UWAGA ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY, MOGĄ WYSTĄPIĆ BŁĘDY, MIŁEGO CZYTANIA :)
-Więc to urodziny Wanka, tak? -Zapytałam wesoło, niemal trzęsąc się z ekscytacji. Było mi nieco przykro, bo nie mogłam mieć wkładu w prezent dla przyjaciela. Złapałam blondyna za ramię, czując jak przez moje bordowe szpilki, plączą mi się nogi. Chciałam poczuć sie bardziej kobieco niż zazwyczaj, ale dość ciężko mi to szło. Andreas skinął z uśmiechem głową. -W takim razie co mu kupiłeś?
-Gofrownicę. -Powiedział z dumną. Zastanawiałam się czy mówił poważnie czy też robił sobie ze mnie żarty. Ściągnęłam usta w śmieszny dziubek, myśląc sobie jak dziwnie byłoby dostać na urodziny coś w tym stylu. Nie powiem, że mikser czy żelazko nie są praktycznymi prezentami, ale na pewno nie są tymi z których szczególne bym się cieszyła. -Nie rób takiej miny. Od kilku tygodni musieliśmy słuchać jego marudzenia. Wiesz jaki był zawiedziony, kiedy z niewiadomych przyczyn jego poprzednia wybuchła, pozbawiając przy tym prądu całe osiedle. -Zaśmiałam się, wyobrażając sobie jak bardzo przejęty musiał tym być Wank. Swoją drogą sama byłam ciekawa jakim cudem mogło dojść do tego wybuchu.
-Teraz rozumiem. -Stwierdziłam, wtulając się bardziej w ciało chłopaka. Po kilkunastu minutach spaceru w końcu znaleźliśmy się przed mieszkaniem Andreasa Wanka. Byłam z tego powodu niesamowicie szczęśliwa, bo podróż w tym obuwiu nie należała do najprzyjemniejszych. Moje nogi od dłuższej chwili wręcz wołały o ratunek. Weszliśmy bez pukania do środka, ale przez głośną muzykę nawet nikt tego nie zauważył. Szybko przemieściliśmy się do salonu.
-No nareszcie jesteście. -Stephan uwiesił się na moim ramieniu, krzyknął trochę za głośno przez co skrzywiłam się. Można było wyczuć od niego zapach mocnego alkoholu, co jakoś specjalnie mnie nie zdziwiło.
-Gdzie nasz solenizant? -Szybko uzyskałam odpowiedź, bo Wank już szedł w naszym kierunku dość chwiejnym krokiem. -Wszystkiego najlepszego przyjacielu. -Krzyknęłam, rzucając mu się na szyję, przez co prawie runeliśmy na ziemię, bo orientacja Wanka po alkoholu nie była najlepsza. Bez alkoholu też w sumie była chujowa.
-Dziękuję Ci najlepsza przyjaciółko.
-Jaja sobie robisz? Przecież to ja jestem twoim najlepszym przyjacielem. -Wydarł się Stephan, robiąc obrażoną minę. Parsknęłam śmiechem, widząc te dwójkę.
-Dosyć tego przytulania. -Wtrącił się Wellinger. -Masz tu coś od nas i nie schlej się za bardzo. -Przybili piątkę. Ruszyliśmy w kierunku kuchni, żeby jak najszybciej wziąć jakiś alkohol. Przecież musieliśmy nadrobić nasze czterdzieścipięć minut spóźnienia. Nie byłam pewna czy ta impreza i tak ogromna ilość alkoholu to dobry pomysł, ale co ja miałam do gadania. Chwyciłam za kubeczek z colą, do której zaraz chłopaki wlali mi wódki.
-Cześć wszystkim. -Posłałam chłopakowi delikatny uśmiech. Widziałam że Andreas dziwnie się spina na widok Richarda, czego nadal nie mogłam zrozumieć.
-A ona czego tu szuka? -Zapytałam, kiedy tuż za nim do pomieszczenia weszła Lara. Jak zawsze wyglądała zabójczo, co jeszcze że bardziej mnie speszyło. Długie, ciemne włosy miała rozpuszczone, mocny makijaż i jakaś kusa dżinsowa sukienka, wyglądały na niej wręcz idealnie. Wzięłam wielkiego łyka cieczy z mojego czerwonego kubka, czując że nie skączy się to najlepiej.
-Nie przypominam sobie żebym ją zapraszał. -Wank podrapał się w tył głowy. Wskoczył na blat i poczochrał mnie po włosach co spotkało się z niesympatycznym spojrzeniem z mojej strony. Zrobiłam niewielki krok w kierunku Andreasa, chcąc pokazać Larze, że nie ma szans i ma się nawet nie zbliżać. Chłopak przyciągnął mnie w tali bliżej siebie chyba orientując się, że nieco podenerwowała mnie obecność ciemnowłosej.
CZYTASZ
Lost in love 2 //ANDREAS WELLINGER
FanfictionOd kiedy Rose utraciła ukochaną matkę nie jest już tą samą osobą. Nie jest to ta sama uśmiechnięta dziewczyna jaką udało nam się poznać. Wraz z odejściem mamy brunetka musi zmierzyć się z ciężką depresją, przeprowadzką oraz ponownym spotkaniem z prz...