Rozdział czterdziesty-czwarty. Czerń i biel.

1.1K 109 11
                                    


Chciałam Was przeprosić kotki moje za tak krótkie rozdziały, ale mam natłok pracy, mało co sypiam a nie chcę pisać byle czego. Miłego czytania :)

Michał zdążył zrobić unik, kula trafiła w ścianę. Odetchnęłam z ulgą i korzystając z chwilowej nieuwagi Filipa wyskoczyłam zza biurka i kopnęłam go w tył głowy. Mężczyzna zachwiał się i zaklął, jednak nie wypuścił broni z ręki. Odwrócił się w moją stronę i wystrzelił w moim kierunku. Odskoczyłam w bok jednak kula trafiła mnie w ramię. Ała! Srebrna... Wybornie. Teraz Michał zaatakował. Rzucił się na Filipa próbując mu wyrwać pistolet z dłoni. Wstałam z zamiarem pomocy bratu jednak jak  znikąd dostałam cios w skroń. Odleciałam w bok i uderzyłam w ścianę. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam Marcelinę. Stała przede mną wyprostowana jak struna. Jej wzrok był pusty. Stanęłam na nogi.

- Przyrzekłam ojcu, że cię zabije - warknęła.

- Życzę powodzenia.

Dziewczyna nie czekała na zachętę. Skoczyła na mnie i obie wyleciałyśmy przez okno. Upadłam zgrabnie na palce, jednak od razu dostałam mocnego kopa w sam środek twarzy. Przemieniłam się w wilka, ona również. Musiało to wyglądać niesamowicie. Czarny i biały wilk na przeciw siebie gotując się do walki na śmierć i życie. Skoczyła pierwsza i zanurzyła kły w moim barku. Zawyłam bardziej ze złości niż bólu i spróbowałam się wyszarpać. Udało mi się to nad wyraz szybko. Zadałam jej kilka ostrych cięć kłami. Po chwili na jej białym futrze pojawiły się stożki krwi, które kapały na śnieg.

- Zdechniesz tutaj Magdo. Nie może być inaczej. - mruknęła.

Nie odpowiedziałam jej. Nadal bolało mnie ramię, w którym tkwiła srebrna kula. Poruszałam się przez to wolniej. Miała nade mną lekką przewagę.

Znowu zwarłyśmy się w walce. Nie mogłam ocenić, która zadaje drugiej gorsze obrażenia. W pewnym momencie poczułam ogromny ból. Dorwała mi się do gardła. Odskoczyłam i zaczęłam ciężko oddychać. Mało brakowało a rozerwałaby je na strzępy. Z oddali słyszałam odgłosy walk. Gdzieś tam byli moi przyjaciele. Musiałam do nich dołączyć.

Marcelina ponownie skoczyła w moim kierunku jednak byłam szybsza. Udało mi się złapać ją za szyje zębami. Warknęłam cicho i rzuciłam wilczycą. Upadła ciężko pozostawiając za sobą ślady krwi. Spróbowała się podnieść, jednak nie miała siły. Podeszłam do niej powoli.

- No już

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- No już. Zabij mnie - wycharczała.

- Nie zamierzam zniżyć się do twojego poziomu. Czeka cię sąd. - oznajmiłam chłodno.

Potem pobiegłam w stronę centrum osady. Próbowałam znaleźć Damiana, jednak nie było to takie proste. Przybrałam ludzką postać i wskoczyłam na dach jednego z wyższych budynków. Osada stała się polem bitwy. Czułam zapach krwi i potu. Zewsząd dochodziły odgłosy walki.

Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz