Rozdział 4: ,,Seven"

448 53 66
                                    

W jego głowie zaczęły się już formować jakieś obrazy, jednak były jeszcze zbyt zniekształcone, by stwierdzić, co dokładnie przedstawiały. Niestety, nie było już dane mu się dowiedzieć.

-Tatusiu... -Chłopiec położył się obok ojca. -Obudź się. Poróbmy coś...

Bellamy głośno westchnął i leniwie otworzył oczy. Malec wpatrywał się w niego z poważnym wyrazem na twarzy.

-Nie chcesz może jeszcze się położyć? -Pogładził go po brązowych loczkach.

-Yyy... Nie. Jestem głodny. Chodźmy coś zjeść.

Szybko sturlał się na podłogę, po czym pobiegł do swojego pokoju w celu zmienienia ubrań. Mężczyzna powoli uniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał w stronę komody, w której znajdowały się jego ciuchy. Naprawdę nie miał ochoty nigdzie wychodzić, jednak plan, z głodzeniem syna i siebie, również nie należał do najprzyjemniejszych. Wstał, sięgnął po pierwszą z brzegu koszulkę, po drodze zgarnął spodnie, które miał ubrane wczoraj. Z drugiej szuflady wyjął bokserki i wziął się za przebieranie.

***

Jake właśnie zajadał się jakimiś warzywami, a Bellamy rozglądał się po sali. Starał się wymyślić jakieś zajęcie dla chłopca, kiedy ten już zje, na całe szczęście na razie się na to nie zapowiadało, był strasznie powolny. Nigdzie nie zauważył ani Octavii, ani Lincolna, za to kątem oka dostrzegł, że ktoś się do nich przysiadł.

-No proszę! Siłą go tu przyprowadziłeś, maluchu?

Był w stanie rozpoznać ten głos nawet po 20 latach i z odległości kilku kilometrów.

-Trochę tak, ale nie protestował za bardzo. -Przyznał z dumą chłopiec.

-Kogo, jak kogo, ale Johna Murphy'ego się tu nie spodziewałem. -Dopiero po wypowiedzeniu ostatniego słowa postanowił spojrzeć w stronę chłopaka.

Jedyną zmianą, był lekki zarost, nic poza tym. Ten sam wzrost, te same włosy, ten sam wredny uśmieszek.

-Ile ty miesięcy straciłeś Blake, że dziwi cię mój widok? Dziewięć?

Bellamy pochmurniał nieco. Rozmawianie o amnezji nie należało do jego ulubionych zajęć.

-Siedem lat. -Odchrząknął.

Murphy automatycznie spoważniał, najwyraźniej takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Przez moment wpatrywał się jeszcze w bruneta, żeby sprawdzić, czy nie żartuje.

-Przepraszam. -Wykrztusił wreszcie z siebie. -Nie wiedziałem.

Bellamy tylko kiwnął głową. Był osłupiony, człowiek, z którym rozmawiał, ani trochę nie przypominał mu tego ,,starego" Murphy'ego. Był miły, to tak bardzo do niego nie podobne.

-A ja ci idzie przypominanie sobie wszystkiego? -Brunet skierował wzrok na chłopca.

-W ogóle nie idzie. -Spojrzał na swój pusty talerz.

-Nie martw się tatusiu. To dopiero kilka dni. -Jake wypuścił sztućce ze swoich malutkich rączek i objął tatę.

Znowu nastąpiło coś, czego się nie spodziewał. John się uśmiechnął i to na dodatek całkiem szczerze.

-Może pomożesz mi odnowić pamięć i powiesz, czy nadal nie mogę na ciebie patrzeć? -Skierował słowa w stronę towarzysza, kiedy tylko jego synek ponownie zabrał się do jedzenia.

-Nie, no coś ty!

To stwierdzenie niewiele mu dało, tak naprawdę to nic. Bellamy nie miał pojęcia, czy chłopak mówi to szczerze, czy postanowił sobie z niego zakpić.

Losing your memoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz