Rozdział 8

370 18 0
                                    

Clary

Po całym zajściu natychmaist wróciłam z córką do Instytutu. Najważniejsze było teraz bezpiecznie wrócić, zawiadomić wszystkich i ostrzec Clave. Choć co do tego ostatniego nie byłam do końca pewna. Mogą uznać, że nadal jestem w szoku i to wszystko mi się przyśniło lub co gorsza uroiło.

Szybko weszłam do Instytutu i zawołałam na cały głos:

- Jace!!!

Nie dostałam odpowiedzi w całym Instytucie było cicho. Szybko wyciągnełam telefon przeklinając siebie, że wcześniej o nim nie pomyślałam i zadzwoniłam do Jace'a.

Jeden sygnał...drugi sygnał...trzeci sygnał i nic włącza się poczta głosowa.

Cześć tu Jace. Największe ciacho na świecie, nie mogę teraz odebrać bo pewnie całuje się z Clary. Oddzwoń lub zostaw wiadomość.

Ściągnełam kurtkę i buty, a następnie rozebrałam córkę. Wziełam ją na ręce i szybko zaczełam przeszukiwać cały Instytut. Kuchnia-nic, pokój mój i Jace'a-nic,oranżeria-nic. Zrezygnowana weszłam do biblioteki. Tam zastałam Jace'a leżącego na kanapie. Podeszłam do niego i zobaczyłam, że spał. Odetchnełam z ulgą i zaczełam go budzić. Byłam rozdygotana i przerażona.

Nie wiedizałam co mam robić. Zaczełam nim potrząsać, ale nie chciał się obudzic. Włożyłam córkę do kojca stojącego niedaleko kanapy i znowu zaczełam go budzić. Nic. Nic nie działało, zaczełam krzyczeć żeby się obudził, łzy lały mi się po policzkach. Nic to nie dało. Jace nadal spał na kanapie i się nie budził. Kassi zaczeła płakać przestraszona moim krzykiem. Podeszłam do niej i wziełam na ręce. Musiałam się uspokoić. Zaczełam delikatnie kołysać córke w ramionach i mówić do niej uspokajającym głosem.

- Cii, kochanie. Nie trzeba płakć. Tata niedługo się obudzi. No już nie płacz. Przepraszam, że krzyczałam. Cii. - mówiłam spokojnym i kojącym głosem.

Choć w środku byłam istnym chaosem uczuć dla niej byłam gotowa powstrzymać tornado.

Córka zawsze mnie uspokojała, była jedyną stałą rzeczą w tej chwili.

Wyjełam komórkę i zadzwoniłam do Isabelle. Nie odebrała. Do Simona - także nic.

Wybrałam numer Aleck'a i czekałam. Po chwili odebrał.

-Halo, Clary?

- Alec, dzięki Aniołowi. Wracaj natychmiast do Instytutu i weź se sobą Magnusa. Szybko! - ostatnie słowa wykrzyczałam i znowu zaczełam płakać. Rozłączyłam się i rzuciłam urządzenie przed siebie na fotel. Usiadłam na dywanie opierając się o kanape na której spał Jace.

Kołysałam córkę w ramionach by usneła i przeklinałam Sebastiana w myślach wszystkimi znanymi mi epitetami. Kassi zasneła a ja ułożyłam ją w kojcu i wróciłam na swoje miejsce przy kanapie.

***

- Clary, Clary obudź się. Obudź się!

Ze snu obudził mnie głos Aleck'a. Otworzyłam oczy i zobaczyłam go jak razem z Magnusem przy mnie kucają. Z ich twarzy biła troska.

- Wszystko w pożądku? - spytał Magnus i pomógł mi wstać.

Od niezyt wygodnej pozycji na podłodze wszystkie mięśnie mnie bolały. Podniosłam się z trzaskiem kości. Rozciągnełam cię lekko i zamarłam w połowie czynności. Szybko podbiegłam do kojca sprawdzić co z Kassi. Na szcześćie nic jej nie było i słodko sobie spała. Odetchnełam z wyraźna ulgą.

- Co się stało? Czemu Jace się nie budzi? - zapytał Alec i spróbował obudzić swojego parabatai.

- Ja... Byłam z Kassi w parku... I wtedy on-Ja nie wiedziałam co zrobić... Ja, ja naprawdę... Dotarłam tu najszybciej jak mogła...

-Clary uspokój się. Zacznij jeszcze raz od początku. - przerwał mi Alec.

Wziełam głęboki oddech i zaczełam jeszcze raz. Ręce mi się trzęsły i miałam ochotę się rozpłakać.

- Poszłam z Kassi na spacer, poszłyśmy do parku i usiadłam z nią na ławce. Przez chwile było spokojnie. Zamknełam oczy i siedziałam spokojnie. Nagle ktoś przysłonił mi słańce i otworzyłam oczy. To...To był Sebastian. - po wypowiedzeniu tego imienia na nowo sie rozpłakałam.

- On...On mówił, że pożałuje i, że snu to dopiero początek. Jak najszybciej udałam się do Instytutu i zaczełam wołać Jace;a. Pszeszukałam cały Instytut, próbowałam się do niego dodzwonić ale nie

odbpierał. Znalazłam go w końcu tytaj na kanapie. Próbowałam go obudzić, ale nie mogłam.

Potem zadzwoniłam do Izzy i Simona, ale oni nie odbierali, wreszcie dodzwoniłam się do Ciebie.

Magnus szybko mnie przytulił a ja znowu zaczełam płakać. Byłam przerażona. Wiedziałam, że mojej rodzinie grozi niebezpieczeństwo, ale najbardziej przerażający był fakt, że Kassi jest całkowicie bezbronna. Musiałam coś zrobić i to szybko.

Dary Anioła: Obywatele EdomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz