Tłumaczyła Midnightesse. Betowała Panna Mi.
— Kurcze, Harry! Jak to zrobiłeś? — zapytał Ron, kiedy we trójkę opuszczali klasę Obrony, kierując się w stronę schodów. Był wtorek i wreszcie skończyli wszystkie zajęcia.
— Co zrobiłem? — zapytał Harry, nie będąc do końca pewnym, które „to" rudzielec miał na myśli. Sądził, że Ron nie był świadomy większości rzeczy, które jego przyjaciel robił przez ostatnią godzinę.
— To... to... to, co zrobiłeś! Co to było?
— Ron, naprawdę nie mam pojęcia, o czym mówisz — Potterowi z trudem przyszło zamaskowanie irytacji w swoim głosie.
— Harry, myślę, że Ronowi chodzi o niewerbalne zaklęcie, którego użyłeś i które sprawiło, że twój ćwiczebny manekin rozpadł się — wyjaśniła Hermiona, zerkając na niego podejrzliwie zmrużonymi oczami.
— Och... to? — odparł Harry. To z pewnością nie było najtrudniejsze zaklęcie, jakiego użył dzisiaj na lekcji, chociaż był całkowicie pewny, że nikt nie zwrócił uwagi na te bardziej interesujące.
Tym razem wszyscy zostali postawieni naprzeciw zaczarowanego manekina, który rzucał na nich przypadkowe zaklęcia. Moody kazał im unieszkodliwić go tak szybko i efektywnie, jak to tylko możliwe, nie zostając przy tym trafionym. Harry uważał, że poradził sobie całkiem nieźle. Jego zaklęcie już przy pierwszej próbie uderzyło w manekin, unieszkodliwiając go całkowicie. Zdecydowanie efektywnie.
Dopiero później zaczął być bardziej kreatywny i zdecydował się używać w klasie nieco bardziej... subtelnej magii.
Był znudzony, gdyż jako pierwszy poradził sobie z zadaniem. Opierał się o ścianę z tyłu sali, obserwując jak jego koledzy z klasy raz za razem próbują trafić w ledwo poruszający się obiekt, nie będąc w stanie przebić się przez słabe osłony swoich manekinów. To było naprawdę żałosne. Zaczął więc bawić się z nimi, wysyłając tu i tam pomniejsze klątwy i zaklęcia, ot tak, dla rozrywki. Były subtelne, skomplikowane i nikt nawet nie był świadomy ich istnienia, co sprawiało mu niesamowitą frajdę.
Ale Ron nie był podekscytowany subtelną magią Harry'ego. Nie zauważyłby żadnego z tych zaklęć nawet, gdyby Potter wykonał je trzymając różdżkę centralnie przed jego nosem. Nie. Ron nigdy nie potrafił docenić subtelności. Był podekscytowany tylko tym głupim zaklęciem, którego użył na samym początku lekcji. Harry ledwo powstrzymał się od przewrócenia oczami.
— Tak, to — powiedziała Hermiona niemal oskarżającym tonem. — Co to było, Harry? Gdzie u licha nauczyłeś się czegoś takiego?
— Ee... przeczytałem o tym w jakiejś książce. Nie pamiętam w jakiej — odparł, wzruszając lekceważąco ramionami. Prawda była taka, że jego towarzysz szepnął mu o nim tydzień wcześniej, kiedy szukał zaklęć i klątw, które mógłby przećwiczyć w ramach przygotowań do turnieju. Wciąż nie wiedział na czym będzie polegało następne zadanie, ale klątwy zawsze się przydawały.
— Nie słyszałem, żebyś cokolwiek powiedział rzucając je — zauważył Ron, a w jego głowie słychać było podziw. — Naprawdę rzuciłeś je nie wypowiadając ani jednego słowa!
Hermiona prychnęła, zniecierpliwiona.
— Na Merlina, Ron! Harry przez ostatni miesiąc prawie wszystkie zaklęcia rzuca niewerbalnie! Nie mów, że nie zauważyłeś!
— Naprawdę! — zawołał Weasley, gapiąc się na kolegę.
— Ee... Tak, Ron. — Nie dość, że głupi, to jeszcze mało spostrzegawczy — pomyślał Harry, przewracając oczami. Jego towarzysz wybuchnął śmiechem, przez co Potterowi bardzo trudno było zachować kamienną twarz.
CZYTASZ
Harry Potter i Zejście w Mrok
FanfictionCzwarty rok. Przez przypadek Harry i horkruks Voldemorta zaczynają się porozumiewać i Harry powoli zaczyna się zmieniać. Staje się silniejszy i coraz bardziej świadomy złowieszczych wydarzeń, które miały wpływ na całe jego życie. Tłumaczenie z jęz...