9

814 57 20
                                    

-Nie obraziłabym się, gdybyś powiedział cokolwiek. -Mruknęłam, chowając twarz w ogromnym, kraciastym szalu. Bardzo niekomfortowo czułam się z tym, że Andreas nie mówił nic. Szliśmy w ciszy, prawdopodobnie w kierunku naszego hotelu. Krępował mnie jego wzrok na mojej osobie, a głupi uśmieszek, który gościł na jego twarzy ani trochę mi nie pomagał. Sama nie wiem czy to dobrze wróży. Może jest zadowolony z tego co zrobiłam, a może najzwyczajniej w świecie chce mnie zgwałcić. No bo ludzie, on w tym momencie właśnie taką ma minę, jakby był zawodowym gwałcicielem i spotkał dorodną sztukę, którą może z przyjemnością wykorzystać. -Zaczynam się bać. -Mruknęłam jeszcze i wbiłam wzrok w swoje jasnobrązowe trapery.

-Niepotrzebnie. -Machnął ręką, chyba chcąc dać mi znak, że nie mam się czym przejmować. 

-Patrzysz się na mnie jakbym była jakaś kosmitką. -Rzuciłam, a blondyn parsknął śmiechem.

-Może jesteś. -Powiedział, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.Przeszedł mnie niesamowicie przyjemny dreszcz. Oh, co on ze mną robi. Posłałam mu ciepły uśmiech. Bardzo chciałam żeby nasza relacja była taka jak wcześniej, ale strasznie się stresowałam w obecności chłopaka. -To niemożliwe żeby normalna dziewczyna była aż taka śliczna. -Wybuchnęłam śmiechem na jego słowa. Teksty na podryw to ty masz słabe, Wellinger. Pokręciłam głową, nieco zawstydzona tym co powiedział. 

-Kiedyś lepiej Ci szło bajerowanie dziewczyn. 

-Nie miałem kogo bajerować, pewnie dlatego wyszedłem z wprawy. -Przewróciłam oczami, a uśmiech na mojej twarzy jeszcze bardziej się poszerzył, o ile było to możliwe. Dreptałam dzielnie dalej, chociaż zmęczenie dawało o sobie znać. Miałam nadzieję, że hotel jest już blisko i za chwilę będę mogła rzucić się na łóżko, a potem odpłynąć do krainy snu. Westchnęłam niezadowolona, kiedy kółka mojej walizki zablokowały się w śniegu. Byliśmy już tak blisko końca naszej pieszej wycieczki, ale oczywiście złośliwość rzeczy martwych jak zwykle musiała opóźnić osiągnięcie celu. Szarpnęłam mocniej za rączkę maksymalnie wypakowanej torby i uzyskałam zamierzony efekt. A może nie do końca, bo walizka owszem została wyciągnięta z zaspy, w której się zaklinowała, ale dzięki temu ja wylądowałam tyłkiem na ośnieżonym chodniku. Blondyn stał przez chwilę, zastanawiając się co właśnie się stało. -To się popisałaś. -Skomentował, śmiejąc się. Zrobiłam obrażoną minę i posłałam w jego kierunku piorunujące spojrzenie, no bo kurde ja tu dalej leżę Wellinger.

-Co wy tu wyprawiacie? -Chłopak w jaskrawozielonej kurtce pojawił się obok nas. Sama do końca nie wiedziałam skąd się wziął. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Trzymał ręce na biodrach i zainteresowaniem wpatrywał się w naszą dwójkę. -Pomógł byś jej, młody. -Rzucił, po czym sam podszedł i wyciągnął do mnie rękę. -Sam to zrobię, bo dziewczyna zdąży się przeziębić zanim ty się ruszysz.

-Dziękuję. -Szepnęłam i uśmiechnęłam się do bruneta.

-Chodźcie do środka, pewnie jesteście zmarznięci i głodni. -Zaczął, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że stoimy przed naszym hotelem. Cholera. Mam ogromną nadzieję, że nie miałam zbyt dużej widowni podczas moich zmagań z walizką. Szturchnęłam blondyna w ramię, widziałam że wcale nie słuchał tego co mówi jego przyjaciel i był myślami całkiem gdzie indziej.

-Andi, co jest? -Zapytałam, ciągnąc go za rękaw kurtki do środka budynku. -Andreas. -Podniosłam ton głosu, gdyż chłopak kompletnie nie reagował. Po chwili spojrzał na mnie z dziwną miną. 

-Wolałbym żebyś nie rozmawiała z Richardem. - Powiedział, wskazując na wchodzącego już do wnętrza budynku bruneta. Uniosłam zdziwiona brwi, ale chłopak zamiast wyjaśnić mi o co chodzi tylko wzruszył ramionami i ruszył do środka. Westchnęłam, ale z powodu zmęczenie nie chciałam już drążyć tematu. Blondyn przepuścił mnie w drzwiach i takim oto sposobem znaleźliśmy się w końcu w hotelu, który swoją drogą bardzo mi się podobał. Był wykonany w nowoczesnym stylu, który bardzo lubiłam. 

