Rozdział 10

17 1 0
                                    




Budzę się sama w łóżku, spoglądam na zegarek postawiony na jasnym stoliku nocnym, jest chwilę po jedenastej. Przeciągam się zastanawiając gdzie tym razem uciekł mój ukochany dwudziesto-ośmiolatek, w końcu to ranny ptaszek, nie to co ja. Sama mogłabym spać do południa. Siadam podciągając pościel tak aby zasłonić gołe piersi. Wzrokiem poszukuję mojej góry od piżamy, ale zamiast niej znajduję koszulę Zack'a. Wstaję z ciepłego łóżka, z fotela obok podnoszę białą koszulę, którą na siebie po chwili wkładam, z półki w garderobie wyciągam swoje czarne spodnie, zwykłą białą bokserkę, białą koronkową bieliznę, oraz czarny sweterek. Z przyszykowanymi rzeczami udaję się pod prysznic, gdzie po paru minutach wychodzę odświeżona, a moja skóra pachnie męskim żelem pod prysznic Calvin'a Kleina Eternity. Wycieram się miękkim beżowym ręcznikiem, który jak to powiedział Zack, jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla mnie. Nie powiem ucieszyło mnie to, na suchą skórę wcieram balsam do ciała, który kilka dni temu przyniosłam, zapach kokosa roznosi się po całej łazience przez co uśmiecham się sama do siebie. Ubieram na siebie wcześniej przyszykowane ubrania, włosy spinam dwoma wsuwkami, tak aby moja grzywka nie opadała mi na czoło. Myję zęby, psikam się moim ulubionym perfum'em La Nuit od Lancome, a następnie wychodzę z łazienki. Koszulę którą miałam przed prysznicem wrzucam do kosza na pranie stojącą w kącie pokoju. Do kieszeni spodni chowam telefon oraz klucze od mieszkania i wychodzę z pokoju. Idąc korytarzem słyszę głosy wydobywające się z kuchni, zaciekawiona udaję się tam. Wchodząc do salonu, który jest otwarty na kuchnię oraz jadalnię zauważam wysoką, a zarazem szczupłą blondynkę, która jak się po chwili okazuje jest w ciąży, obok niej stoi mężczyzna podobny do Zack'a. Jak się nie mylę to jest to Jego młodszy brat Kevin. Włosy w kolorze brązu, zaczesane na lewą stronę, wysoki i trochę bardziej umięśniony.

- Dzień dob..- zaczynam lecz nie dane mi skończyć.

- Kim Ty jesteś i co robisz u mojego narzeczonego! - wybucha blondynka spoglądając na mnie.

- Ja.. - nawet nie wiem co powiedzieć, przecież jak to możliwe, czyżby Zack okazał się facetem, który bawi się kobietami, czuję się zdradzona, łzy kumulują się w moich oczach. Broda zaczyna mi drgać, a nogi same mnie niosą do wyjścia, chłopak zaczyna coś krzyczeć, ale nie wsłuchuję się. Na chwilę obecną wiem jedno nie chcę tutaj być nawet nie wiem kiedy założyłam adidasy, jedynie myślę o jednym nigdy więcej nie chcę widzieć tej szumowiny na oczy.

Nie czekam na windę, zbiegam po schodach, które znajdują się po prawej stronie od windy i otwierane są tylko od wewnętrznej strony. Nie wiem jak ja to zrobiłam, ale ani razu się nie wywaliłam, a przecież nic nie widzę przez lecące po moich polikach łzy. Łzy które wyrażają pogardę, a także złość, że miałam zaufanie do takiego faceta jak Zack, przecież on może mieć wszystkie, to czemu miałby być tylko z jedną? Jestem załamana, pierwszy raz ktoś dosłownie mnie złamał. Wybiegam z bloku, w którym znajduję się apartament mojego już byłego faceta. Nienawidzę się za to, że tak szybko mu zaufałam. Wycieram poliki dłońmi, które trzęsą się miłosiernie, rozglądam się za wolną taksówką, na całe szczęście nie muszę długo szukać, bo po kilku sekundach przede mną zatrzymuje się żółty pojazd, z którego wychodzi starsze małżeństwo. Nie czekam nawet chwili tylko od razu pakuję się do samochodu, wyrzucając z siebie mój adres, który znajduje się zupełnie z innej strony Filadelfii, dojazd nie powinien zając więcej niż 10 minut, ale przez korki wyjdzie z około 30 minut. Mężczyzna posyła mi zaniepokojone spojrzenia, ale ja odwracam się tylko do bocznej szyby. Po półgodzinie taksówka zatrzymuje się pod moim blokiem, wyciągam z etui telefonu 30 dolarów, wiem, że jest to nieco większa kwota niż powinnam zapłacić, ale mnie to nawet nie obchodzi. Płacę mężczyźnie po czym wychodzę z auta, szybkim krokiem udaję się do odpowiedniej klatki, a tam wbiegam po schodach na odpowiednie piętro. Otwieram drzwi mieszkania kluczami, które na całe szczęście wzięłam z apartamentu tej zakłamanej szui. Nawet nie wiem jak to możliwe, ale wybucham jeszcze większym płaczem, od razu po zamknięciu drzwi na wszystkie możliwe sposoby. Rozglądam się po mieszkaniu, a w oczy od razu rzucają się kwiaty, które dostałam dzień wcześniej od mężczyzny. Podchodzę do nich szybkim krokiem, zdenerwowana łapię w dłonie wazon, który po chwili leży roztrzaskany pod ścianą obok drzwi do łazienki. Sama osuwam się na ziemię, po drugiej stronie salonu, obok komody, na której leży telewizor. W całym mieszkaniu słychać mój płacz oraz telefon, którego nawet nie mam zamiaru odbierać, jedynie co robię to wyłączam go. Opieram głowę o ścianę i tępo wpatruję się przed siebie, nawet nie widzę co się przede mną znajduje. Zmęczona ciągłym płaczę odpływam.


Przypadkowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz