Rozdział trzydziesty- piąty. Ślepy los.

1.1K 118 11
                                    


A dzisiaj przychodzę do was najpierw z pewnym pomysłem. Otóż trochę tęsknię za Patrykiem. Szczerze mówiąc, to mój ideał faceta :3 Pomyślałabym, że mogłabym zacząć pisać również taką niezobowiązującą część o Amelce i Patryku. A mówiąc bardziej szczegółowo o tym co działo się w trakcie ciąży, no wiecie. Pierwsze miesiące po ślubie. Napiszcie co o tym sądzicie. Czytalibyście, czy nie?

 Czytalibyście, czy nie?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Damian.

Ostatnim co zobaczyłem był uśmiech tej dziwnej dziewczyny. Zaraz potem na moje oko naszła mgła. Potem zapadła ciemność. Byłem przerażony, aż zapomniałem że jeszcze przed chwilą miałem ochotę się awanturować. Usiadłem na łóżku i zacząłem ciężko oddychać. Nie spodziewałem  się, że to będzie takie straszne. Czułem się sam w ciemności. Jednak doskonale słyszałem szybko bijące serce Nikoletty. Podniosła się powoli i oparła na komodzie. Dziękowałem Bogu za mój słuch.

- Możesz być z siebie dumny - powiedziała.

- O czym ty bredzisz, do ciężkiej cholery?!

- Może opowiem ci trochę więcej o sobie. Otóż moja matka nie była wilkiem a wiedźmą. Nie taką jak w tych bajkach typu Winx - zaśmiała się - Nie umiała czarować różdżką jak w Harrym Potterze. Cała ,, magia '' polega na odpowiednich składnikach i zaklęciach.

- Błagam, do rzeczy - mruknąłem.

- Ach, dobrze. Więc... Mama miała siostrę. Młodszą i to sporo. Jest tylko cztery lata starsza ode mnie. Jeszcze rok temu byłam szczęśliwie zakochana. Marcin, on... Nie widziałam świata poza nim. Wybraliśmy siebie nawzajem...

Drgnąłem. To tak samo jak my z Magdą. Nikola westchnęła. Przełożyła ciężar ciała z lewej na prawą nogę. Czułem, że się denerwowała.

- Był najwspanialszy. Męski, silny ale opiekuńczy. No i nosił miano jednego z lepszych Alf w okolicy. A ja jako, jego wierna beta. Zawsze obok. Jak jedność.

To brzmiało cholernie znajomo. Gdzie ja, tam i Magda. Do czasu... Chciałem zobaczyć twarz Nikoletty. Miała głos jakby miała się rozpłakać.

- Więc Odellia, siostra mamy... Wytworzyła takie perfumy. Działały jak wywar miłosny. Każdy kto ją powąchał od razu był jej. Zakochiwał się. Na zawsze. Odellii spodobał się mój Marcin. Jak się domyślasz skropiła się tym chujostwem. Myślałam... W końcu on mnie wybrał. A poleciał do niej jak wierny szczeniak. Do tej pory są razem. Mimo, że ona zdradza go na lewo i prawo. Zapotniał o mnie. Może i to głupie, ale gdy cię zobaczyłam... Wyczułam na tobie zapach kobiety. Tak intensywny... Musi być dla ciebie bliska...

Nic nie powiedziałem. Wzruszyłem ramionami. Pod zaciśniętymi powiekami poczułem piekące łzy. Zagryzłem wargi. Czułem się jak bezradne dziecko.

- Sropiłam się tymi perfumami. Postanowiłam, że jeśli na mnie polecisz to cię zabije. Nie wiem jakim cudem udało ci się oprzeć. Poprzedni wilk, którego dorwałam... Niech ziemia mu lekką będzie.

- Zabiłaś go?

- Tak.

Wow. Kobitka ma jaja. To musiałem przyznać.

- Jednak ty... Jak?

- Nie mam bladego pojęcia. Serio. Nie mógłbym tego zrobić Magdzie.

- Więc to tak ma na imię twoja wybranka. Ładnie. Skoro ja byłam z tobą szczera, może ty mi powiesz czemu nie ma cię przy niej?

- Spójrz na mnie. - jęknąłem - Straciłem wzrok. Właśnie przed chwila...

- Co?

- Tak. Moja osada miała ,,małe'' problemy. Właściwie nadal je ma. Straciłem jedno oko w walce. W drugim powoli padał mi wzrok. Lekarz powiedział mi mniej więcej ile czasu mi zostało. No wiesz, zanim oślepnę. Nie chciałem obarczać tym Magdy. Ja.. Ona nie.... Nie powinna widzieć mnie w takim stanie.

Łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją starłem. Dostałem jednak kataru, który zdradzał to, że poważnie zbiera mi się na płacz. Dziewczyna podeszła do mnie i uklęknęła przede mną.

- Przykro mi.

- To zajebiście. Już mi lepiej.

- Jesteś dupkiem.

- Tylko gdy jestem ślepy.

Magda.

Nie mogę powiedzieć abym ucieszyła się z telefonu od Amandy. Kiedy jej mąż urabiał się po łokcie by pomóc nam z ciąża Julie, ona siedziała sobie nad morzem. Odebrałam jednak.

- Cześć mała - przywitała się - Hubert się u was dobrze spisuje?

- Ehem.. Tak. Nie narzekamy.

- Mhm - mruknęła - A jak Amelka? Mówiła coś o remoncie w kuchni...

- Czemu więc nie zadzwoniłas do niej? - warknęłam.

- Mmm.... Bo ja właściwie.. No ja chciałam rozmawiać z tobą. Jednak nie wiem jak zacząć.

- Wal prosto z mostu.

- Okej, okej. Wiesz, że pojechałam nad morze, prawda? No wiesz... Zakupy i te sprawy. Ogólnie planowałam popłynąć do Szwecji póki Hubert bawi się w wasza niańkę...

- Amanda...

- Dobra. Więc prosto z mostu. Okej. Jak sobie życzysz. Z pokładu mojego jachtu, tak kupiłam sobie jacht. Znaczy Hubert mi kupił...

- AMANDA!

- Widziałam Damiana. - wyparowała.

- Nad morzem? - zgłupiałam. - Ale jest cały? Tak?

- Och jest. I to jeszcze jak. Szedł za rękę z uroczą rudą panienką. Wprost do lasu.

- Podaj mi nazwę tej miejsowosci. - warknęłam.

A to wredny sukinsyn!!! ZABIJE GO!!!

Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz