie Liam, już go nawet nie nazwe przyjacielem, był upity. Ledwo mógł iść. Kołysał się na boki, pobiegłam ku niemu. Czego pożałowałam.
-Liam- powiedziałam chwytając go pod ramię- co ty ze sobą zrobiłeś?- zapytałam załamana.
-Zostaw mnie!- krzyknął próbując odczepić się ode mnie, ale ja nie dawałam za wygraną- słyszysz ? Puść mnie i stąd idź!- krzyczał dalej, ale ja nie zamierzałam tego robić.
-Słuchaj!- krzyknęłam w odpowiedzi- masz w tej chwili iść do domu, do łóżka żebyś wytrzeźwiał!
-Nie!- odpowiedział i odepchnął mnie od siebie- spierdalaj stąd i się mną więcej nie interesuj!- dokończył głośno, a ja patrzyłam ze łzami w oczach jak znika z mojego pola widzenia.
Połykając jedną tabletkę usłyszałam jak ktoś przechodzi obok moich drzwi i kieruje się chyba w stronę łazienki. Słysząc to zabrałam większą garść tabletek do ręki.