4

1K 59 10
                                    

-Opanuj się Ruth. -Postanowiłam interweniować. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jej gorzkich żali, ba nikt nie miał na to ochoty. -Tak jak zauważył Stephan, nie jesteś u siebie. -Powiedziałam, wstając z kanapy. Stanęłam przed nią i skrzyżowałam ręce na piersi. -Gdybyś mogła przestać się wydzierać, byłoby wspaniale.

-Zwariowałaś? -Jej twarz ponownie przybrała czerwony odcień. -Andreas, ona zwariowała? -Zwróciła się do chłopaka, który jak wszyscy tutaj zgromadzeni był znudzony jej wybuchem.

-Ma rację. -Skomentował, a rudowłosa otworzyła szerzej oczy. Kipiała cała czystą wściekłością. -Rose ma odpoczywać, a ty jej w tym nie pomagasz. -Wzruszył ramionami. Odwróciłam głowę w stronę chłopaków, którzy na słowa Wellingera przybili sobie piątkę. Posłałam im zdziwione spojrzenie, a oni starali się nie parsknąć śmiechem.

-Bronisz jej? -Pisnęła przeraźliwie. -Oczywiście, że jej bronisz, przecież stara miłość nie rdzewieje. -Westchnęła zawiedziona i wydęła usta, układając je na kształt podkuwki.

-Daruj sobie. -Przerwałam jej lament, przygryzając nerwowo wargę.

-Jestem absolutnie głupia. -Rozczulała się nad sobą.

-Z tym się zgadzam w stu procentach. -Zaświegotał dumnie Stephan. Spowodował tym napad śmiechu przyjaciela, który pod wpływem emocji opuścił kanapę i wylądował na podłodze, zwijając się ze śmiechu.

-Zaraz dostaniesz w ten durny łeb. -Warknęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę bruneta.

-Dawaj tapetowany rudzielcu. -Kontynuował, spojrzałam przerażonym wzrokiem na Andreasa, którego mimo wszystko bawiła ta sytuacja. Stał w bezpiecznej odległości i wcale nie miał zamiaru interweniować. Szarpnęłam dziewczynę za ramię, żeby się zatrzymała. Spojrzała na mnie zabijającym wzrokiem.

-Wyglądasz jak rozwścieczony orangutan, Ruth. -Zakpił Wank, próbując wstać z podłogi, ale uderzył czołem o krawędź stolika kawowego i ponownie wylądował na panelach.

-No przecież ja zwariuje. -Sapnęła i przyłożyła teatralnie dłoń do czoła. Przewróciłam na ten widok oczami.

-Daj spokój, kochanie. -Andreas pojawił się koło dziewczyny nie wiadomo skąd i dlaczego. Objął ją ramionami i złożył pocałunek na jej szyi. Czułam jak mój żołądek wykonuje fikołka na widok tej przereklamowanej miłości. -Oni tylko żartują. -Dopowiedział, wykonując nosem tylko sobie znane wzory na jej rozgrzanym policzku.

-To mnie nie bawi. -Pisnęła odklejając się od blondyna. Odwróciła się twarzą do niego, zakładając ręce na piersi.

-Mnie owszem. -Dodałam. Andreas spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu. -No co? Mam jej dosyć. -Stwierdziłam wzruszając ramionami.

-Widzisz? Oni mnie wcale nie lubią. -Czy jej rozczulanie się nad sobą ma swój kres? Bo zaczynam się obawiać, że nie. -A ty mnie wcale nie kochasz, misiu. -Powiedziała słodko. Spojrzałam na poturbowanego Wanka, który pocierał zaczerwienioną skórę. Byleby nie musieć patrzeć na te przesłodzoną dwójkę.

-Przyniosę Ci lodu. -Powiedziałam ochoczo i poklepałam go pocieszająco po plecach. Chciałam jak najszybciej opuścić pomieszczenie, aby nie być świadkiem okazywania sobie czułości. Zwróciłabym chipsy, a szkoda mi ich było.

-Dzięki, jesteś wielka młoda. -Uśmiechnął się wesoło i spojrzał zawiedziony na zakochaną dwójkę. -Wolałem jak to byłaś ty. -Rzucił, wskazując na nich gestem głowy.

-Daj spokój, Wank. -Powiedziałam, wycofując się do kuchni. Oparłam się łokciami o blat. Ciężko oddychałam, a całe moje ciało trzęsło się ze zdenerwowania. Jak można być takim ślepym? Do cholery. Mam wrażenie, że Andreasowi coś wypaliło mózg. A może był to ktoś? Założę się o wszystkie pieniądze świata, że ta ruda flądra maczała w tym palce.

Lost in love 2 //ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz