Rozdział 13

2.4K 136 36
                                    

Jeszcze raz życzę mojej ukochanej Młodszej siostrzyczce wszystkiego najlepszego, albowiem gdyż ponieważ-że w dniu publikacji tego rozdziału na ao3 (20.02.2017) skończyła szesnaście lat, a to tłumaczenie jest prezentem urodzinowym dla niej. Poza tym, jestem z niej strasznie dumna każdego dnia i nie mogę się doczekać aż wróci znad jeziora.

Betowały Panna Mi oraz zxully.


W zajęciach Obrony Przed Czarną Magią prowadzonych przez Moody'ego najbardziej podobało mu się to, że bardzo często były one aktywne: skupione na nauce poprzez praktykę. Nauczyciel nie wygłaszał wykładu przez całą lekcję ani nie kazał czytać podręczników. Prawie zawsze natomiast polecał im ćwiczyć zaklęcia.

Teraz, dobrani w pary i ustawieni w różnych częściach sali, trenowali rozbrajanie swojego przeciwnika. Rzecz w tym, że ich klasa miała nieparzystą liczbę uczniów, więc nigdy nie mogli się idealnie podzielić. Skoro więc Harry znał większość uroków z programu nauczania czwartego roku, stawał wtedy z tyłu i obserwował, a czasami nawet czytał.

Chociaż nauczyciel miewał niekiedy inne plany i wykorzystywał ten czas, by uczyć go na boku bardziej zaawansowanych zaklęć. Harry był mu za to niezmiernie wdzięczny, ale zastanawiało go, jakie dokładnie kryły się za tym pobudki. Przecież Moody cały rok próbował pomóc mu z Turniejem.

Harry zrozumiał w końcu, że nie został zgłoszony do niego po to, by w nim zginął. Voldemort potrzebował go do rytuału wskrzeszenia. Zabicie go zdecydowanie nie było zatem głównym celem. Po co więc zgłosili go do Turnieju? Nie wiedział. Ale miał zamiar się dowiedzieć.

Właściwie, to chciałby się dowiedzieć wielu rzeczy. Ostatecznie stwierdził, że tylko jedna osoba byłaby zdolna odpowiedzieć na wszystkie jego pytania — Voldemort.

Pozostali uczniowie z jego klasy, rozproszeni po całej sali, próbowali bezsilnie rozbroić swoich partnerów, osiągając przy tym marne rezultaty, a nawet ich brak. Żałosne. Harry'ego rozbawił widok ich żenujących prób i przewrócił oczami. Odepchnął się od ściany i podszedł swobodnie do Moody'ego, który poprawiał ruchy różdżki Seamusa.

— Profesorze — powiedział cicho. Moody odwrócił się i zmrużył swoje normalne oko.

— Tak, Potter? Potrzebujesz czegoś?

Harry rozejrzał się, by sprawdzić, czy któryś z uczniów zwrócił na nich uwagę. Kiedy był pewien, że nie, przysunął się nieco bliżej.

— Chciałbym porozmawiać z panem po zajęciach. Prywatnie. To ważne.

Moody wyglądał, jakby coś podejrzewał, ale w zasadzie, to on miał tak zawsze, więc nie stanowiło to żadnej różnicy. Ostatecznie kiwnął głową.

Harry uśmiechnął się lekko i oddalił o parę kroków, a nauczyciel ponownie skupił swoją uwagę na Gryfonie, po czym zaczął krzyczeć na niego za pokraczną wymowę inkantacji.

———

— Idziesz, stary? — zawołał Ron, przerzucając torbę przez ramię i kierując się w stronę wyjścia.

— Moody poprosił, żebym został chwilę po zajęciach — odpowiedział Harry, gdy skończył pakować notatki.

— Czego chce? — spytał zdezorientowany Ron. Hermiona podniosła głowę, wyraźnie zaciekawiona, ale nie odezwała się ani słowem.

Harry wzruszył ramionami.

— Nie dowiem się, dopóki z nim nie porozmawiam, co nie? Dołączę do was później. Mogę spóźnić się na kolację, jeśli rozmowa się przedłuży.

Harry Potter i Zejście w MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz