Midoriya zazwyczaj starał się mieć pozytywne podejście. Co by się nie działo, zawsze później miałobyć lepiej, nie było sytuacji bez wyjścia i wspólnymi siłami mogli osiągnąć wszystko. Tak zawsze myślał. W tej chwili, siedząc na ciemnofioletowej kanapie, wykonanej zapewne ze skóry jakiegoś magicznego zwierzęcia, zaczynał wątpić we wszystko, w co wierzył.
— Jak ty to sobie wyobrażasz, chłopcze? — mężczyzna przed nim przewiercał go spojrzeniem ciemnych oczu. Wiedział, że był zły - ta reakcja nie wnosiła była niczym nowym. Właściwie, uważał, że facet przed nim to najłagodniejszy rozmówca, z jakim przyszło mu dyskutować przez ostatnie kilka dni. — Pojawiasz się kompletnie znikąd, oznajmiasz, że jesteś posłannikiem All Mighta, którego nie widziano w mieście od lat, i w jego imieniu zbierasz ludzi ze zdolnościami do walki z czymś, o czym nie masz pojęcia. Gdybyś powiedział mi to dwadzieścia lat temu, kiedy byłem w pełni sił, może bym się zastanowił. A teraz mam rodzinę i oczywiście dalej jestem silny — mówiąc to, uśmiechnął się do żony siedzącej obok. — Ale nie pójdę na wojnę z czymś o czym nie mam pojęcia, na prośbę nastolatka. Myślę, że kiedyś to zrozumiesz.
Midoriya kiwnął głową, powstrzymując westchnienie. Uraraka zacisnęła dłonie na jednej z falbanek swojej bufiastej sukienki i spojrzała na blondwłosego mężczyznę przed sobą.
— Panie Jiro, cokolwiek to jest, zniszczy królestwo — jej wzrok był pełen wręcz namacalnej determinacji. — Rozumie pan? Zniszczy. Zrówna z ziemią wszystko, co znamy.
— Nie zrówna — odpowiedział na to z uśmiechem. — W końcu mamy All Mighta, prawda?
Na te słowa, i Uraraka i Deku zamilkli. Nie mogłi przecież odpowiedzieć, jak było naprawdę.
— Dziękuję za poświęcony czas. — Midoriya wstał z kanapy, czując na sobie niesamowity ciężar odpowiedzialności, która z każdą chwilą coraz bardziej go przytłaczała. — Myślę, że powinien pan wyjechać z królestwa wraz z całą rodziną. Najlepiej jak najdalej stąd. Nie wiem jaki zasięg będzie miało to, co nadchodzi, ale postaram się to... Nie. Napewno to powstrzymam.
Pan Jiro spojrzał na niego smutno.
— Nie wiem co All Might sobie myśli, mieszając w swoje sprawy tak młode osoby jak wy. Powinniście to zostawić profesjonalistom. Zbieranie osób ze Specjalnościami... To bardzo niebezpieczne posunięcie. Możecie mieć przez to kłopoty u samego króla. Jesteście przyszłością tego królestwa, nie powinniście tak lekkodusznie podchodzić do takich spraw.
— Właśnie dlatego, że jesteśmy przyszłością królestwa, robimy to co robimy — odpowiedział na to Deku. Jego spojrzenie nabrało pewności. Uśmiechnął się pocieszająco do mężczyzny. — Nie pozwolimy żeby królestwo upadło, zanim nadejdzie nasza kolej.
Pożegnali się z małżeństwem i wyszli, odprowadzeni zaniepokojonym wzrokiem małżeństwa.
Dzień był upalny i bezchmurny. Deku wziął głęboki wdech, a potem głośno wypuścił powietrze z płuc, rozkoszując się świeżym powietrzem i byciem w centrum miasta; Gwarem targu na placu głównym, śmiechem dzieci przeplatanym na tle kakofonii głosów, rżeniem magicznych bestii, zapachem pieczywa z piekarnii nieopodal. Widział gdzieniegdzie zanajome twarze z czytelni. Gdy ludzie go rozpoznawali, kiedy szedł między stoiskami, witali go z uśmiechem. Kochał to miasto. Kochał też całe krolestwo, mimo że król był surowy i nie był pewien czy do wojny domowej nie zostało mniej czasu niż do katastrofy, którą przewidział All Might. Miał tylko nadzieję że te dwa wydarzenia nie zbiegnął się w czasie, ponieważ wiedział, że z wszechobecnego chaosu jaki wtedy nastanie nie wyniknie nic dobrego.
— Trzeba było wziąć Iidę — mruknęła w końcu Uraraka jakiś czas później, gdy szli zatłoczonymi uliczkami centrum. — On by ich przekonał.
CZYTASZ
⏸️ Can we try? || tododeku || Zawieszone
FanficTodoroki Shoto - książę, istniejący według ludzi tylko w słowach. Nikt zna jego twarzy. Nikt oprócz pracowników zamku, którzy go nie opuszczają. I jednego, zielonowłosego chłopaka, na którego barki spada ciężar ratowania królestwa i który nie ma poj...