Rozdział 10: ,,What happened?"

365 37 20
                                    

Bellamy siedział na kanapie i przyglądał się synkowi, który zajął się rysowaniem.

Clarke spóźniała się już godzinę, co zaniepokoiło mężczyznę, nigdy wcześniej się jej to nie zdarzyło. Brunet nerwowo spoglądał w stronę drzwi za każdym razem, kiedy do jego uszu dotarł jakikolwiek dźwięk. Nie miał pojęcia, gdzie ona jest, co ją zatrzymało i ile to jeszcze potrwa.

Miał wrażenie, że czas dłuży się niemiłosiernie, gdyby gdzieś był zegar jego wskazówka prawdopodobnie zamiast co sekundę, poruszałyby się co godzinę.

Nerwowo podrapał się po karku i rzucił przelotne spojrzenie na Jake'a, który właśnie zabrał się za kolorowanie obrazka.

Uśmiechnął się lekko, jednak nie wytrwał tak długo, ponieważ jego wzrok znowu skierował się w stronę drzwi. ,,A co, jeżeli coś jej się stało? Może powinienem iść to sprawdzić?" -Podparł się i już miał zamiar wstać, kiedy usłyszał dźwięk otwierających się drzwi.

Clarke ociężale weszła do środka i uśmiechnęła się smutno w stronę męża. Mały Blake momentalnie wypuścił kredkę z ręki i podbiegł w stronę mamy, łapiąc ja za nogę.

-Coś się stało? -To było najbardziej neutralne pytanie, jakie mógł zadać. Dobrze wiedział, że ,,gdzie byłaś?", czy też ,,czemu tak późno?" były bardzo nie na miejscu i nie przyniosłyby nic dobrego.

Kobieta powoli zaczęła wszystko tłumaczyć. Jej matka przez wiele godzin przeprowadzała operację i powoli zaczęła opadać z sił. Clarke weszła na salę, żeby pomóc jej choć w jakimś minimalnym stopniu. Wszystko to trwało dłużej, niż zakładano i na dodatek było okropnie męczące.

Jake wysłuchał opowieści swojej rodzicielki z zapartym tchem, a zaraz po zakończeniu podbiegł do stolika i sięgnął niedokończony rysunek, którym zaczął wymachiwać mamie przed nosem. Blondynka uśmiechnęła się czule i pogładziła synka po lokach. Chwilę później padł rozkaz, żeby szykować się do spania. O dziwo Jake nie protestował, ziewnął głośno, odłożył rysunek z powrotem na ławę i powolnym krokiem udał się do swojego pokoju.

Bellamy w końcu miał okazję, żeby podejść bliżej żony. Otoczył ją swoimi ramionami i pocałował w czubek głowy. Nadal ciężko mu było uwierzyć, że są razem, że już nie musi się powstrzymywać, może ją po prostu pocałować. Już nie raz miał ochotę to zrobić, podejść, przytulić, pocałować i wyszeptać jej do ucha, jak bardzo ją kocha. Ale nie zrobił tego, bał się odrzucenia i utraty jedynej osoby, która zawsze widziała w nim dobro... Powstrzymywał się, ale teraz już nie musiał i korzystał z tego w 101% procentach.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, było tak przyjemnie, ciepło, jednak po chwili zza drzwi ich syna rozległo się wołanie:

-Tatusiu! Chodź mi poczytać!

Brunet westchnął i niechętnie odkleił się od kobiety, która chichotała pod nosem. Spojrzał na nią, pokiwał głową i skierował się w stronę drzwi.

Cały proces czytania bajki nie trwał zbyt długo, biorąc pod uwagę fakt, że Jake był dosyć zmęczony. Nie dość, że praktycznie cały dzień spędził na gonieniu swojej kuzynki, to jeszcze jego tata pozwolił mu poczekać na mamę, przez co poszedł spać z ponad godzinnym opóźnieniem.

Bellamy delikatnie i powoli zamknął drzwi i udał się w stronę łóżka, gdzie siedziała Clarke.

Dosiadł się obok, objął ją ramieniem i po raz kolejny pocałował. Kobieta mruknęła i ułożyła wygodnie głowę na jego klatce piersiowej. Dłuższą chwilę spędzili w milczeniu, wpatrując się w jeden z obrazków ich synka, który wisiał na ścianie naprzeciwko. Kiedy mężczyzna zdał sobie sprawę, że niebieskooka zaczyna przysypiać, rozluźnił uścisk i nakazał jej wzrokiem, żeby się położyła, sam wstał i zgasił światło. Kilka chwil później oboje leżeli już pod szarą pościelą, Clarke miała jedną nogę przerzuconą prze udo bruneta, a jedną rękę położoną na jego torsie. Bellamy wsunął swoją pod ciało kobiety i przysunął ją bliżej, po czym schował twarz w jej włosach i zasnął.

Jego spokój nie trwał długo... Jakąś godzinę później obudził go wysoki dźwięk. Otworzył oczu i zaczął przyswajać informacje, po chwili zdał sobie sprawę, że to alarm. Spojrzał w stronę żony, która przyjęła pozycję siedzącą, jednak nie na długo. Nim zdążył się obejrzeć była już przy drzwiach Jake'a.

Dopiero wtedy dotarło do niego, że należałoby jak najszybciej wydostać się z mieszkania. Podszedł do żony, która była już przy wyjściu, pocałował ją w czubek głowy, narzucił na siebie kurtkę i wziął zmęczonego synka na ręce.

Clarke otworzyła drzwi i skierowała swoje kroki w lewą stronę. Szli dość szybkim tempem, dopóki nie natknęli się na grupę uciekających w popłochu ludzi. Bellamy ledwo zdążył wyhamować, co jednocześnie zapobiegło zderzeniu z Kane'm.

Po chwili jednak udało im się wpasować w tempo, z jakim szła grupa i powoli zaczęli zbliżać się do wyjścia na zewnątrz. Dłuższy moment zajęło im przepychanie się między Arkadyjczykami, ale w końcu Clarke znalazła dogodne miejsce, odpowiednio daleko od budynku.

Bellamy odstawił chłopca na ziemię i zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu siostry i jej rodziny. Podczas drogi jego myśli zaprzątała tylko jedno, żeby wydostać się na zewnątrz. Dopiero kiedy udało mu się względnie uspokoić, zdał sobie sprawę, że Octavii mogło się coś stać.

Kobiet o długich, brązowych włosach było tam dość sporo, a mrok, rozświetlany tylko i wyłącznie przez światło z wnętrza Arkadii nie ułatwiał zadania. Serce zaczęło bić mocniej, a jego głowa była w nieustannym ruchu.

Gdyby nie to, że jego syn kurczowo trzymał się jego dłoni, prawdopodobnie ruszyłby na poszukiwania.

Szum był nie do zniesienia, ludzie krzyczeli, płakali... Jednak wystarczył kolejny wysoki dźwięk, dochodząc z zachodu, żeby wszyscy zamilkli.

Bellamy spojrzał w odpowiednią stronę. Nie miał bladego pojęcia, co ma o tym wszystkim myśleć.

Objął Clarke wolnym ramieniem, a na drugiej wziął Jake'a i podniósł go do góry, tak żeby miał lepszy widok.

Nikt nie miał pojęcia, czemu Abigail Griffin stoi na podeście z mikrofonem...

-----------------------

Od razu odpowiem, nie, Abby nie będzie śpiewać xDD

Przepraszam, że w tamtym tygodniu nie pojawił się żaden rozdział, i że ten jest taki krótki... Nie miałam pojęcia, jak to rozwinąć 😐

Z moich obliczeń wynika, że przed nami jeszcze 2 rozdziały i prolog, to opowiadanie i tak miało trwać krócej 😅

Losing your memoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz