Rozdział 3

467 17 1
                                    

Nareszcie wszystko zaczęło się układać. Zamieszkałam w Instytucie. Moja córka rosła w oczach.

Ja z Jace'm tworzyliśmy zgrany związek. Isabelle i Simon pogłębiali swój związek z każdym dniem. Trudno było znaleźć którekolwiek z nich osobno. Jocelyn i Luke zamierzają się wkrótce pobrać.

Nikt poza nimi nie zna jeszcze daty. Narzeczeni sprytnie to przed nami ukrywają. Isabelle staje na rzęsach żeby coś z nich wydusić, ale oni wciąż milczą jak grup. Aż pewnego dnia...

Właśnie układałam Kassi do spania gdy do pokoju wpadłam mama i powiedziała cicho żeby nie budzić małej, że mam być za 10 minut na dole. No to krótka piłka. Dziecko do łóżeczka. poproszenie Jace'a o pilnowanie i już stoję na dole.

- O co chodzi mamo?

- Ubieraj się Clary.

- Ale o co chodzi? - mówię i ubieram się jednocześnie.

- Niespodzianka. - mówi i podchodzi do mnie zawiązuje mi szalik na oczach tak żebym nic nie widziała.

- Serio mamo? Nie przepadam za niespodziankami.

Nie słyszę odpowiedzi tylko jestem ciągnięta, jak zgaduje, w stronę drzwi.

Mama otworzyła drzwi i w tym samym momencie wiatr porwał moje włosy rozrzucając je na wszystkie strony. Powinnam je chyba zacząć w końcu wiązać, przydałoby się także podciąć końcówki. Wzdycham i poddaje się prowadzeniu Jocelyn. To musi komicznie wyglądać z zewnątrz.

Wsiadamy do taksówki a w środku szok. Wyraźnie czuje perfumy Isabelle i dla pewności pytam:

- Izzy to ty?

- Clary? Co ty tutaj robisz?

Zgaduje, że ona także została ,,oślepiona" przez moją matkę.

- Nie mam pojęcia i najwyraźniej ty też nie. - wzdycham i układam się wygodnie na siedzeniu.

Przez całą podróż która trwała z 20 minut rozmyślałam o tym co będzie dalej. Jak potoczy się los mój i Jace'a, jak będziemy wychowywać córkę i czy będziemy kiedyś jedną wielką szczęśliwą rodziną. Na same rozmyślanie o tym czułam napięcie i podekscytowanie. Byłam pełna nadziei i obaw. Nie wiedziałam co przyniesie jutro więc jak mogłam myśleć o następnych dniach? Może i takie myślenie nie jest zbyt dobre ale w tamtym momencie nie mogłam myśleć inaczej. Chciałam się jednocześnie uśmiechać i płakać. Ale nie mogłam. Obiecałam sobie, że przeszłość zostanie za mną, teraz muszę budować przyszłość. Nie mogę się ograniczać taką małostką i ograniczać. Cóż łatwo powiedzieć trudno zrobić. Po tym wszystkim co przeżyłam nadal byłam w jakimś stopniu przyziemną, Clary Fray. Moje przemyślenia przerwało szturchanie w ramię. Starając się nie zaryć głową o sufit auta wysiadłam z samochodu i stanęłam niepewnie w miejscu wyznaczonym przez matkę. Zaraz obok mnie pojawiła się Isabelle.

- Ściągnijcie szaliki. - powiedziała moja mama a w jej głosie wyraźnie słyszałam szczęście i podekscytowanie.

Ściągnęłam szybko szalik i moim oczom ukazał się salon sukien ślubnych. Zaniemówiłam z otwartymi ustami. Isabelle za to zapiszczała radośnie i pociągnęła mnie i mamę za ręce do środka.

- Widzę, że niespodzianka się udała. Isabelle twoja radość jest pełna podziwu. - powiedziała mama ze śmiechem, a następnie zwróciła się niepewnie w moją stronę. - Clary? Wszystko w porządku? Nie cieszysz się? - zapytała zmartwiona.

Ja w końcu opanowałam osłupienie i szok i powiedziałam pełna szczęścia:

- Żartujesz? Cieszę się, po prostu zaskoczyłaś mnie. - powiedziałam i rzuciłam się na mamę z uściskiem.

Normalnie nie lubię zakupów, ale perspektywa wybierania z mamą i Izzy sukienki na jej ślub była tak cudowna, że myślałam, że eksploduje ze szczęścia. Zaśmiałam się jeszcze raz i uściskałam mamę z uśmiechem na twarzy. Isabelle widząc mój entuzjazm również nie mogła opanować uśmiechu i dołączyła do naszego uścisku. To musiało zabawnie wyglądać ale nie przejmowałam się tym. W tamtej chwili byłam tak szczęśliwa, że wszystko co przeżyłam przestało być w tamtej chwili istotne było tylko tu i teraz. Razem z moją rodziną.

Dary Anioła: Obywatele EdomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz