Gdy Midoriya wszedł do kuchni, Uraraka właśnie kończyła robić śniadanie. Jajka skwierczały na patelni, swoim zapachem przyprawiając zielonowłosego o ślinotok. Kiedy szatynka zauważyła jak chłopak podchodzi na palcach do kuchenki, uśmiechnęła się szeroko, a Izuku z niewyjaśnionych względów przeszły ciarki.
— Wcale nie miałem zamiaru podjadać — zaoponował natychmiast, a Ochaco tylko przewróciła oczami. Oboje wiedzieli, że chciał.
— Pójdziesz obudzić Bakugo i Kirishimę? — zapytała zamiast tego. — Ja w tym czasie nakryję do stołu i zaniosę porcję naszemu nieznajomemu. Trzeba mu też zmienić opatrunek.
— Ja się tym zajmę — oznajmił Deku, uśmiechając się lekko. — W końcu, to ja go tu przytaszczyłem.
— Uratowałeś mu życie, Deku — sprostowała dziewczyna. — To powód do dumy, a nie wyrzutów sumienia.
— Wiem, ale...
W tym samym momencie rozległ się huk, na który dwójka stojąca w maleńkiej kuchni aż podskoczyła.
— KIRISHIMA!!! ZABIJĘ!!! — krzyknął Bakugo z pokoju na tyle głośno, że nawet drzwi tego nie stłumiły.
— Czekaj! Bakugo, to nie moja wina! — pisnął czerwonowłosy. ŁUP.
— ZDYCHAJ!!!
Kolejny huk rozszedł się echem po mieszkaniu, a Midoriya i Uaraka zaczęli szczerze współczuć biednemu Kirishimie. Krzyki i odgłos rozwalanych przedmiotów przyprawił szatynkę o ból głowy.
— Chyba znów będziemy musieli zrzucać się na nowe meble dla Kacchan'a — zaśmiał się Deku, jakby czytając dziewczynie w myślach.
— Meble to pół biedy... Mam nadzieję, że ściana przynajmniej jest cała!
Nagle Kirishima wpadł do kuchni o czmychnął za Urarakę, na co ta pisnęła panicznie, wiedząc jak się to skończy.
— Kirishima, gnoju! Wyłaź natymiast! — Bakugo miotał się po domu, najwyraźniej zły jak osa.
— Coś ty znowu zrobił? — spytała szatynka przyciszonym głosem. Kirishima zaśmiał się nerwowo.
— Przez sen skopałem go z łóżka.
— O nie — jęknęli Deku i Uraraka jednocześnie. — Znowu?
— Niechcący.
— Kirishima, to już piętnasty raz — mruknęła dziewczyna. — Może idź daj się zabić, a Bakugo niechcący tego nie zrobi?
— Nie — Czerwonowłosy zaśmiał się histerycznie. — On nigdy nie chybia.
O tym akurat wiedzieli wszyscy.
— KI-RI-SHI-MA!!! — Trójka siedząca w kuchni zamarła. W tym samym momencie usłyszeli dźwięk rozbijanej porcelany i zapadła cisza.
W salonie nie było dużo cennych rzeczy, jako że większość każdy przechowywał w pokoju. Uraraka jednak nie miała wielkiego kąta, toteż postanowiła wystawić kilka swoich rzeczy do salonu i przy okazji ozdobić go trochę. Tym sposobem zabytkowy dzban przekazywany z pokolenia na pokolenie znalazł się w kącie tego miejsca. I to była jedna z dwóch rzeczy z porcelany. Drugą był zwykły wazon od All Might'a i Deku trzymał go tylko z sentymentu do przyszywanego ojca. I w tym momencie miał szczerą nadzieję, że to ten wazon właśnie dokonał żywota. Ponieważ jeśli nie, to nie chciałby być na miejscu Kacchan'a. Były momenty, kiedy Uraraki też powinno się bać.
Powoli wyszła z kuchni, kierując swój wzrok na Katsukiego. Blondyn stał nad rozbitą wazą, przerażony.
— To nie była ta twoja... Nie?
CZYTASZ
⏸️ Can we try? || tododeku || Zawieszone
FanfictionTodoroki Shoto - książę, istniejący według ludzi tylko w słowach. Nikt zna jego twarzy. Nikt oprócz pracowników zamku, którzy go nie opuszczają. I jednego, zielonowłosego chłopaka, na którego barki spada ciężar ratowania królestwa i który nie ma poj...