Część 5 Zło-zmysł

340 20 23
                                    

Przeczytaj jeszcze raz poprawione 


Siedziałam właśnie na kanapie i oglądałam coś w telewizji. Na stoliczku obok naszykowałam już potrzebne materiały do projektu, które miałam w domu. Zerknęłam na zegarek, który pokazywał godzinę 16 - Zaraz powinni być - miałam racje, po chwili po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi, podniosłam się powoli i ruszyłam do przed pokoju w celu otwarcia drzwi. 

-Hej- powiedzieli równocześnie Grzmotomocni 

-Zapraszam- przepuściłam ich w drzwiach i ruchem ręki pokazałam aby weszli do środka - Rozgośćcie się, może się czegoś napijecie- zapytałam uprzejmie 

-Nie nie trzeba- odpowiedziała brunetka za siebie i brata 

- To co zaczynamy - zaproponowałam - moi rodzice wrócą późno, więc będziemy pracować tu bo jest więcej miejsca - pokazałam okrężnymi ruchami ręki salon. W odpowiedzi zobaczyłam jak rodzeństwo kiwa głową na znak zgody.

Siedzimy nad tym przeklętym projektem  już dobre cztery godziny a nie mamy prawię nic. Max chodzi po salonie wygłupiając się i co chwile próbuje zabłysnąć w moich oczach swymi idiotycznymi tekstami, Phoebe myśli nad tym co można zrobić aby dostać dobrą ocenę ale nie może się skupić bo jej brat od czasu do czasu nuci coś pod nosem a ja przyglądam się temu i próbuje nie usnąć. Im dużej ich słucham to co raz bardziej widzę, że są rodzeństwem jedno stara się "umilić" czas drugiemu. 

-Mam już tego dość nie myślałam, że to będzie takie trudne- westchnęłam ze zmęczenia przerywając tym ciszę, która własnie panowała

-Profesor Kwirel, nigdy nie zadawał tak trudnych pac i to w dodatku w tak krótkim czasie powiedziała oburzona Phoebe kończąc ozdabiać literki w tytule.

- Asia kto to jest - zapytał Max podnosząc ze szklanej półki moje zdjęcie z rodzicami 

-Ja i moi rodzice pięć lat temu - odpowiedziałam nawet nie patrząc w tamtą stronę, znałam doskonale to zdjęcie. Moja mama siedzi na ławce i je loda a ja cała mokra jem watę cukrową, siedząc na ramionach mojego taty. Pamiętam dokładnie ten dzień, było lato razem z rodzicami wybraliśmy się do wesołego miasteczka. Tłok, wszędzie pełno ludzi, dzieci biegające od kolejki górskiej do karuzeli. Jedni płaczą bo są za mali aby wejść na Dragonona, najniebezpieczniejszą kolejkę a za razem najfajniejszą, inni natomiast czekają już do niej w kolejkach i trzęsą się ze strachu ale nie odpuszczają. Ja natomiast cieszyłam się tym, że razem możemy spędzić trochę czasu, w tamtych latach ojczym miał dużo spraw na głowie bo musiał zmagać się ze złoczyńcą, który zbuntował się i chciał zniszczyć wszystkich swoich wspólników aby zostać najpotężniejszy. Tato jako jedyny był w stanie go powstrzymać, więc co dziennie planował jak to uczynić przez co w ogóle nie spędzał z nami czasu. Bawiłam się wtedy niesamowicie po mijając moment gdy moja chusteczka wpadła do płytkiego jeziorka, które było tam wykopane a jak wyciągając ją wpadłam do wody, na szczęście nic się nie stało a na poprawę humoru dostałam watę. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Maxa.

-Wiesz kogoś mi przypomina mam wrażenie jakbym go znał 

-Może kojarzysz go z telewizji występuje w reklamach - powiedziałam szybko bez zastanowienia jakbym mówiła jakiś wierszyk

-Możliwe, z tej o materacach- dopytywał a ja w odpowiedzi pokiwałam tylko energicznie głową

Max dalej przeglądał rzeczy na półkach a ja siadłam na podłodze obok Phoebe i zaczęłam przyklejać zdjęcia, które miały Znajdź się na plakacie. Nagle poczułam, że jesteśmy w niebezpieczeństwie pchnęłam Phoebe abyśmy się odsunęły a na miejscu gdzie się znajdowałyśmy roztrzaskał się szklany wazon, którego Grzmotomocy musiał zrzucić przez przypadek z półki 

-Phoebe nic Ci nie jest - zapytałam z nutką troski w głosie 

-Jezu przepraszam- przerwał mi Max

-Nie, jest w porządku, dziękuję ale skąd wiedziałaś - o kurde i co teraz, co mam powiedzieć a  mam super moce jestem córką złoczyńcy a to mój taki Zło- Zmysł

-No bo po mimo tego, że poznałam was dopiero dziś to nauczyłam się już, że gdzie Max tam i kłopoty, a stał nad nami, więc wolałam nas troszkę przesunąć dalej 

-Racja a co z tym wazonem, poczekaj pomożemy ci sprzątać - Phoebe bardziej martwiła się zniszczoną rzeczą niż tym, że mogło się jej coś stać 

-Luz to tylko wazon sama to posprzątam ty się tyle męczyłaś z tym - wskazałam na ogromny papier leżący na podłodze 

-I tak trzeba to jeszcze dokończyć to co u nas jutro- powiedziała z lekkim uśmiechem 

-Tak tak przyjdę po szkole 

-No to my już pójdziemy zanim Max coś jeszcze zniszczy- i ruszyli w stronę przed pokoju a ja za nimi w celu otworzenia drzwi 

-No to do jutra - powiedzieli równocześnie, jednak genów nie da się oszukać.

Ogarnęłam bałagan w salonie, zjadłam kolację i poszłam się położyć na łóżku. Jutro kolejny dzień szkoły,ten durnowaty projekt i kolejny wieczór spędzony na wysłuchiwaniu tekstów Maxa.  Mam też nadzieje, że nic się nie wyda. Szykuje się ciężki tydzień.









Złomona / Manchester, Grzmotomocny vs HartWhere stories live. Discover now