Poprawiam rękoma po raz kolejny swoją czerwoną sukienkę. Nadal stoję przed lustrem z ogromnym uśmiechem na twarzy. To jest twój dzień Rose, wasz dzień. Do pokoju wchodzi chłopak, ubrany w niebieską koszule z długim rękawem oraz beżowe spodnie. Uśmiecha się do mnie szeroko, co oczywiście bez zastanowienia odwzajemniam.
-Wyglądasz pięknie Rosie. -Mówi i całuję mnie w czoło. Czuję te przysłowiowe motylki w brzuchu. Ten chłopak działa na mnie w bardzo pozytywny sposób. Zawsze tak było i nie wiem dlaczego dopiero teraz to zauważyłam. -Zawsze wyglądasz pięknie. -Chichoczę pod nosem na jego słowa. Mogłabym słuchać jego głosu godzinami, działa na mnie jak lek uspokajający. Blondyn chwyta moją dłoń i obraca mnie o 180 stopni. Dzięki temu możemy spojrzeć sobie w oczy.
-Ty też wyglądasz całkiem nieźle, Andreas. -Stwierdzam. Oboje się uśmiechamy. Blondyn przybliża swoją twarz do mojej i składa na moich ustach delikatny pocałunek. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa.
-Kocham Cię, Rosie. -Mówi, odgarniając pojedyncze kosmyki włosów, z mojego czoła.
-Ja Ciebie też, Andi. -Odpowiadam stanowczo, bo chcę żeby wiedział, że jestem tego pewna.
-Gotowa pójść oznajmić światu, że niedługo zostaniesz panią Wellinger. -Pyta, unosząc moja dłoń nieco w górę. Spoglądam na srebrny pierścionek, który znajduje się na moim palcu. Po chwili przenoszę ponownie wzrok na blondyna.
-Gotowa. -Mówię, ale jeszcze przed wyjściem wtulam się w jego ramiona.
Nie miałam pojęcia co się wtedy działo i gdzie się znajdowałam. Próbowałam otworzyć oczy, ale jakoś słabo mi to wychodziło.
-Rose. -Słyszałam jak ktoś wymawiała moje imię i czułam, że ten sam ktoś potrząsał moim bezwładnym ciałem. Ponownie podjęłam próbę otworzenia oczu i tym razem się udało. Widziałam przed sobą przerażoną twarz Andreasa, która po chwili się rozpromieniła. Pewnie dlatego, że otworzyłam oczy. Chłopak nadal trzymał dłonie na moich ramionach i ewidentnie coś do mnie mówił, tylko że ja nie potrafiłam go zrozumieć. Rozglądałam się w około i mogłam stwierdzić, że nadal znajdowaliśmy się na lodowisku. Przyglądałam się przez chwilę mojej dłoni. Brak pierścionka upewnił mnie w przekonaniu, że to był tylko beznadziejny sen. Westchnęłam bezsilnie i w tym momencie wróciłam do rzeczywistości.
-Rose, słyszysz mnie? -Zapytał blondyn, nachylając się nade mną. Chyba chciał żebym dała jakikolwiek znak życia. A ja myślałam tylko o tym, żeby się na niego nie rzucić, bo niestety patrząc tak na jego twarz miałam coraz większą ochotę wbić się w jego malinowe usta.
-Słyszę. -Odpowiedziałam zrezygnowana, a on się uśmiechnął.
-Chłopaki mamy ją. -Rzucił przez śmiech, a ja próbowałam ogarnąć co się stało, ale nie potrafiłam. Andreas wstał i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją od razu i przy jego pomocy udało mi się wstać z zimnego lodu. Rozumiem, że cała ta sytuacja jest efektem mojej niezdarności? Jak do tego mogło dojść, przecież nigdy mi się nic podobnego nie zdarzyło. Mistrzyni sarkazmu ze mnie. -Dobrze się czujesz? -Zapytał, nadal trzymając moja dłoń. Zeszliśmy powoli z lodu. Spojrzałam na niego i tylko kiwnęłam głową, mając nadzieję że zrozumiał co mam mu do przekazania.
-Ale nas wystraszyłaś. -Dodał swoje trzy grosze Wank, kiedy już znaleźliśmy się na bezpiecznym gruncie. Szybko zajęłam miejsce na ławce, puszczając niechętnie dłoń Wellingera.
-To wszystko twoja wina. -Powiedział blondyn. Słuchałam uważnie, nie ukrywając, że chce się dowiedzieć co się wydarzyło. -Nie mam pojęcia o co poszło, ale to przez Ciebie, Rose weszła na lód. -Zarzucił mu. Był chyba nawet trochę zły na naszego przygłupiego przyjaciela.
CZYTASZ
Lost in love 2 //ANDREAS WELLINGER
FanfictionOd kiedy Rose utraciła ukochaną matkę nie jest już tą samą osobą. Nie jest to ta sama uśmiechnięta dziewczyna jaką udało nam się poznać. Wraz z odejściem mamy brunetka musi zmierzyć się z ciężką depresją, przeprowadzką oraz ponownym spotkaniem z prz...