-Andreas kochanie. -Zmarszczyłam czoło słysząc wykrzyknięte przez jakąś dziewczynę słowa. Spojrzałam na Andreasa, który miał całkiem podobną mnie do mojej i w tym właśnie momencie dziewczyna o długich, czarnych włosach uwiesiła się na szyi chłopaka. Czy ja mam jakieś pieprzone deja vu? Lara. Zacisnęłam dłonie w pięści, zdając sobie sprawę kim jest dziewczyna. Wszystkie wspomnienia mimowolnie wróciły i wcale mi się to nie podobało. Niech ona go już puści, bo zaraz jej pomogę. -Jak Ci minęła podróż? -Zapytała, nadal trzymając ręce na jego szyi, ale oderwała się od niego. Spojrzała na niego maślanymi oczami i zatrzepotała sztucznymi rzęsami. Uwodzicielka od siedmiu boleści. 

-Minęła nam świetnie, miło że pytasz. -Odpowiedziałam za niego. Podeszłam do nich i odrzuciłam ręce ciemnowłosej. Sama natomiast wtuliłam się w bok blondyna, który był nieco zdziwiony moim zachowaniem, ale ostatecznie objął mnie ręką w pasie. Zadowolona z siebie posłałam dziewczynie zwycięski uśmiech. 

-Oh Andreas jakie to kochane, że zabrałeś ze sobą siostrę. -Niech mnie ktoś trzyma, bo jak ją dostanę w swoje ręce to może być niezbyt przyjemnie. Spojrzałam na nią zabijającym wzrokiem. Spokojnie Rosaline, wdech i wydech. 

-Szkoda, że ciebie nikt tutaj nie zaprosił. -Fuknęłam, krzyżując ręce na piersi. Jednak dziewczyna zignorowała moje słowa i dalej wlepiała swój wzrok w blondyna. 

-Co ty na to żebyśmy razem zjedli dzisiaj obiad? -Zwariuje. Dlaczego Andreas jej nie powie, że ma spierdalać. Nie wierzę, że tylko mnie ona irytuje. Zrobiłam krok w jej stronę. 

-Posłuchaj mnie uważnie. -Syknęłam. Blondyn ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem, a Lara chyba trochę się wystraszyła, sądząc po jej przerażonej minie. -Andreas nie jest tobą zainteresowany. Odwal się od niego. 

-Skąd ty możesz wiedzieć, że nie jest? -Przewróciłam oczami. Masakra jak ta dziewucha mi działa na nerwy. Postanowiłam już nic więcej nie mówić. Odwróciłam się w stronę chłopaka i wybiłam się w jego usta. Czułam jak Andreas się uśmiecha, a po chwili oddaje pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, pociągnęłam go za rękę w kierunku windy. Mam nadzieje, że ta idiotka cokolwiek zrozumiała. Wypuściłam ze świstem powietrze, poirytowana całą tą sytuacją. 

-Urocze. -Chłopak poczochrał mnie po włosach. Uświadomiłam sobie, że to już drugi raz pocałowałam Andreasa, a nawet nie wiedziałam czy on tego chce. Ugh, Rose znowu zrobiłaś z siebie totalną idiotkę. -Jesteś taka zabawna, kiedy robisz się zazdrosna. -Parsknął śmiechem. Weszliśmy do windy, która przywitała nas idiotyczną piosenką. 

-Daj mi spokój. -Warknęłam, co spowodowało u chłopaka nasilenie się śmiechu. Policzyłam w myślach do dziesięciu, a zaraz po tym oberwało mu się z łokcia w żebra. -Debil. -Mruknęłam pod nosem. 

-Kochasz tego debila. -Błagam niech mnie ktoś wypuści z tej klatki. Obiecuje, że zaraz go zamorduje i to tylko dlatego, że ma racje, a ja nie potrafię się do tego przyznać. Przymknęłam oczy, próbując skutecznie się uspokoić. -Masz okres? 

-Masz mózg? -Pociągnęłam za walizkę i zaraz jak tylko otworzyły się drzwi windy, wyszłam z niej i ruszyłam przed siebie korytarzem. Słyszałam kroki Andreasa za sobą i chichot, który próbował powstrzymać, ale nie potrafił. Dlaczego tak bardzo mnie zdenerwowało to co on powiedział? Pewnie dlatego, że mi zależy. W sumie to przecież nic nie zrobił, a mnie już zaczęły trapić wyrzuty sumienia. To aż dziwne, ja i wyrzuty sumienia. Odwróciłam się szybko, więc Andreas nawet nie zdążył zareagować i wpadł na mnie. Podłoga chyba pragnęła ponownie mojej atencji i dlatego tak często mnie przyciągała. Tak, wylądowaliśmy na ziemi. Zaczęłam się śmiać, bo cała ta sytuacja była bardzo zabawna. Chociaż muszę przyznać, że blondyn do najlżejszych nie należał i ciężko było mi złapać oddech. -Przepraszam. -Powiedziałam z uśmiechem. Chłopak również był uśmiechnięty, a w jego oczach kręciły się radosne ogniki.

-Nie gniewam się. -Szepnął mi do ucha. Ułożył dłoń na moim policzku i dokładnie lustrował moją twarz. Po czym tym razem on zbliżył usta do moich. Uwielbiam go.

-Przepraszam, a co tu się dzieje? -Momentalnie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w kierunku osoby, która z podniesionym głosem wypowiedziała wcześniejsze zdanie. O cholera, chyba mamy problem. 




Tadam, serio przepraszam, że tak długo trzeba na mnie czekać. No chyba, że nikt nie czeka.

Buziaczki.



Lost in love 2 //ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz