Rozdział trzydziesty. Nowe marzenie Michała?

1.3K 119 48
                                    


Damian

Magda wbiła do mojego pokoju jeszcze późną nocą. No dobra. Była ósma rano, ale dla mnie to, to samo. Wskoczyła na łóżko i zaczęła mną potrząsać. Przecież nie spałem odkąd tylko otworzyła te cholerne drzwi!

- Co? - jęknąłem.

- Będę ciocią - oznajmiła grobowym głosem.

- To super.

- Chyba mnie nie zrozumiałeś. Będę CIOCIĄ. - podkreśliła.

- No i co z tego?

Przewróciłem się na plecy i spojrzałem na nią marszcząc brwi. Poszedłem spać po piątej nad ranem. Pragnąłem znów walnąć się w kimę.

- Będę ciocia dziecka Michała.

- Dziecka ... Michała?

- Wrócił wczoraj do domu nawalony jak Meserszmit i oznajmił, że Julie jest w ciąży.

- Przecież ona jest wamprem!

- Wiem, ponoć zadziałało na nią to, że Michał ją wybrał. No wiesz... Mama starzała się tak wolno jak tata. Ola przecież tak samo. A Julie zamiast tego zaczęła bardziej przypominać człowieka. Jej serce znów pompuje krew... Owszem, jest nieśmiertelna, pije krew i tak dalej. Zupełnie jak normalny wampir, ale jej organizm wrócił do życia. Wczoraj miała ochotę na czekoladę!

- Skąd to wiesz?

- Rozmawiałam z nią w nocy. Chociaż momentami było mi trudno, wiesz... Gdy Julie się denerwuje papla po francusku 

- Amelia wie?

- Oczywiście. Dostała napadu, jak to mama.

- A Annabell? Wie?

- Chyba nie. Zapewne urwałaby Michałowi głowę.

Byłem pod takim wrażeniem, że musiałem wstać. Podszedłem do okna i oparłem się o parapet. To się nie mieściło w głowie.

- Przecież to chore.

- Wiem - mruknęła.

- I co się urodzi? Wilk? Wampir? Troll z kutasem na czole?

- Damian!

- No co?! Nie udawaj, że się nie boisz! To może być potwór!

- Równie dobrze może być słodkim dzieciakiem! Przecież nie wiesz!

- To nie powinno się urodzić.

- Co ty sugerujesz?

- Julie nie powinna tego urodzić.

Spoglądaliśmy na siebie w milczeniu. Na twarzy Magdy malowały się skrajne emocję. Złość, smutek, strach.

- Więc mamy zabić ją lub dziecko?

- Przestań - warknąłem - To zabiłoby Michała.

- Więc ?

- Jeśli ma rodzić, nie powinna robić tego w naszym lesie. Takie jest moje zdanie.

- Cóż, tutaj masz trochę racji. Zobaczymy. Wracam do domu, muszę obudzić Michała i z nim porozmawiać.

Pokiwałem głową. Dziewczyna podeszła do mnie i cmoknęła mnie w policzek. Uśmiechnąłem się. Uwielbiałem, gdy to robiła.

- Ogarnę się trochę i do was wpadnę - obiecałem.


Magda.

Nie mogłam do dobudzić. Nie wytrzymałam i wylałam na swojego braciszka garnek zimnej wody. Zeskoczył z łóżka jak oparzony. Spojrzał na mnie i złapał się za głowę.

- Jezu jak boli...

- Masz kaca - warknęłam - Łap.

Rzuciłam mu butelkę wody. Wypił ją łapczywie i odetchnął głęboko.

- Tego było mi trzeba.

- Pamiętasz coś z wczoraj?

- Ja... Tak... Julie... Kiedy mi powiedziała ja...Powiedziałem jej, że to chore. Potem trzasnąłem drzwiami i pojechałem do miasta. Chciałem tylko posiedzieć wśród normalnych ludzi... Zapomnieć. Jednak zobaczyłem bar. Chciałem wejść na frytki. Zamówiłem piwo, potem kolejne, potem drinka... I tak dalej... O rany. Nie mów mi, że wróciłem samochodem!

- Wróciłeś.

- Jestem debilem.

Michał usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Po chwili usłyszałam, że łka. Zrobiło mi się cholernie zimno. Uklęknęłam przed nim i złapałam jego ręce, by oderwał je od oczu. Łzy ciekły mu po policzkach jak grochy. Uśmiechnęłam się do niego blado.

- Brachu, będzie dobrze. Zobaczysz.

- Nie chcę tego dziecka.

- Słucham?

- Jestem taki młody... Planowałem studiować medycynę. Zatrudnić się w szpitalu w Osadzie... To zrujnuje moje marzenia.

- Może to dziecko stanie się twoim nowym marzeniem - powiedziała mama.

Weszła do pokoju, roztargana i w szlafroku. Byłam tak przejęta, że jej nie usłyszałam jak wchodzi po schodach.

- Posłuchaj kochanie, wasz tata też bardzo się bał, gdy zaszłam w ciąże. Oboje byliśmy bardzo młodzi, a dodatkowo on dopiero co został Wielkim Alfą. Bał się, że kiedy urodzi się dziecko, to zrobi mu krzywdę. Źle złapie, za mocno przytuli. Uwierz mi, ale nie wziął ciebie na ręce aż nie skończyłeś miesiąca. Był święcie przekonany, że będzie złym ojcem.

- A był najlepszym - szepnęłam.

Przypomniałam sobie dzień ojca, dokładnie dziesięć lat temu. Byłam sześcioletnim, małym brzdącem i narysowałam najpiękniejszą laurkę na całym świecie. Znaczy tak mi się wydawało. Przedstawiała tatę i mnie na wzgórzu. Zabrakło mi czarnej kredki, więc nasze włosy były różowe. Rano wbiegłam do sypialni rodziców i wskoczyłam na łózko. Mama robiła w kuchni kawę. Tata udawał, że śpi. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak łatwo jest obudzić wilka, więc szturchałam go, ściągałam kołdrę a on i tak chrapał. Wskoczyłam na niego i otworzyłam mu oczy. Zaśmiał się i spojrzał na mój prezent. Powiedział, że jest śliczny. Powiesił go w sypialni nad łóżkiem. Do tej pory tam wisi.

- Porozmawiamy o tym na spokojnie wieczorem. Wszyscy - zaproponowałam.

- Ogłaszam rodzinną naradę - rzekła mama.


A wy? Wolicie córeczkę, czy synka? :3  

Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz