Poznałaś go (część druga)

764 20 9
                                    

Thor Odinson

Twoja praca jest dość stresująca. W każdym momencie coś może pójść nie tak, a wtedy- BUM! I nie ma połowy Nowego Jorku. Więc każdą możliwą chwilę lubisz spędzać na świeżym powietrzu. Krótką przerwę na lunch spędzasz zazwyczaj siedząc na parapecie, przy otwartym oknie w laboratorium. Tak też było tym razem. Tylko że za namową Bruce'a postanowiłaś sobie odpuścić siadanie na oknie. Po prostu wychyliłaś się na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza.

A to... stało się nagle, ale Bogu dzięki za promieniowanie, na które wystawiona byłaś tyle lat. Ktoś naprawdę spadł z dachu!

I to nie był robiący testy Tony!

Mężczyzna miał długie blond włosy i wrzeszczał przeraźliwie przeklinając jakiegoś Lokiego. Złapałaś go w ostatniej chwili. Był cholernie ciężki, więc sama mało nie wypadłaś przez okno. Chciałaś zawołać kogoś na pomoc, bo wiedziałaś, że mimo swojej nadnaturalnej siły możesz go nie utrzymać, ale Bruce wyszedł dosłownie przed chwilą. Nie było szans, żeby ktokolwiek cię usłyszał.

Wytężyłaś więc wszystkie swoje siły, zaparłaś się nogami o ścianę i podciągnęłaś mężczyznę w górę. Po chwili ten złapał się parapetu i sam wdrapał do środka.

-Pani- odezwał się blondyn kłaniając się.- Twój refleks i siła, jak i twoja dobroć serca są zachwycające. Dziękuję za uratowanie mi życia. Nazywam się Thor, jestem synem Odyna. A jak tobie na imię, pani?

-(T|I) i nie żadna pani- zaśmiałaś się. Było coś w tym przesadnie uprzejmym mężczyźnie, co sprawiało, że chciałaś się cały czas uśmiechać. Ciekawiło cię też, dlaczego i w jaki sposób mężczyzna wypadł z dachu, ale historia chyba miała poczekać.

-Wybacz mi, Lady (T|I). ale pewien nikczemny oszust i mój brat musi zapłacić za swoje gierki- to powiedziawszy Thor opuścił laboratorium.

A ty stałaś i się uśmiechałaś. W końcu wrócił Bruce.

-Przybyli nasi pozaziemscy przyjaciele i już wariują. Thor przed chwilą wyleciał z dachu... Co ty się tak uśmiechasz?

-Co, ja? Nie, nic.

-Tak, czy inaczej. Tony poszedł sprawdzić, czy nic mu nie jest. Nie powinno, w końcu to bóg. Nadal się zastanawiam, jak to możliwe, że ludzie wcześniej nie odkryli istnienia ich cywilizacji.

-Pozaziemscy przyjaciele- mruknęłaś powtarzając słowa Bruce, ale on już cię nie słuchał. Wrócił do pracy i był znów cały pochłonięty robotą. 

Loki Laufeyson

Nie wiesz, czemu się zgodziłaś. Bo tak naprawdę nie wierzyłaś, żebyś mogła mu pomóc. Nie każdego da się naprawić, ale z każdym trzeba próbować, to twoja dewiza i chyba właśnie dlatego zgodziłaś się zawitać w Avengers Tower i podjąć się towarzyskiej pogawędki z samym bogiem kłamstwa.

Nad konsekwencjami zastanowisz się później, prawda?

To chyba był twój pierwszy błąd. Nie zastanowiłaś się nawet jaki wpływ to spotkanie może wywrzeć na tobie. Pacjenci mają pierwszeństwo, nie? Durne myślenie, ale od lat nie potrafiłaś inaczej. Skoro tobie udało się wyplątać z tego bagna, to inni w pewnością też mogli.

Rudowłosa kobieta zaprowadziła cię do gabinetu pana Starka. Ten siedział za biurkiem i bawił się długopisem. Przed meblem stały jeszcze dwa krzesła. Jedno z nich było zajęte przez złotowłosego mężczyznę, który odwrócił się w twoją stronę, gdy tylko weszłaś. Wydał ci się podniecony tym spotkaniem. Zapewne wiązał z tym przedsięwzięciem wielkie nadzieje. Było ci smutno, bo pewnie go rozczarujesz. Ale... Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz.

Preferencje MARVELWhere stories live. Discover now