Rozdział 15

2.7K 133 28
                                    

Betowały Panna Mi, zxully oraz Acrimonia.

  — —— 

Drżącą ręką Harry zaoferował zakrwawiony sztylet Czarnemu Panu.

— Na kolana, Potter — rozkazał Voldemort zimnym, surowym tonem.

Harry natychmiast wykonał polecenie. Musiał przygryźć wargę, by powstrzymać spowodowany przez to jęk bólu, choć nie był on nawet odrobinę porównywalny do tego wywołanego przez eliksir przyśpieszający. Poza tym, gdy Voldemort obserwował, jak chłopak rzeźbił na własnym ciele, ekscytacja Czarnego Pana rosła, a wraz z nią wzbierała się jego magia. Gryfon chętnie czerpał z tej energii, czując, jak wynikająca z niej euforia wypełniała jego umysł i przyćmiewała ból.

Jednak mimo wszystko nagłe osunięcie się na kolana otrzeźwiło go na tyle, by przypomniał sobie, że krwawił — i to bardzo. A świeże, otwarte rany nie były niczym przyjemnym.

Kolejna fala magii Voldemorta niosła ze sobą zapał i podekscytowanie. Zachwycony tym uczuciem Harry chwycił je i otulił się nim jak kocem. Magia Czarnego Pana była znajoma i przyjemna, już nie wspominając o mrocznym oszołomieniu, jakie wywoływała. Zastanowił się, dlaczego Barty i Glizdogon wydawali się zupełnie niewzruszeni. Czyżby oni tego nie odczuwali? Może nie byli w stanie?

Gdy ostrze po raz pierwszy dotknęło jego pleców pomiędzy łopatkami, z ust Harry'ego wymsknął się cichy jęk zaskoczenia. Zdołał jednak zapanować nad swoimi kolejnymi reakcjami. Bolało, ale nie zamierzał upokorzyć się krzykiem.

Cięcia były płytkie, a symbole niezbyt skomplikowane. Z jego wiedzy na temat czarnej magii wynikało, że to wszystko powinno być o wiele bardziej zawiłe i złożone. Względna prostota rytuału była prawdziwym potwierdzeniem magicznego geniuszu Czarnego Pana.

Same kalkulacje i rozplanowanie niezbędne do takiej optymalizacji i wzrostu efektywności rytuału wydawały się nieprawdopodobne. Sam fakt, że Czarny Pan dokonał tego w mniej niż tydzień budził podziw. Harry był nieco zaskoczony trudem zadanym sobie przez Voldemorta, by zminimalizować cierpienie, jakiego miał doznać.

Odrobinę mniej wysiłku oznaczałoby większą ilość bardziej skomplikowanych run, ale ostatecznie rezultat rytuału pozostałby ten sam. Ciało Voldemorta zostałoby wskrzeszone w ten sam sposób, niezależnie od ich działań. Harry miał świadomość, że wszelkie dodatkowe starania zostały podjęte jedynie na jego korzyść.

Oczywiście nie był na tyle głupi, by poruszyć ten temat w obecności innych. Może, jeśli będzie miał możliwość porozmawiania z Czarnym Panem w cztery oczy, to wtedy mu podziękuje.

Harry odetchnął cicho z ulgą, gdy poczuł, że ostatnia runa była kompletna, a ostrze ostatecznie opuściło jego skórę.

Klęczał na podłodze ubrudzonej jego własną krwią. Nie tworzyła wprawdzie kałuży, ale wciąż było jej całkiem sporo.

Zauważył również, że wydawała się być w magiczny sposób przyciągana jakieś pół metra do kryształowej miski stojącej na jednej z wyrytych na podłodze run. Prawdopodobnie dlatego właśnie nie siedział w jej kałuży — za pomocą magii przemieszczała się do misy. Najwyżej po powrocie do szkoły wślizgnie się do Skrzydła Szpitalnego i gwizdnie eliksir uzupełniający krew. Przy odrobinie szczęścia pani Pomfrey miała go trochę w zapasie.

Umysł Harry'ego był zamglony przez kombinację utraty krwi, zawrotów głowy i bólu, a na to wszystko nakładał się jego własny chwyt na unoszącej się w powietrzu magii Czarnego Pana. Jej obecność tłumiła ból, ale również go otępiała. Chwiał się niepewnie, cały czas klęcząc przed kotłem.

Harry Potter i Zejście w MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz