Bellamy leniwie otworzył oczy i skierował swój wzrok w stronę synka, który przed chwilą wskoczył na ich łóżko i zaczął skakać. Uśmiechnął się na ten widok, pomimo że gdzieś w głębi kłębił się ból. Minął już równo tydzień od kiedy się obudził, a nadal nic sobie nie przypomniał, pomimo wysiłku, jego i jego bliskich.
Malec dostrzegł, że jego ojciec już nie śpi, więc wziął się za wybudzanie mamy, która miała dziś dzień wolny, zapewne liczyła na odrobinę odpoczynku, jednak mały Blake nie należał do tego rodzaju dzieci, które potrafią usiedzieć w miejscu. Wepchnął się pomiędzy rodziców i zaczął ciągnąć Clarke za włosy. Bellamy już miał zwrócić mu uwagę, że tak nie wolno, ale blondynka szybko się wybudziła.
-Skarbie... -Ziewnęła. -Tyle razy ci tłumaczyłam, że tak się nie robi.
-Ale... Czemu? -Mały brunet zaczął ssać kciuka i spojrzał w stronę swojego taty.
-Bo ja będziesz tak robił... -Bellamy przesunął się, żeby być bliżej żony. -To żadna dziewczynka nie będzie chciała z tobą rozmawiać.
-To dobrze. -Przyznał radośnie. -Nie chce z żadną gadać.
-Jeszcze. -Clarke zaśmiała się pod nosem.
-A ty, tatusiu, nie ciągnąłeś mamusi za włosy? -Przekrzywił głowę w lewo.
-Nie.
-A co robiłeś, żeby na ciebie patrzyła?
Brunet lekko się zarumienił i odwrócił głowę w stronę ściany tak, żeby Clarke tego nie zauważyła, co oczywiście się nie udało, a tylko i wyłącznie wywołało u niej jeszcze głośniejszy śmiech.
Nie miał bladego pojęcia, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo... Nie pamiętał. Clarke, która została w jego głowie, raczej nie zwracała na niego większej uwagi, nie pod takim względem. Patrzyła na niego, kiedy ze sobą rozmawiali, omawiali razem plan ratowania wszystkich i jak, w sporadycznych przypadkach, ratował jej życie. Nie musiał wtedy robić nic specjalnego, a jak już próbował jakoś zwrócić na siebie uwagę to dziewczyna zazwyczaj tego nie dostrzegała. Dlatego postanowił sobie darować i utkwić w sferze przyjaźni. Sferze, z której jakimś cudem udało mu się uciec.
-Twój tatuś... -Niebieskooka usiadła i wzięła synka na kolana. -Nie miał konkretnego sposobu. Zmieniał strategie praktycznie cały czas. I to jest klucz do wszystkiego. Bądź oryginalny.
-No dobrze... Ale ja nie potrzebuje!
-Na razie nie. Ale wszystko może się zmienić, pamiętaj.
Chłopiec wstał i pobiegł do swojego pokoju, zamykając przy okazji drzwi, co oznaczało, że planuje zostać tam na dłużej. Bellamy nie za bardzo rozumiał, po co Jake ich budził, skoro równie szybko jak się pojawił, zniknął. To nie miało dla niego najmniejszego sensu.
-O czym myślisz? -Clarke położyła głowę na jego brzuchu.
-Zastanawiam się, czemu nas budził, skoro tak szybko zniknął.
-Bellamy... On ma sześć lat. Nie staraj się go zrozumieć. -Zaśmiała się.
-Clarke... -Nawinął sobie jej blond kosmyk na palec.
-Tak? -Uniosła na niego wzrok.
-Skoro masz dzisiaj wolne...
-Noo. To co?
-Właśnie. Jak to wykorzystamy?
-Hmm... Dobre pytanie... A co chciałbyś robić?
Bellamy zastanowił się nad odpowiedzią. Nie był pewien, niby Arkadia była dużym miejscem, ale nie potrafił się na nic zdecydować. Nie wiedział, co może być dobrym zajęciem, dla jego rodziny na cały dzień. Główkował naprawdę długo, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
CZYTASZ
Losing your memory
FanfictionBellamy za wszelką cenę pragnie uratować Clarke, co kończy się konfrontacją z ziemianinem uzbrojonym w zatruty sztylet. Kiedy się wybudza, okazuje się, że stracił naprawdę wiele ze swojego życia, a wszystko przypomina sen.