Sześć miesięcy później.
Nie wiem która godzina była na zegarku, jednak było cholernie późno. Poczułam jak głód ssie mój żołądek. Tak, uroki bycia w ciąży. Spojrzałam na miejsce obok. Było puste. Zapaliłam lampkę i z trudnością podniosłam się z materaca. Ubrałam kapcie i zeszłam na dół. Nie zastałam tam nikogo. Westchnęłam i skierowałam się do kuchni, gdzie zaczęłam przyrządzać sobie kanapkę. Kiedy to zrobiłam, chwyciłam ją w dłoń i poszłam znów na górę. Zaczęłam zastanawiać się gdzie jest Mike. Na początku myślałam, że jest w gabinecie, bo zawsze tam chodził, kiedy tylko nie mógł zasnąć, jednak widząc palące się światło w pokoju dziecięcym, uświadomiłam sobie, że jest właśnie tam. Powolnym krokiem zaczęłam zbliżać się do pokoiku, w którym wkrótce miała zamieszkać nasza córeczka i uchyliłam delikatnie drzwi.
Zobaczyłam Michaela. Kucał przy do połowy złożonym łóżeczku, ze szczebelkiem w dłoni. Głowę miał skierowaną w stronę otwartej książeczki z instrukcją. Podrapał się za uchem i spojrzał na szczebelek, po czym włożył go w otwór, który był specjalnie na niego przygotowany. Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam ramieniem o framugę.- Kocham Cię. - powiedziałam.
Zdezorientowany Michael, odwrócił się w moją stronę, po czym obdarował mnie przepięknym uśmiechem. Kiwnięciem głowy, zaprosił mnie do środka. Odepchnęłam się od framugi i podeszłam do mojego narzeczonego. Mike chwycił mnie za dłoń i usadził na swoim kolanie.
- Nie bierz mnie na kolana, ważę tonę. – mruknęłam.
- Nie prawda. – cmokną mnie w usta, po czym pogłaskał brzuszek.
- Ładną sobie porę znalazłeś na składanie łóżeczka. – zaśmiałam się lekko.
- Nie mogłem spać. – uśmiechnął się. – Poza tym musiałem to zrobić. Rodzisz za tydzień, a my nadal w proszku.
- Co racja to racja. – westchnęłam. – Boję się trochę porodu.
- Spokojnie, poradzisz sobie. – pogładził mnie po dłoni.
- Ale to będzie bolało. – mruknęłam, niczym małe dziecko.
- Dostaniesz znieczulenie.
- A co jeśli nie podziała? – spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Kochanie, błagam Cię. – zaśmiał się delikatnie. – Wszystko będzie dobrze, tylko nie panikuj. – pocałował mnie. Złapałam za jego buzię i oddałam się chwili.
Pamiętam, że od zawsze sama myśl o porodzie, doprowadzała mnie do szaleństwa. Nawet kiedy Charlotte rodziła Nicka, rozryczałam się jak głupia. Za każdym razem miałam myśli, że może coś pójdzie nie tak i nawet kiedy ktoś opowiadał o przebiegu porodu, musiałam aż złapać się za brzuch, ponieważ od razu zaczynałam odczuwać boleści. Było to to totalnie bezsensowne, jednak nic nie umiałam na to poradzić. Taka już byłam.- Slash, oddawaj to! – krzyknęłam wyrywając mu z ręki butelkę Jacka Danielsa. – Ledwo stoisz, człowieku!
- Mmm, no weź. – usiadł. – Kropelka alkoholu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. – wymamrotał.
- Jak to nikomu? Spójrz na siebie. – powiedział Michael, siadając obok niego.
- Bo ja musiałem opić waszą ciąże.
- Opijasz ją już dziewięć miesięcy. – przewróciłam oczami i napiłam się wody.
- Bo się tak cieszę! – uśmiechnął się.
CZYTASZ
The Way You Make Me Feel | MJ
FanfictionJesień roku 1987. Dwudziestopięcioletnia tancerka - Annie Rose otrzymuje swoją życiową szanse. Wraz z przyjaciółkami opuszcza rodzinny Teksas na rzecz słonecznej Kalifornii, gdzie ma wziąć udział w teledysku jednego z najsłynniejszych wykonawców m...